Mało znany podatek
Niektórzy przedsiębiorcy traktują nas na
równi z komornikami. Jest w tym stwierdzeniu trochę prawdy - w
niektórych przypadkach zainspirowane przez nas postępowanie, może
doprowadzić przedsiębiorstwo do upadku - mówi Arkadiusz
Błochowiak. Nasz rozmówca nie reprezentuje jednak ani urzędu
skarbowego, ani firmy ściągającej długi - jest zastępcą dyrektora
Departamentu Ekologii i Infrastruktury Urzędu Marszałkowskiego
Województwa Wielkopolskiego" - pisze "Głos Wielkopolski".
Są przedsiębiorcy, którzy ogóle nie wiedzą lub "nie chcą" wiedzieć, że mają obowiązek płacenia swoistego podatku na rzecz ochrony środowiska. Jedną z opłat jest ta za zanieczyszczenia pochodzące z silników samochodów.
Obowiązek ten dotyczy nie tylko dużych firm, które mają po kilkadziesiąt ciężarówek, ale także Kowalskiego czy Nowaka, którzy prowadzą drobną działalność gospodarczą i na co dzień korzystają z samochodów" - podaje dziennik.
Jednoosobowe firmy raczej nic nie zapłacą. Aby przekroczyć limit trzeba przejechać ponad 140.000 kilometrów przez trzy miesiące, gdy silnik ma katalizator, a bez niego - około 40.000 km. Jednak jeśli w przedsiębiorstwie jest kilka samochodów, to zużycie się sumuje i trzeba liczyć się z koniecznością opłat - tłumaczy zasadę dyrektor Błochowiak.
Główny kłopot biznesmena polega na tym, że to on sam musi pamiętać o opłatach. Nikt mu odgórnie nie przypomina o zobowiązaniu, nalicza je samodzielnie według stawek. Co kwartał ten "ekopodatek" ma trafić na konto urzędu marszałkowskiego, który to rozdzieli go między fundusze ochrony środowiska. Same opłaty nie są może duże, ale ich lekceważenie może być bardzo bolesne" - informuje "Głos Wielkopolski".
Jeśli Departament Ekologii przy współpracy z Wojewódzką Inspekcją Ochrony Środowiska dojdzie do tego, że ktoś nie płaci a powinien, to ten delikwent będzie musiał oddać pieniądze do 5 lat wstecz... razem z odsetkami za zwłokę.
Odsetki nie różnią się niczym od tych, które naliczane są w przypadku zwlekania z podatkiem do skarbówki. Kto nie płaci konsekwentnie, ten może wcześniej czy później spodziewać się w firmie wizyty komornika. W Wielkopolsce rekordziści zalegający z tym podatkiem mają do zapłacenia po 100.000 zł" - pisze gazeta. (PAP)