Mają noże, kamienie i kije - Kair znów w ogniu walk
Uzbrojeni w noże i kije zwolennicy prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka wracają na plac Tahrir w Kairze, gdzie są zebrani uczestnicy antyrządowego protestu. Armia próbowała rozdzielić wrogie obozy, ale pro-prezydencka grupa przerwała wojskowy kordon. Ponownie wybuchły starcia, obie strony obrzucają się kamieniami, słychać też strzały. Nad ranem na placu otworzono ogień do demonstrantów. Podczas ostatnich zamieszek zginęło sześć osób, a ponad 800 zostało rannych.
Tłum przemieszcza się z dzielnicy Giza na plac Tahrir po drugiej stronie Nilu.
Agencja AP informuje, że cztery czołgi zajęły pozycje chroniące antyrządowych demonstrantów na placu. Jeden z czołgów wjechał na most wychodzący na plac, wypierając stamtąd młodych ludzi, którzy rzucali kamieniami w manifestantów antyrządowych. Trzy inne czołgi zajęły pozycje między dwoma wrogimi obozami przy północnym krańcu placu.
Zobacz film ze starć: Butelki z benzyną i kamienie - nocne walki w Kairze.
Dziennikarz agencji Reutera poinformował, że wrogie obozy są rozdzielone strefą buforową o szerokości około 80 metrów. AP dodaje, że w strefie stoją uzbrojeni w karabiny żołnierze. Jest to pierwszy przypadek od wybuchu zamieszek w ubiegłym tygodniu, gdy armia podjęła zdecydowane działania, by powstrzymać przemoc.
- Strefa neutralna jest cała pokryta kamieniami wielkości pięści - oznajmił dziennikarz Reutera, odnosząc się do kamieni, którymi rzucali w siebie manifestanci obu stron.
Zwolennicy Mubaraka przerwali jednak kordon wojskowy rozdzielający ich w centrum stolicy od przeciwników obecnych władz. Jak podaje agencja Reutera, obie strony obrzucają się kamieniami. Żołnierze egipscy przy wsparciu czołgów oddzielają walczących. W ciągu dnia poinformowano, że na placu Tahrir i w jego okolicach rozległy się strzały.
Według telewizji Al Dżazira, na plac Tarhir ściągają nowe grupy demonstrantów.
Zabici i ranni
- Większość ofiar to wynik rzucania kamieniami i ataków przy pomocy kijów i metalowych prętów. O świcie oddano strzały z broni palnej. Prawdziwa liczba ofiar zabranych do szpitala to 836 z czego 86 jest wciąż hospitalizowana, a pięć nie żyje - relacjonował minister w państwowej telewizji. Według najnowszych doniesień liczba ofiar śmiertelnych starć w środę i czwartek nad ranem zwiększyła się do sześciu osób.
Od początku zamieszek, jakie wybuchły po demonstracjach antyprezydenckich w Egipcie, zginęło, według danych ONZ, co najmniej 300 osób.
Strzały o świcie
Nad ranem, jak twierdzą świadkowie, na których powołują się zachodnie agencje, przy biernej postawie wojska i policji, zwolennicy prezydenta Mubaraka otworzyli silny ogień z broni maszynowej do antyrządowych demonstrantów. Na zdjęciach telewizyjnych było widać wiele ambulansów wyjeżdżających z placu. Al-Arabija poinformowała, że po strzelaninie między protestujących wjechały pojazdy opancerzone egipskiej armii.
Przez całą noc na głównym placu Kairu dochodziło do starć między zwolennikami i przeciwnikami prezydenta Hosni Mubaraka. Walczące grupy obrzucały się także butelkami z benzyną i kamieniami.
Partyjne legitymacje zatrzymanych
Egipska armia dokonała aresztowań po starciach - podała telewizja Al-Arabija, nie podając żadnych szczegółów.
Z kolei przeciwnicy prezydenta oświadczyli, że zatrzymali 120 osób mających przy sobie dokumenty świadczące o ich związkach z policją lub partią rządzącą. Kamal Ismail z komitetu organizacyjnego antyrządowych protestów powiedział, że większość tych osób zatrzymano, gdy atakowały opozycyjnych demonstrantów.
Władze Egiptu zaprzeczyły powiązaniom z grupami zwolenników prezydenta Hosniego Mubaraka, atakujących uczestników antyprezydenckich demonstracji. Rzecznik rządu zapowiedział śledztwo, mające wyjaśnić, kto stoi za tymi aktami przemocy.
Zobacz zdjęcia: Kair areną walk.
Premier Egiptu Ahmed Mohammed Szafik przeprosił za atak na przeciwników prezydenta Hosniego Mubaraka i obiecał śledztwo w tej sprawie - poinformowała agencja AP.
Telefon od Obamy
Prezydent USA Barack Obama w rozmowie telefonicznej wezwał Hosni Mubaraka do natychmiastowego odejścia z urzędu. Egipskie ministerstwo spraw zagranicznych oświadczyło, że jest "niedopuszczalne, by zagraniczni przywódcy domagali się natychmiastowego rozpoczęcia fazy przejściowej w Egipcie".
Tymczasem telewizja publiczna podała, że wiceprezydent Omar Suleiman rozpoczął dialog z "partiami politycznymi i siłami narodowymi". Nie podano konkretnie, kto uczestniczy w rozmowach.
Jesteś w Egipcie? Chcesz się podzielić informacjami i oceną sytuacji w tym kraju? ** Opublikujemy Twoją relację w naszym serwisie.