ŚwiatMają noże, kamienie i kije - Kair znów w ogniu walk

Mają noże, kamienie i kije - Kair znów w ogniu walk

Uzbrojeni w noże i kije zwolennicy prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka wracają na plac Tahrir w Kairze, gdzie są zebrani uczestnicy antyrządowego protestu. Armia próbowała rozdzielić wrogie obozy, ale pro-prezydencka grupa przerwała wojskowy kordon. Ponownie wybuchły starcia, obie strony obrzucają się kamieniami, słychać też strzały. Nad ranem na placu otworzono ogień do demonstrantów. Podczas ostatnich zamieszek zginęło sześć osób, a ponad 800 zostało rannych.

Mają noże, kamienie i kije - Kair znów w ogniu walk
Źródło zdjęć: © AFP | Mohammed Abed

03.02.2011 | aktual.: 07.02.2011 12:16

Tłum przemieszcza się z dzielnicy Giza na plac Tahrir po drugiej stronie Nilu.

Agencja AP informuje, że cztery czołgi zajęły pozycje chroniące antyrządowych demonstrantów na placu. Jeden z czołgów wjechał na most wychodzący na plac, wypierając stamtąd młodych ludzi, którzy rzucali kamieniami w manifestantów antyrządowych. Trzy inne czołgi zajęły pozycje między dwoma wrogimi obozami przy północnym krańcu placu.

Zobacz film ze starć: Butelki z benzyną i kamienie - nocne walki w Kairze.

Dziennikarz agencji Reutera poinformował, że wrogie obozy są rozdzielone strefą buforową o szerokości około 80 metrów. AP dodaje, że w strefie stoją uzbrojeni w karabiny żołnierze. Jest to pierwszy przypadek od wybuchu zamieszek w ubiegłym tygodniu, gdy armia podjęła zdecydowane działania, by powstrzymać przemoc.

- Strefa neutralna jest cała pokryta kamieniami wielkości pięści - oznajmił dziennikarz Reutera, odnosząc się do kamieni, którymi rzucali w siebie manifestanci obu stron.

Zwolennicy Mubaraka przerwali jednak kordon wojskowy rozdzielający ich w centrum stolicy od przeciwników obecnych władz. Jak podaje agencja Reutera, obie strony obrzucają się kamieniami. Żołnierze egipscy przy wsparciu czołgów oddzielają walczących. W ciągu dnia poinformowano, że na placu Tahrir i w jego okolicach rozległy się strzały.

Według telewizji Al Dżazira, na plac Tarhir ściągają nowe grupy demonstrantów.

Zabici i ranni

- Większość ofiar to wynik rzucania kamieniami i ataków przy pomocy kijów i metalowych prętów. O świcie oddano strzały z broni palnej. Prawdziwa liczba ofiar zabranych do szpitala to 836 z czego 86 jest wciąż hospitalizowana, a pięć nie żyje - relacjonował minister w państwowej telewizji. Według najnowszych doniesień liczba ofiar śmiertelnych starć w środę i czwartek nad ranem zwiększyła się do sześciu osób.

Od początku zamieszek, jakie wybuchły po demonstracjach antyprezydenckich w Egipcie, zginęło, według danych ONZ, co najmniej 300 osób.

Strzały o świcie

Nad ranem, jak twierdzą świadkowie, na których powołują się zachodnie agencje, przy biernej postawie wojska i policji, zwolennicy prezydenta Mubaraka otworzyli silny ogień z broni maszynowej do antyrządowych demonstrantów. Na zdjęciach telewizyjnych było widać wiele ambulansów wyjeżdżających z placu. Al-Arabija poinformowała, że po strzelaninie między protestujących wjechały pojazdy opancerzone egipskiej armii.

Przez całą noc na głównym placu Kairu dochodziło do starć między zwolennikami i przeciwnikami prezydenta Hosni Mubaraka. Walczące grupy obrzucały się także butelkami z benzyną i kamieniami.

Partyjne legitymacje zatrzymanych

Egipska armia dokonała aresztowań po starciach - podała telewizja Al-Arabija, nie podając żadnych szczegółów.

Z kolei przeciwnicy prezydenta oświadczyli, że zatrzymali 120 osób mających przy sobie dokumenty świadczące o ich związkach z policją lub partią rządzącą. Kamal Ismail z komitetu organizacyjnego antyrządowych protestów powiedział, że większość tych osób zatrzymano, gdy atakowały opozycyjnych demonstrantów.

Władze Egiptu zaprzeczyły powiązaniom z grupami zwolenników prezydenta Hosniego Mubaraka, atakujących uczestników antyprezydenckich demonstracji. Rzecznik rządu zapowiedział śledztwo, mające wyjaśnić, kto stoi za tymi aktami przemocy.

Zobacz zdjęcia: Kair areną walk.

Premier Egiptu Ahmed Mohammed Szafik przeprosił za atak na przeciwników prezydenta Hosniego Mubaraka i obiecał śledztwo w tej sprawie - poinformowała agencja AP.

Telefon od Obamy

Prezydent USA Barack Obama w rozmowie telefonicznej wezwał Hosni Mubaraka do natychmiastowego odejścia z urzędu. Egipskie ministerstwo spraw zagranicznych oświadczyło, że jest "niedopuszczalne, by zagraniczni przywódcy domagali się natychmiastowego rozpoczęcia fazy przejściowej w Egipcie".

Tymczasem telewizja publiczna podała, że wiceprezydent Omar Suleiman rozpoczął dialog z "partiami politycznymi i siłami narodowymi". Nie podano konkretnie, kto uczestniczy w rozmowach.

Jesteś w Egipcie? Chcesz się podzielić informacjami i oceną sytuacji w tym kraju? ** Opublikujemy Twoją relację w naszym serwisie.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (0)