Mamy prawo powiedzieć "nie"
Kolejny rząd wmawia nam, że w sprawach
unijnych osiągnął sukces, podczas gdy naprawdę uzyskał niewiele
albo zgoła nic. Gdy prześledzić ustalenia brukselskiego szczytu,
okaże się, że z naszych kluczowych postulatów żaden nie został
spełniony, dostaliśmy za to na pocieszenie kilka drobnych
ustępstw. Te ustępstwa jednak w żadnym stopniu nie zabezpieczają
nas przed niewygodnymi dla nas decyzjami, jakie mogłaby podjąć
Unia - pisze Grzegorz Jankowski, redaktor naczelny "Faktu".
21.06.2004 | aktual.: 21.06.2004 07:01
Na szczęście czeka nas jeszcze kilka lat obowiązywania systemu nicejskiego. W tym okresie będziemy się docierać z unijnymi partnerami, będziemy poznawać unijne techniki i zabiegi dyplomatyczne. Z czasem może się okazać, że Nicea sprawdza się lepiej niż oczekiwano - podkreśla komentator dziennika.
Traktat konstytucyjny zaś może przecież nigdy nie wejść w życie. Polska, podobnie jak inne kraje UE, to demokracja, w tej zaś ostateczne decyzja w najważniejszych sprawach należy do nas - obywateli. Polacy będą głosować czy traktat przyjąć czy odrzucić - podobnie jak Irlandczycy czy Brytyjczycy. Jeśli uznamy, że traktat jest dla nas zły - mamy prawo powiedzieć "nie". Najważniejsze, by ostateczna decyzja należała do nas, a nie do politycznych elit - konkluduje publicysta gazety. (PAP)