Makowski: Unijna szarża premiera. Morawiecki rzuca wyzwanie Tuskowi [OPINIA]
"Polexit to fake news" - grzmiał w czwartek z mównicy sejmowej Mateusz Morawiecki. Po niedzielnej prounijnej manifestacji opozycji, zwołanej przez Donalda Tuska, premier musiał jakoś odpowiedzieć. Wybrał jedną z najostrzejszych form, przypominających wiec partyjny. "Orka" - pisali zwolennicy rządu. "Musieliśmy odpowiedzieć na kłamstwa Tuska" - dodawali doradcy szefa rządu. Opozycja natomiast złapała się za głowy.
Jeszcze zanim zabrałem się za poranną kawę, z okolic Kancelarii Premiera przyszła następująca wiadomość. W czwartek po 16 w Sejmie szykuje się "ostre przemówienie Morawieckiego". Choć media rządowe robiły wszystko, aby bagatelizować skalę niedzielnych prounijnych demonstracji opozycji, wydawało się jasne, że prędzej czy później szef rządu będzie się musiał do nich ustosunkować.
Nazbierało się. - Wystawiliśmy im piłkę odnośnie Polexitu, ale poziom kłamstw Tuska był tak wielki, że premier zdecydował się odpowiedzieć otwarcie i mocno. Prosto w twarz - usłyszałem. Nie były to słowa na wyrost ponieważ to, co zaprezentował Mateusz Morawiecki, z łatwością wpisuje się w TOP 5 jego najbardziej konfrontacyjnych przemówień w karierze.
Pisane jak na zlot "Gazety Polskiej", miało wlać otuchę w serca wątpiących, zewrzeć szeregi i przejąc inicjatywę narracyjną. Przynajmniej w teorii. W praktyce premier narzucił samemu sobie takie tempo, że zanim skończył jedną metaforę, zaczynał już kolejną.
Otóż polexit jest jak "potwór z Loch Ness" albo "Don Kichot walczący z wyimaginowanymi olbrzymami", które stworzyła "chora wyobraźnia PR-owców PO". Premier dwoił się i troił, aby odwrócić ciężar dyskusji o kłopotach Prawa i Sprawiedliwości z Unią Europejską, opisując wyjście ze Wspólnoty w kategoriach fake newsa, takiego, jakim było twierdzenie, że "Platforma nie podniesie podatków, nie podwyższy wieku emerytalnego, nie zlikwiduje OFE, a Tusk nie wybiera się do pracy do Brukseli".
Właściwie wszystko, co mówił szef rządu, od początku do końca było wielką szarżą, która odwraca porządki zaprezentowane przez opozycję. Kto walczy o konstytucję? PiS, bo chce jej prymatu nad prawem unijnym. Kto chce rozbicia Unii? Tusk, bo doprowadził do Brexitu, a jego partia głosowała przeciw Krajowemu Planowi Odbudowy. Kto chce pozbawić Polskę suwerenności? Opozycja, bo podporządkowuje się decyzjom TSUE, które uderzają w naszą stabilność energetyczną. I tak dalej.
Przeczytaj też: Makowski: Mur na granicy i 1,5 mld pytań bez odpowiedzi
Widać, że wielu posłów oraz elektoratu PiS-u, zwłaszcza tego twardszego, czekało na przejęcie inicjatywy przez Morawieckiego, który ostatnio stał w cieniu i nie chciał być twarzą klinczu z Komisją Europejską oraz wysłuchiwać od ziobrystów, że "mieli rację". Słowo "orka" odmieniana była z prawicowej strony mediów społecznościowych przez wszystkie przypadki. W końcu ktoś powiedział Donaldowi Tuskowi, że to on jest "kłamcą", a jego formacja "chętniej nosi flagę europejską, niż polską".
Tylko co z tych słów wynika, gdy nadal nie otrzymaliśmy miliardów euro, na których oparty jest cały Polski Ład? - Mówimy nie dla jednego państwa europejskiego z jedną centralą w Brukseli, mówimy nie dla Stanów Zjednoczonych Europy, bo to chora koncepcja lewackich ideologów - może perorować premier, ale równocześnie emocje, które wyraża, maskują trudną sytuację, w której się znalazł.
Pieniądze, które obiecał, nie przychodzą, eurosceptyczna opozycja wewnątrz i zewnątrz rządu poluje na elektorat PiS-u, więc trzeba ją zadowolić, a równocześnie gdy wyjedzie się do Brukseli, przedstawić siebie jako racjonalnego dyskutanta, który umie negocjować ze światem Zachodu.
Jak te wszystkie rzeczy połączyć? Stand-upowe kawałki o drugim tomie "Szczerze" Tuska, który premier zatytułował jako: "Od Brexitów do innych exitów. Jak rozwaliłem Unię Europejską", na chwile poprawi humor kolegom i koleżankom z sejmowych ław, ale nie jest w stanie zatuszować systemowego problemu zerwania relacji ze Wspólnotą. Jeśli Unia wykracza poza uprawnienia traktatowe, trzeba mieć nie tylko mocne słowa dla polskiej publiczności, ale również dyplomatyczną skuteczność, aby wyegzekwować swoje racje. Mateusz Morawiecki nadal zdaje ten najważniejszy z politycznych egzaminów. Jego wynik jest więcej niż niepewny.
Marcin Makowski dla WP Opinie