PolskaMają się świetnie

Mają się świetnie


W Rybnickiej Spółce Węglowej jest już nowy prezes. Gliwicka, Bytomska, Rudzka i Nadwiślańska są właśnie w trakcie przeprowadzania konkursów. Chętnych nie brakuje.

Jarosław Grzesik z górniczej "Solidarności" na pytanie o konkurs na prezesa Bytomskiej Spółki Węglowej przeciera oczy ze zdumienia.

- One jeszcze działają? A po co tam cały zarząd? Może jeszcze radę nadzorczą sobie zostawili? - pyta zdziwiony. - Myślałem, że jak z pięciu spółek utworzono Kompanię Węglową, to nie trzeba już będzie utrzymywać żadnych niepotrzebnych etatów.

Okazuje się jednak, że pięć spółek węglowych, które górnicy z westchnieniem ulgi pożegnali na początku tego roku, wciąż działa, a zatrudnieni tam ludzie mają się naprawdę świetnie. Prezesom zmniejszono wprawdzie wysokość wynagrodzenia, ale wciąż zamiast wcześniejszych pięciu krajowych średnich miesięcznie otrzymują pobory w wysokości 4 krajowych średnich. Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, średnia krajowa pensja wynosiła w ostatnim kwartale ubiegłego roku 2.133 złote brutto. Prezes spółki ma więc 8,5 tysiąca miesięcznie.

- Górnik dołowy to nieraz musi i dwa miesiące robić, żeby dostać jedną średnią - nie kryje zdumienia Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.

Spółki węglowe, które nie posiadają już żadnej kopalni, wciąż jednak mają swoje rady nadzorcze. Każda składa się z pięciu członków. Trzech mianuje ministerstwo, a dwóch załoga.

- U nas na stałe zatrudnionych jest szesnastu ludzi - mówi Marek Kaszuba, który jest obecnie szefem Nadwiślańskiej Spółki Węglowej w Tychach.

Zwykli członkowie rad dostają miesięcznie jedną średnią krajową pensję, czyli wspomniane 2.133 zł, sekretarz 1,4, czyli niemal 3 tysiące, natomiast przewodniczący 2 średnie, czyli ponad 4 tysiące. Najważniejsze pytanie, jakie nurtuje górników, brzmi: co oni tam w ogóle robią?

- Prowadzimy dwa postępowania restrukturyzacyjne, złożyliśmy też wnioski o oddłużenie - wyjaśnia Kaszuba.

Nadwiślańska Spółka Węglowa zadłużona jest na około 3 mld zł. W ostatnim czasie, wszystkie byłe spółki węglowe zaprzestały płacenia swoich zobowiązań. Na bieżące potrzeby pieniądze jednak są.

- Wynajmujemy niepotrzebne pomieszczenia - mówi Kaszuba. - Kiedyś pracowało tu ponad 100 osób, więc wolnej powierzchni mamy dość.

Z wynajmu biur można żyć długo, ale dla skazanych na niebyt spółek to nie jedyna żyła złota. Każda z nich ma bowiem pod sobą kilka, a czasem i kilkanaście spółek powstałych w ostatnich latach. Są to na przykład firmy handlujące węglem i mające doskonałe kontakty w kopalniach. W przeciwieństwie do całego górnictwa, to świetnie prosperujące przedsiębiorstwa. Oczywiście każde ma swoją radę nadzorczą, do której wchodzą przedstawiciele właściciela i załogi. Intratną działalnością spółek węglowych są też usługi ochroniarskie, informatyczne itp. Problemu ze sprzętem nie ma żadnego.

- Samochody służbowe, komputery, meble, ośrodki wczasowe. Wszystko zostało w spółkach - twierdzą pracownicy Kompanii Węglowej. Jak twierdzi Jarosław Grzesik, Bytomska Spółka Węglowa przez najbliższe lata może żyć wyłącznie ze sprzedaży należących do niej mieszkań.

- Górnicy mieli prawie pół miasta - mówi Grzesik. - Teraz wszystko idzie na przetargi, ale załogi nie mają z tego nic.

W budynku Gliwickiej Spółki Węglowej cisza dzwoni w uszach. Mimo to obiekt jest dobrze strzeżoną twierdzą. Tuż przy wejściu czujny ochroniarz pyta, z kim jesteśmy umówieni. Blefujemy, że prezes Jerzy Kocjan wie o naszej wizycie, po czym biegniemy na drugie piętro, gdzie do dyspozycji GSW pozostało jeszcze kilka pomieszczeń. Po chwili wchodzimy do gabinetu. Kocjan jest gotów odpowiedzieć na nasze pytania, ale jak twierdzi, by uniknąć ewentualnych nieścisłości, skrzętnie je notuje i obiecuje przesłać odpowiedzi faksem. W spółce pracuje 21 osób.

- Co robimy? Pracujemy. Pracownicy są teraz bardzo obciążeni, bo prowadzą rozliczenia z Kompanią Węglową. Chodzi również o uporządkowanie form własności. Zarząd spółki jest jednoosobowy, natomiast rada nadzorcza liczy pięć osób. Tak, mamy jeszcze mieszkania zakładowe, nie posiadamy natomiast już domów wczasowych - wyjaśnia Kocjan.

Nagle przerywa wypowiedź, widząc w rękach fotoreportera aparat. Nie zgadza się na zdjęcie, mimo że przypominamy mu, iż jest osobą publiczną.

- Ja jestem tylko p.o. (pełniącym obowiązki - dop. red.). Nie jestem przygotowany, by mnie fotografować.

Udało nam się jeszcze dowiedzieć, że we wrześniu ma się zakończyć postępowanie kwalifikacyjne prowadzone przez radę nadzorczą, która wybierze prezesa. Kandydatów jest pięciu, w tym Kocjan.

Od wtorku Rybnicka Spółka Węglowa ma nowego prezesa. Został nim Franciszek Dziendziel, przewodniczący Rady Gminy Pawłowice. Ze 120 pracowników biurowca RSW przy Jastrzębskiej w Rybniku zostało 17 osób. Trzech wiceprezesów RSW znalazło pracę w Kompanii Węglowej.

- Prezesa trzeba było wyłonić, bo tak stanowi Rozporządzenie Rady Ministrów z 18 marca 2003 roku - usłyszeliśmy od jednego z pracowników.

Mimo że z początkiem lutego kopalnie zostały przejęte przez Kompanię Węglową, RSW istnieje i będzie istnieć jeszcze przynajmniej przez dwa lata. Spółka ma już niewiele wspólnego z węglem, ma za to jeszcze sporo długów i majątek nieprodukcyjny (m.in. hale i budynki mieszkalne). Gdy w lutym podliczano jej zobowiązania, wyszło tego 5 miliardów złotych.

Dziennik Zachodni
JAROSŁAW LATACZ (jh, q)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)