Mafia planowała obrzucić granatami warszawski szpital
W 2000 roku, w ramach mafijnych porachunków, gangsterzy planowali wrzucić granaty do sali warszawskiego szpitala przy ul. Szaserów, w którym leżał ranny przestępca - dowiedział się serwis internetowy tvp.info. Do sądu trafił właśnie akt oskarżenia w sprawie dokonanego tam głośnego zabójstwa bossa grupy markowskiej.
10.04.2009 | aktual.: 10.04.2009 15:46
Andrzej Czetyrko ps. Kikir, trafił do warszawskiego szpitala we wrześniu 2000 roku z raną ręki. Przyczyną była strzelanina spowodowana kłótnią bandytów o podział zysków z napadu na tira. Skonfliktowani z nim gangsterzy kilkakrotnie próbowali dostać się do rannego bossa, by dokończyć zaplanowaną na nim egzekucję. Przepłaszały ich jednak pielęgniarki.
- Wówczas pojawił się pomysł, by do sali, w której leży "Kikir”, wrzucić granaty. Nikt nie liczył się z dodatkowymi ofiarami, których w szpitalu byłoby zapewne bardzo wiele. W końcu spiskowcy zdecydowali się jednak, że wyrok wykona w bardziej tradycyjny sposób Albert P. "Alik" - opowiada policjant wydziału do walki z terrorem i zabójstw komendy stołecznej.
- Ustaliliśmy wszystkie osoby i okoliczności zamachu. Niektórzy podejrzani zaginęli bez śladu lub zostali zamordowani - opowiada jeden ze śledczych wydziału ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji warszawskiej prokuratury apelacyjnej.
Aktu oskarżenia nie dożył m.in. sam "Alik", główny wykonawca zbrodni. Prokuratura oskarżyła jednak jej zleceniodawców”: Jerzego B. ps. Jurij, Marka K. ps. Muł i Wojciecha Ć. ps. Wiara, którzy zapłacili za zabójstwo około 10 tys. zł. 20 października 2000 roku niezatrzymywany przez nikogo morderca wszedł do szpitalnej sali, w której leżał "Kikir", sześciokrotnie do niego strzelił i spokojnym krokiem wyszedł. Pół roku później sam został zastrzelony na warszawskiej Woli.
Ustalenie okoliczności mordu w szpitalu zajęło śledczym blisko dziewięć lat. Bandytów udało się oskarżyć dzięki zeznaniom świadka koronnego i współpracy niektórych członków grupy markowskiej. Za udział w zamachu na Andrzeja Cz. pięciu oskarżonym grozi od 12 do 25 lat więzienia lub dożywocie.
Rafał Pasztelański