Mały bohater został bez dachu nad głową
Nie milkną echa bohaterskiego czynu 5-letniego Sebastiana, który wyprowadził z płonącego domu młodsze rodzeństwo. Wójt gminy Luzino zaoferował pomoc przy odbudowie budynku.
17.03.2008 08:07
Dziś gminny inspektor ds. budownictwa orzeknie, czy spalony dom państwa Baranowskich nadaje się do odbudowy. Także dzisiaj policyjni eksperci będą badali pogorzelisko, bo przyczyny pożaru wciąż nie są znane. Jeśli dom będzie można odbudować, a wiele na to wskazuje, pomożemy poprzez dostarczenie materiałów budowlanych - deklaruje Jarosław Wejer, wójt gm. Luzino. Z takimi rzeczami jak nowe okna, drzwi czy podłogi nie będzie najmniejszego problemu. Jednak wcześniej pogorzelisko musi obejrzeć ekspert ds. budownictwa, by orzec, czy konstrukcja obiektu nie została naruszona. Sufit i cały dach wyglądają cało, więc mam nadzieję, że będzie dobrze. Gdyby jednak okazało się inaczej, dysponujemy wolnym mieszkaniem socjalnym, rezerwowanym dla mieszkańców, którzy stracą dach nad głową w wyniku żywiołu.
Pomoc zaoferował także gminny ośrodek pomocy społecznej. A Baranowskim przyda się wszystko. Od dziecięcych ubrań i zabawek po kanapy. Pogorzelcy na razie mieszkają u rodziny, na tym samym podwórku. Jak najprędzej chciałbym to odbudować - mówi pan Jarosław, ojciec rodziny. Pomoc obiecał też sołtys i radny z naszej wsi. Teraz aż ręce rwą się do pracy, ale przed wizytą ekspertów budowlanych i z policji nie wolno nam niczego ruszać.
Przypomnijmy, że pożar w Barłominie wydarzył się w czwartkowy poranek. 5-letni Sebastian Baranowski wyjął z płonącego łóżeczka 3-miesięczną siostrzyczkę Patrycję, a później wyprowadził z pokoju 1,5-roczną Andżelikę. Gdy wybuchł pożar, mama dzieci na chwilę wyszła z domu. Gdyby nie rezolutne zachowanie chłopca, doszłoby do tragedii. Wyszłam dosłownie na moment, po drewno do pieca - mówi Iwona Baranowska, matka dzieci. Gdy wróciłam, pokój dziecięcy stał w płomieniach. Andżelika była już na zewnątrz domu, ale nigdzie nie widziałam Patrycji. Sebastian wyjął Pati z łóżeczka i położył w bezpiecznym miejscu, na kanapie w sąsiednim pokoju. Mało tego, wszystko wskazuje na to, że Sebastian wrócił jeszcze po starszą siostrę, 1,5- roczną Andżelikę. Obie dziewczynki mają poparzone ręce i twarz. Wczoraj wróciły już ze szpitala do swojej rodziny.
Jeżeli ktoś chce pomóc rodzinie, proszony jest o kontakt z naszą redakcją w Wejherowie, ul. 12 Marca 216, tel. 058 677 90 26.
Joanna Kielas