"Lustracja w Polsce narzędziem odwetu i polityki"
Na łamach "New York
Timesa" znany prawnik konstytucjonalista, profesor Wiktor
Osiatyński, ostro skrytykował tryb lustracji w Polsce ustalony w
ustawie uchwalonej przez parlament w zeszłym roku.
23.01.2007 01:50
Zdaniem autora, profesora Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego, lustracja w Polsce stała się "narzędziem nie tylko odwetu, ale i polityki".
"To, co może wyglądać na wysiłek zażegnania sporu o komunistyczną przeszłość (w Polsce), jest czymś zupełnie innym. Jest to atak na pojednanie i pokoleniowa walka o władzę" - pisze Osiatyński w artykule, zatytułowanym "Polska ułatwia polowanie na czarownice".
Nawiązując do sprawy arcybiskupa Stanisława Wielgusa, autor przypomina, że w 2000 r. Sąd Najwyższy orzekł, iż tych, którzy tylko pozorowali współpracę ze służbą bezpieczeństwa, podpisując porozumienie i spotykając się z agentami, ale nie dostarczając im żadnych ważnych informacji, nie można uważać za kolaborantów.
"Według tych kryteriów, arcybiskup Wielgus nie był tajnym agentem, chociaż podpisał dwie umowy o współpracy. Dokumenty nie dowodzą, by kiedykolwiek dostarczył jakiś raport" - pisze Osiatyński.
Jego zdaniem, ustawa o lustracji z października ub.r. stała się instrumentem politycznym dla braci Kaczyńskich, którym - jak twierdzi - zależy na zastąpieniu "całej generacji starych polityków (solidarnościowych) "przez ludzi im lojalnych z "młodszego pokolenia na prawicy".
"Nowa ustawa lustracyjna wydaje się dobrze służyć tym celom. Osłabia ona proceduralne zabezpieczenia przeciw fałszywym oskarżeniom, eliminując domniemanie niewinności i umożliwiając publikowanie zawartości teczek (bezpieki) każdego, kto działa w sferze publicznej. Innymi słowy, obecnie praktycznie każdy funkcjonariusz urzędujący, lub aspirujący do władzy, który żył w czasach komunizmu, może stać się obiektem oszczerstwa" - czytamy w artykule.
"Kartoteki stworzone przez służbę bezpieczeństwa służą dziś nowej generacji zdecydowanie antykomunistycznych młodych aparatczyków, którzy posługują się przeszłością dla swojej kariery" - pisze Osiatyński.
"Jest to oczywiście smutne, ale nie zaskakujące. Polityka rodzi konflikt. Dlatego właśnie politycy powinni zostawić w spokoju delikatną rzeczywistość moralności. W RPA Komisję Prawdy i Pojednania (zajmującą się rozrachunkami z apartheidem - przyp.PAP) oddzielono od bieżącej polityki. W Polsce przeszłość stała się łupem dzisiejszych myśliwych, raz jeszcze dowodząc, że kiedy tylko historia wpada w ręce polityków, zafałszowana prawda staje się narzędziem dla ich własnych celów" - konkluduje autor.
Tomasz Zalewski