Mały "Stalin"
Po upadku Saddama Husajna największym zagrożeniem dla świata pozostaje komunistyczna Korea. Bezczelność reżimu z Phenianu, musiała wprawić w konsternację nawet jego pekińskich protektorów, którzy wcielili się w rolę mediatorów w obecnym kryzysie.
28.04.2003 | aktual.: 28.04.2003 13:05
Broń jądrowa jest polisą na życie Kim Dzong Ila. „I co teraz zrobicie?” - miał powiedzieć szef koreańskiej delegacji na rozmowach w Pekinie do przedstawiciela USA. Rzeczywiście: to mocny argument, ale i porażająco rozpaczliwy. Żałosne wierzganie najbardziej skostniałej dyktatury na świecie, którą obleciał strach po udanym obaleniu Saddama Husajna w Iraku. Kim wie, że może być następny. Dlatego strzela rakietami gdzie popadnie i zrywa porozumienia o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. A teraz publicznie pochwalił się, że jego niewolnicy już taką broń zbudowali.
Nie jest prawdą, że Kim Dzong Il stanowi zagrożenie, gdyż jest nieobliczalny. Otóż jest przeraźliwie wręcz i nudnie przewidywalny. Działa i myśli analogicznie do tuzinów podobnych mu dyktatorów - małych i dużych "Stalinów" terroryzujących świat w XX wieku. Horyzont polityczny wodza takiego państwa jak Korea Północna jest dramatycznie ograniczony. I to właśnie stanowi zagrożenie dla świata. On naprawdę może bardzo niewiele: nawet ograniczone otwarcie kraju na zewnątrz, zdawkowa demokratyzacja, czy wprowadzenie elementów wolnego rynku podmyją fundamenty reżimu. Kim musi wzbudzać strach - inaczej straci władzę. Polityka zagraniczna jest tu wyłącznie kontynuacją polityki wewnętrznej, która przecież polega na totalnej uniformizacji, inwigilacji i terrorze jakim ciągle poddane musi być społeczeństwo.
Kim - strasząc - liczy też na wytargowanie międzynarodowej pomocy. W języku politologii to się nazywa wykorzystywaniem własnego "potencjału szantażu" i jest to chyba jedyny (ale jak się okazuje dość skuteczny) potencjał jaki mu pozostał. Już teraz Korea Południowa przeznacza znaczne środki na obłaskawienie groźnej północy.
W mniemaniu południowców ma to służyć „rozmiękczaniu” reżimu. Ale w rzeczywistości stanowi dla niego cenną kroplówkę. Bez zagranicznych subwencji Kim się nie utrzyma. Tak, jak bez zachodnich kredytów nie przetrwałyby tak długo reżimy dawnego obozu socjalistycznego.
Jan Pawlicki