Makowski: "Odwołanie wizyty Trumpa to kwestia wewnątrzamerykańska. Na Florydzie ważą się losy wyborów" [OPINIA]
Wraz z ogłoszeniem przez prezydenta Trumpa informacji o odwołaniu wizyty do Polski ze względu na huragan nadciągający nad Florydę, w mediach i polityce pojawiło się wiele teorii, tłumaczących drugie dno decyzji. A ta, wbrew pozorom jest bardzo pragmatyczna. Bez Florydy nie da się wygrać prezydentury. Co dalej? Również z kwestiami wizowymi?
- Tutaj nie ma wątpliwości, do ostatniej chwili wizyta była przygotowywana zarówno przez stronę polską, jak i amerykańską. Przyleciał personel, samochody pancerne, dziennikarze. Jest rozczarowanie decyzją Trumpa, ale liczymy na wywiązanie się z obietnicy przylotu zaraz po uporaniu się z sytuacją pogodową na Florydzie - mówi mi jedna z osób zaangażowanych w przygotowanie przylotu Donalda Trumpa do Polski.
Jak podkreśla rozmówca, choć w czwartek panował "chaos" komunikacyjny, a w pewnym momencie ogłoszono zmianę terminu na 1 i 2 września, z pominięciem 31 sierpnia, na ostatniej prostej zadecydowały brutalne realia amerykańskiej polityki wewnętrznej.
Polityczna cena huraganu
Gdy ówczesny prezydent George W. Bush zbagatelizował nadciągający w 2005 roku nad Nowy Orlean w Luizjanie huragan tropikalny Katrina, był to początek końca jego politycznej kariery, choć nie walczył jak Trump o reelekcję. Fala krytyki, która spadła na rząd federalny, odpowiedzialny za zarządzanie sytuacją w momencie ogłoszenia stanu klęski żywiołowej, stanowi po dziś dzień przestrogę dla jego następców.
Donald Trump, mając świadomość skali nadciągającego nad półwysep huraganu Dorian, który może być nawet groźniejszy w skutkach od Katriny, dokonał jedynej rozsądnej z amerykańskiego punktu widzenia decyzji.
Został w kraju, aby chociaż symbolicznie nadzorować akcję ewakuacyjną i moment uderzenia żywiołu w stan, który jest równocześnie kluczowym ze względu na jego reelekcję. Kampania wyborcza, która po stronie demokratów rozpoczęła się już na dobre ponad miesiąc temu, będzie najtrudniejszym politycznym pojedynkiem Donalda Trumpa, który po czterech latach będzie musiał udowodnić, że kraj mu ufa. A on sam nie przejdzie do historii jako jednokadencyjny prezydent, którego przeciwnicy będą określać mianem "incydentu w amerykańskiej demokracji".
Aby tak się nie stało musi ponownie - jak w 2016 r. - wygrać w kluczowym swing state, czyli na Florydzie. To właśnie tam można zdobyć 29 z 538 głosów elektorskich w kraju. Więcej albo tyle samo znaczą na amerykańskiej mapie wyborczej tylko Kalifornia, Teksas i Nowy Jork.
Kluczowa dla wyborów Floryda
- Trump po prostu przekalkulował co mu się bardziej opłaca. Do Polski ostatecznie i tak poleci wiceprezydent Mike Pence, a jego nieobecność w Stanach, gdy rejon w którym sam posiada nieruchomości jest dewastowany przez żywioł, mógłby go sporo kosztować - mówi Wirtualnej Polsce rozmówca z kręgów polskiej dyplomacji.
Oczywiście rządzący nie ukrywają swojego rozczarowania, wizyta bowiem miała nie tylko podkreślić znaczenie Polski w historii II wojny światowej, ale również służyć - o czym informowaliśmy jako pierwsi - podpisaniu ważnych umów telekomunikacyjnych, wymiany technologicznej w sektorze 5G oraz spotkaniom multilateralnym, m.in. pomiędzy Polską, USA i Ukrainą.
W tej chwili trudno spekulować, kiedy Donald Trump, zgodnie ze swoją zapowiedzią, pojawi się w Warszawie. Nie jest wykluczone, że zrobi to jeszcze przed październikowymi wyborami w naszym kraju. To również dla niego miał być istotny moment kampanijny, w którym miał ogłosić nominację Polski do programu ruchu bezwizowego - tym samym zyskując poparcie licznej w Ameryce Polonii.
Obecnie sądzi się, że informację w imieniu prezydenta może przekazać jego zastępca, niemniej kluczową rzeczą jest zrozumienie samego procesu nominacji Polski do Visa Waiver.
"America First"
Bez względu na odwołanie wizyty, cała procedura trwa nadal. Jak słyszę od amerykańskich dyplomatów, są oni przekonani, że do 30 września, kiedy kończy się termin liczenia odmów wizowych, ich próg spadnie poniżej wymaganych 3 proc. Tym samym, bez względu na status wizyty w Polsce, kwestie wizowe będą się toczyły osobnym torem wraz z formalnościami, o których może zadecydować kongres.
- Na początku 2020 roku powinno być już po sprawie - mówi mój amerykański rozmówca. - Trudno będzie wytłumaczyć, że Trump wolał zadbać o swój wizerunek w kraju, nawet kosztem odwołania w ostatniej chwili tak zaawansowanej w fazie logistycznej i politycznej wizyty - dodaje inny polski polityk.
Tak jednak w przypadku Donalda Trumpa wygląda realizacja hasła jego kampanii: "America First". Nie powinniśmy mieć co do tego w Polsce żadnych złudzeń. Równocześnie w złudzeniach nie dopowiadać sobie innych, fantastycznych scenariuszy jak choćby ten, że przylot odwołano ze względu na aferę w wymiarze sprawiedliwości i kwestię rządów prawa. To nie ten prezydent i nie ta administracja. Przy okazji można dodać, że to dla Trumpa również sprawa osobista. Jego zimowa rezydencja Mar-a-Lago leży w pasie uderzenia huraganu.
Marcin Makowski dla WP Opinie