Łyżwiński: nawet gdybym umarł, nikt by nie uwierzył
Poseł Samoobrony Stanisław Łyżwiński, który
przebywa w gdańskim szpitalu, uważa, że został pozbawiony prawa do
obrony. Dodał, że nawet gdyby już nie żył, rządzący głosowaliby ws. jego immunitetu i aresztowania.
23.08.2007 | aktual.: 23.08.2007 14:47
Sejm ma głosować nad wnioskami prokuratury o uchylenie mu immunitetu i zgodę na jego tymczasowe aresztowanie w związku z tzw. seksaferą w Samoobronie. Kierujący klubem Samoobrony Krzysztof Sikora poinformował, że zwrócił się do marszałka Sejmu o przełożenie z czwartku na piątek punktu dotyczącego uchylenia immunitetu posłowi Stanisławowi Łyżwińskiego, ale Ludwik Dorn się na to nie zgodził.
Zgodnie z regulaminem poseł ma prawo zabrać głos w swoim imieniu. To prawo zostało odebrane - powiedział Sikora.
Jeżeli ktokolwiek mówi dziś z układu rządzącego, że w Polsce mamy demokrację, to jest wielkie nieporozumienie. Podejrzewam, że gdybym był dzisiaj w prosektorium, to też by w to nie uwierzyli i głosowali za uchyleniem immunitetu i aresztowaniem - powiedział poseł Samoobrony.
Chcemy, by najpierw komisja ds. służb specjalnych stwierdziła, czy śledztwo w sprawie seks-afery nie było sterowane politycznie- tak dla "Wprost" uzasadniał wniosek Janusz Maksymiuk, wiceszef Samoobrony. Chodzi także o stan zdrowia posła - dodał Maksymiuk.
Łyżwiński przebywa w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku od poniedziałku, z podejrzeniem choroby wieńcowej. Nie wie, kiedy będzie mógł opuścić szpital.
Poseł zaznaczył, że z powodu pobytu w szpitalu, choć chciał, nie mógł uczestniczyć we wtorek w posiedzeniu sejmowej komisji regulaminowej, która kończyła opiniowanie wniosków prokuratury, ani też może wystąpić w czwartek z trybuny sejmowej. Dodał, że od początku ujawnienia tzw. seksafery deklarował, że dobrowolnie zrzeknie się immunitetu.
Tymczasem wielki strach ogarnął tych, którzy boją się tego, co mam do powiedzenia. I dlatego postanowiono, żebym nie mógł w Sejmie wystąpić, bez względu na to, czy jestem w stanie, czy też nie - powiedział Łyżwiński. Podkreślił, że ma dokumenty, które "odtworzą całą drogę seksafery, kto ją finansował, kto za tym stał".
Na pytanie, czy boi się aresztowania, poseł odpowiedział: Człowiek, który mówi, że niczego się w życiu nie boi, to nie do końca ma dobrze ze zmysłami. To jest sprawa typowa polityczna. Pójść do więzienia za politykę w rzekomo IV RP to może nie przyjemność, ale pewna satysfakcja.
Łyżwiński jest pewien, że w sprawie tzw. seksafery doszło do ręcznego sterowania prokuraturą. Tu chodzi o metodę tego typu: areszt, przetrzymywać 3-4 lata, nie przesłuchiwać i w ten sposób niszczy się polityka - dodał.
Jeszcze w czwartek posłowie mają zapoznać się ze sprawozdaniem komisji regulaminowej, która rekomenduje Sejmowi, by zgodził się zarówno na uchylenie immunitetu Łyżwińskiemu, jak i na jego tymczasowe aresztowanie; a następnie głosować.
Łódzka prokuratura, która prowadzi postępowanie w sprawie tzw. seksafery, chce postawić Łyżwińskimu siedem zarzutów. Nie jest wykluczone, że w Sejmie posła będzie reprezentował jego adwokat.
Sejm uchyla immunitet i wyraża zgodę na tymczasowe aresztowanie większością co najmniej dwóch trzecich głosów w obecności co najmniej połowy ogólnej liczby posłów.