PolskaMamy polskiego Knuta

Mamy polskiego Knuta

Przez tydzień byłem odłączony od kanałów informacyjnych i - jak zwykle w takich przypadkach - spodziewałem się wszystkiego po powrocie. Wszystkiego poza krową. Krowy są duże, z reguły mało się ruszają i rzadko zaskakują. Tym razem jednak się udało. Kogo nie zaskoczyłaby krowa w roli narodowego zwierzęcia Polaków.

01.08.2008 | aktual.: 01.08.2008 09:32

Nie będę streszczał powszechnie chyba znanej historii krowy Borutki, bo o niej tu oczywiście mowa. Dzielne to zwierze, które uciekło rzeźnikowi spod elektrycznych kleszczy i pneumatycznego pistoletu miażdżącego czaszkę, na kilka dni stało się tematem narodowej debaty. Jak zwykle w takich przypadkach społeczeństwo podzieliło się na niepotrafiące ze sobą rozmawiać części. Jedni twierdzili, że krowa-uciekinierka zasługuje na życie, drudzy - że krowa zawsze będzie krową (a potem cielęciną), więc nie ma co się nad nią rozczulać, tylko z powrotem wrzucić na rzeźnicki taśmociąg.

Borutka wysforowała się więc na pierwsze miejsca w indeksach przeglądarek i zelektryzowała polską opinię publiczną, podobnie jak w zeszłym sezonie niemiecką (a później światową) opinię elektryzował polarny niedźwiadek Knut. I tak, jak Knut stał się na kilka tygodni najlepiej sprzedającą się popkulturową marką, tak szansę taką na naszym rodzimym podwórku miała Borutka (jak nie od wczoraj wiadomo - najlepiej sprzedają się dzieci i zwierzęta).

Przy tej okazji warto się zastanowić nad znaczeniem takich zwierzęcych gwiazd popkultury dla narodowej propagandy. Knut zaistniał na medialnym firmamencie wkrótce po Mistrzostwach Świata w piłce nożnej, które odbywały się w Niemczech. Przy okazji tych mistrzostw Niemcom zależało na zmianie swojego wizerunku. Mieli zacząć być postrzegani jako sympatyczni i przyjacielscy, a jednocześnie nie stracić wizerunku grubo ponadregionalnej potęgi. Dokładnie taką mieszankę: sympatyczność+potęga gwarantuje mały polarny niedźwiadek. Dodatkowo polarny niedźwiadek wywołuje skojarzenia z ochroną środowiska, ważne dla oficjalnego wizerunku Republiki Federalnej Niemiec (tak ważne, że jak zauważa w "Czasie Kultury" Joanna Mieszko-Wiórkiewicz, Knut stał się logo niemieckiej ofensywy na Antarktyce. Ofensywy, której celem ma być dostęp do eksploatacji złóż ropy i gazu w tym regionie - co jak można przypuszczać, raczej nie wpłynie na wzrost populacji niedźwiedzi polarnych. Znaczenie symboli jest zawiłe).

W tej sytuacji należy zadać sobie pytanie co komunikuje nam (i światu) o nas krowa Borutka? Po pierwsze ważny jest element bohaterski z wizją ponurej śmierci w tle. Po drugie - krowy są piękne (choć mało kto to zauważa). Po trzecie - krowy najpiękniejsze mają oczy (ale akurat nie oczami krów interesuje się większość ludzkości). Po czwarte (będzie bolało) - krowy się doi. Po piąte - krowy są swojskie. Nawet biegając po suwalskim osiedlu Borutka stanowi widok dość konserwatywny. Po szóste - ponura biurokracja (uosabiana przez powiatowego lekarza, który uznał, że krowa zakwalifikowana do rzeźni może z niej wyjść już tylko jako wędlina, choćby na swoich pięknych rzęsach stanęła). Po siódme - ogólnonarodowe ruszenie przeciwko ponurej biurokracji. Po ósme - radni, prezydent, posłowie i wojewoda uruchomieni w celu osiągnięcia spektakularnego sukcesu w walce z ponurą biurokracją. Po dziewiąte - mniej więcej czternaście tysięcy ton mięsa kolegów i koleżanek Borutki, które skupiono od czasu, kiedy tydzień temu nawiała
ona z transportu.

Znaczenie narodowych symboli jest NAPRAWDĘ zawiłe.

PS: Czy są już koszulki z Borutką? Albo przynajmniej kubeczki czy plakaty?

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)