"Mamy kompletnie nieprzygotowane elity"
"Mamy kompletnie nieprzygotowane elity do tego czym jest kontrakt polityczny, konsensus, jakie mechanizmy powinny służyć w osiąganiu pewnej zgody w sprawach fundamentalnych i dotyczących reguł gry" – powiedział socjolog dr Radosław Markowski w "Salonie Politycznym Trójki".
11.06.2004 11:53
Kamil Durczok: Nudno, niemrawo i ospale to są najczęściej powtarzane słowa określające kampanię do Parlamentu Europejskiego, kto nie traktuje tych wyborów poważnie, wyborcy, czy wybierani?
Dr Radosław Markowski: Myślę, że w takiej sytuacji jaka jest w Polsce przy jednak niskim poziomie edukacyjnym, politycznej w ogóle edukacji ogólnej, jednak jeśli byśmy mieli wskazać winnego to są elity politycznej. Przy czym nie wszystkie nie w jednakowym zakresie, bo gdy spojrzymy na listy tych, kogo poszczególne partie wystawiły na tych listach to widać, że patie jednak poważnie to potraktowały, inne mniej poważnie, więc jeśli założyć, że ten parlament europejski nie jest tylko tym, czym jest każda organizacja, jest to organizacja formalna, która ma pewne posiedzenia, reguły gry ale tam też są kuluary, tam się 70% spraw załatwia, to też to taka podstawowa rzecz jak zdolność mówienia w paru językach, jest takim kluczowym elementem, który powinien spełniać kandydat, czy kandydatka do tej instytucji.
Kamil Durczok: Ale gdyby politycy poważnie potraktowali te wybory to być może skrytykowałoby to walką na śmierć i życie z wszystkimi tego konsekwencjami, czyli od pojedynków wyborczych, czy debat wyborczych, co akurat dobre, po niszczenie przeciwników co akurat złe, to może dobre, że ta kampania jest taka trochę ospała.
Dr Radosław Markowski: Tak, ale pan rozpoczął ten wątek, z którego nie ma wyjścia, jeśli wrócimy do kultury politycznej istniejącej w tym kraju to oczywiście wybory do parlamentu niczym się nie różnią, mamy takich polityków, mamy kompletnie nieprzygotowane elity do tego czym jest kontrakt polityczny, konsensus, jakie mechanizmy powinny służyć w osiąganiu pewnej zgody w sprawach fundamentalnych i dotyczących reguł gry i tego rodzaju pytanie, na nie nie ma dobrej odpowiedzi. To długoletnie procesy socjalizacji politycznej, które powinny mieć miejsce, nie wiem kto miałby je w tej chwili już rozpocząć, bo zarówno społeczeństwo nie sprawdza jak i elity.
Kamil Durczok: Dlaczego atmosfera towarzysząca kampanii, a potem referendum europejskim czyli ta sprzed roku, jest tak różna od kampanii do europarlamentu?
Dr Radosław Markowski: Właśnie, ja myślę, że wtedy przesadzono z tym podgrzewaniem bębenka, że właściwie chodzi o wejście, że to był ten punktowy szczyt, to był ten główny cel. Tymczasem to nie tylko to był ten pierwszy krok, ale w całej tej kampanii, w całym tym myśleniu o Unii my sobie nie zdajemy sprawy, że my nie wstępujemy do niczego co jest statyczne. Unia Europejska to będzie dynamiczny kocioł przez wiele, wiele lat. Ta instytucja będzie się transformować, zmieniać. Nasi politycy, którzy tam będą powinni być przygotowani na to, że to będzie niekończący się proces stawania się instytucji, a nie instytucja, taka jaką znamy z minionych wieków i druga uwaga, co w tej kampanii jest irytujące. Druga uwaga, gdyby popatrzeć na stan świadomości społecznej Polaków i elit, to przecież nam nie jest potrzebne patriotyczne podbijanie bębenka, nam jest potrzebna sensowna nauka tego, że Unia Europejska jest naszą nową ojczyzną, może nie tą pierwszą planową, może drugą, ale jest ojczyzną.
Kamil Durczok: Ale zdecydowana większość komitetów wyborczych operuje tymi hasłami narodowymi, hasłami dbania o interes Polski. Tak się zastanawiam, czym może skutkować to, że jednak ta kampania nie jest tak dynamiczna jak cała debata, która toczyła się wokół referendum. Czy pan się nie obawia, że tak naprawdę wypchniemy z kraju 54 polityków, których działalnością potem nikt się nie będzie interesował.
Dr Radosław Markowski: Nikt się nie interesuje działalnością 460 polityków. Ja kieruję czymś co się nazywa Polskie Generalne Studium Wyborcze w dwa tygodnie po wyborach mamy system, mówię o parlamencie polskim, system list z nazwiskami, które zaznaczamy. Poniżej jednego procenta Polaków pamięta po dwóch tygodniach kogo personalnie na listach zaznaczało. Na takie pytania, które na całym świecie się zadaje, czy pan pisał list do wybranego przez siebie polityka, czy pan interweniował w sprawie lokalnej, czy międzynarodowej, Polacy wykazują prawie zbliżony do zerowego poziom kontaktu. Także elity są winne za część rzeczy, ale my jesteśmy niezwykle pasywni, jesteśmy niepodobni do wielu narodów europejskich i z tym musimy sobie jakoś poradzić.