PublicystykaMakowski: "Putin zrealizował swój plan. Sami przynieśliśmy mu konflikt wewnętrzny na tacy" [OPINIA]

Makowski: "Putin zrealizował swój plan. Sami przynieśliśmy mu konflikt wewnętrzny na tacy" [OPINIA]

Nie trzeba być dyplomatycznym geniuszem, żeby wiedzieć, gdzie uderzyć w Polskę, aby zabolało. Z perspektywy Kremla jest to wręcz dziecinnie łatwe - raz gra się wrakiem Tupolewa, innym razem historią. Brakiem jedności i konfliktem wewnętrznym nasi politycy dali Putinowi to, czego oczekiwał. Przykrycie własnych problemów.

Makowski: "Putin zrealizował swój plan. Sami przynieśliśmy mu konflikt wewnętrzny na tacy" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/EPA
Marcin Makowski

30.12.2019 | aktual.: 30.12.2019 17:10

Największa partia rosyjskiej Dumy i była partia Władimira Putina - Jedna Rosja - notuje obecnie najgorsze od 2006 r. wyniki sondażowe. Biały Dom rozwija kolejne komponenty flanki wschodniej NATO oraz nakłada sankcje finansowe na firmy pracujące przy konstrukcji ostatniego odcinka kluczowego dla Kremla gazociągu Nord Stream 2. Wcześniej, na początku grudnia, Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) wykluczyła Rosję ze startu we wszystkich imprezach lekkoatletycznych przez następne cztery lata. Pomimo wieloletnich starań, Władimirowi Putinowi nie udaje się również poluzować unijnych sankcji nałożonych na Rosję po bezprawnej aneksji Krymu i wojnie na wschodzie Ukrainy.

Sukcesy pilnie potrzebne

Tymczasem sukcesy, zwłaszcza wizerunkowe, potrzebne są Moskwie jak powietrze. W maju z wielką pompą na Placu Czerwonym odbędą się przecież uroczystości związane z 75. rocznicą zakończenia II wojny światowej. To kluczowa dla kremlowskiej polityki historycznej impreza, w której sowiecki i rosyjski imperializm zlewają się w propagandowy obraz niezwyciężonej armii, oswabadzającej świat z faszyzmu. Przeszłość łączy się z teraźniejszością, ale tylko od strony wojennego heroizmu. Mordy Armii Czerwonej, agresja na Polskę, współdziałanie z Hitlerem i późniejsza zimna wojna z Zachodem siłą rzeczy do tej układanki nie pasują.

Właśnie w tym kontekście należy czytać grudniowe wzmożenie Władimira Putina oraz innych rosyjskich polityków na odcinku polskim oraz masowe i kłamliwe obwinianie naszego kraju o najbardziej absurdalne zbrodnie, z wywołaniem II wojny światowej i kolaborację z nazistowskimi Niemcami włącznie. – Takiego sortu ludzie, którzy wtedy prowadzili rozmowy z Hitlerem, dzisiaj burzą pomniki żołnierzom wyzwolicielom z Armii Czerwonej, którzy wyzwolili państwa i narody Europy od nazizmu. W tym sensie, niestety, niewiele się zmieniło. Musimy brać to pod uwagę również przy budowie naszych sił zbrojnych – mówił prezydent Putin podczas ostatniego kolegium ministerstwa obrony.

Reakcja łańcuchowa

Po tych i podobnych słowach wystarczyło tylko czekać, aby w Warszawie uruchomiła się znana od dekad reakcja łańcuchowa oburzenia, prostowania, przerzucania się winą i wzajemnych oskarżeń o prowadzenie niekompetentnej polityki zagranicznej. Na nasze nieszczęście, wszystko to, czego Putin oczekiwał, dostał nie tylko przed sylwestrem, ale jeszcze dostarczone przez Polaków na złotej tacy.

- Chciałabym, aby premier Morawiecki przyznał, że w czasie II wojny światowej były trudne chwile i Polacy byli nie tylko ofiarami. Oczekiwałabym chociażby deklaracji, że w Jedwabnem było błędem w naszej historii - powiedziała posłanka Lewicy Anita Sowińska. - W ostatnich dniach jesteśmy świadkami rosyjskiej ofensywy propagandowej, która szkaluje Polskę i próbuje zmienić jej rolę w historii. Ze zdumieniem obserwuję bierność i bezradność rządu. Wzywam prezydenta Andrzeja Dudę do podjęcia pilnych działań. Gdzie Pan jest, Panie prezydencie? - zatweetowawła Małgorzata Kidawa-Błońska, prezydencka kandydatka PO. - Słowa Putina wobec Polski są niegodne i fałszywe. Braku reakcji prezydenta nie można zaakceptować. Chaotyczne działania MSZ pokazują słabość polityki zagranicznej tej ekipy - dodał szef partii, Grzegorz Schetyna.

Podobnych wypowiedzi, krytykujących nie tylko Rosję, ale być może ostrzej - polski rząd i polskiego prezydenta - było w ciągu ostatnich dni bez liku. I to właśnie na nie, oraz spowodowanie wewnętrznych podziałów w i tak spolaryzowanym kraju, liczył Putin. Bo przecież również politycy PiS-u nie pozostawali na zaczepki dłużni, podkręcając temperaturę tego jałowego sporu. Tymczasem nie tyle kwestią rozsądku, ale racji stanu, jest zachowanie w podobnych sytuacjach jedności, umiarkowania i powagi oraz odłożenie wewnątrzpartyjnych rozgrywek czasowo na bok. Jeśli historia czegoś nas uczy, to właśnie tego, aby nie odczuwać schadenfreude, gdy stawką jest wizerunek państwa, a nie tego czy innego polityka.

Nie czas na partyjne rozliczenia

Tymczasem polska reakcja na putinowską propagandę wygląda gorzej niż źle. Zachowaliśmy się tak, jak gdyby ktoś do przedszkola wrzucił granat, a my zamiast cisnąć nim za okno, zaczęliśmy podawać go z rąk do rąk, obwiniając inne dzieci, że niechlujnie łapią. A przecież inny scenariusz jest możliwy. - Wobec bezczelnych kłamstw prezydenta Putina i rosyjskiej propagandy potrzebne jest wspólne stanowisko polskich władz i opozycji. Tu nie ma miejsca i czasu na wewnętrzny spór - słusznie zaapelował Donald Tusk. Również marszałek Senatu potrafił zdobyć się na wezwanie do jedności:

- Parę dni temu w orędziu mówiłem, że podzielony naród jest łatwiejszym celem dla tych, co nam rzeczywiście źle życzą. Dlatego teraz w obliczu ataku na Polskę i prób zakłamywania historii przez Rosję musimy wszyscy stanąć zjednoczeni i powiedzieć jasno: nie pozwolimy się obrażać - stwierdził Tomasz Grodzki. Tylko w ten sposób, solidarnością wobec oskarżeń płynących ze strony wspólnego wroga, da się prowadzić suwerenną politykę zagraniczną. Na tym obszarze, a to uwaga do wszystkich partii, nie ma już bowiem interesów Platformy czy PiS-u, co celnie w swoim liście do Putina przedstawił premier Mateusz Morawiecki. Jeśli kłamstwem stawia się nas pod ścianą, mówienie prawdy jest interesem Polski. Czy nasze elity stać na taką refleksję? Kolejny sprawdzian nastąpi podczas rocznicy odbicia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau 27 stycznia, którą poza Polską zamierza obchodzić premier Izraela i prezydent Federacji Rosyjskiej. Jakim głosem wtedy przemówimy?

Marcin Makowski dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)