Mamy problem - gdyby epidemia wybuchła w Polsce...
Od styczniowej zmiany przepisów sanepid boi się o płynność finansową. Gdyby wybuchła epidemia, byłby kłopot z jej opanowaniem - alarmuje "Rzeczpospolita". - Gdyby trzeba było wykonywać większą liczbę badań, sanepid znalazłby się na skraju katastrofy finansowej - przestrzega Andrzej Trybusz, Główny Inspektor Sanitarny.
17.06.2011 | aktual.: 20.06.2011 10:32
- Boimy się o płynność finansową, dlatego tę sprawę nagłaśniamy. Żeby normalnie pracować, musimy mieć pieniądze choćby na odczynniki do badań. Każde zachwianie płynności finansowej niesie ze sobą zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi - mówi Elżbieta Pisarczyk ze związków zawodowych działających w inspekcji sanitarnej, podkreślając, że pieniędzy brakuje dosłownie na wszystko.
Rozmówcy gazety podnoszą, że gdyby Polsce wybuchła epidemia podobna do tej, która dotknęła Niemcy, z powodu problemów finansowych mogłyby pojawić się kłopoty z jej opanowaniem.
- Mamy dobry sprzęt, wykształconą kadrę, możliwości techniczne. Ale nie mamy żadnych zapasów finansowych. Gdyby trzeba było wykonywać większą liczbę badań, sanepid znalazłby się na skraju katastrofy finansowej – ostrzega Główny Inspektor Sanitarny Andrzej Trybusz.
"Rzeczpospolita" wskazuje, że problemy biorą się z nowelizacji ustawy o finansach publicznych, która weszła w życie w styczniu. Inspekcje sanitarne, które zarabiały na badaniach komercyjnych, np. zlecanych przez przedsiębiorców, muszą teraz wszystkie zarobione pieniądze oddawać do budżetu państwa. Dopiero potem te pieniądze wracają do nich w formie dotacji - z reguły po kilku miesiącach.