Łukaszenka: nie będzie presji na opozycję z powodu wybuchu
Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka
powiedział, że władze nie podejmą działań przeciwko
opozycji w związku z wybuchem na koncercie w Mińsku z okazji Dnia
Niepodległości. W następstwie eksplozji zostało rannych ponad 50 osób.
05.07.2008 | aktual.: 05.07.2008 17:27
Dotychczas nikt nie przyznał się do tego aktu przemocy, a prezydent Łukaszenka, który znajdował się nieopodal miejsca wybuchu, uznał, że nie była to próba zamachu na jego życie.
Białoruska opozycja wyraziła obawy, że eksplozja, do której doszło w nocy z czwartku na piątek podczas koncertu w centrum stolicy, zostanie wykorzystana przeciw niej.
Liberalna Zjednoczona Partia Obywatelska (ZPO) Anatola Labiedźki wezwała w piątek władze, aby powstrzymały się od pokusy wykorzystania incydentu do prowadzenia kampanii przed wyborami parlamentarnymi w warunkach stanu wyjątkowego i organizowania krucjaty przeciw przeciwnikom politycznym.
Wybory do parlamentu planowane są na Białorusi na 28 września.
Czemu mielibyśmy przykręcać śrubę, co się takiego stało, byśmy mieli to robić? - powiedział Łukaszenka, odpowiadając na pytanie dziennikarzy o opinię opozycji. Przykręcimy śrubę tym, którzy są za to odpowiedzialni - powiedział prezydent po wizycie w muzeum wojskowym pod gołym niebem w okolicach Mińska.
Władze oświadczyły w piątek, że wybuch był działaniem chuligańskim; określenia tego często używano w czasach radzieckich, by zbagatelizować znaczenie podobnych incydentów.
Prezydent Łukaszenka powiedział, że USA zaproponowały pomoc techniczną w zbadaniu wybuchu. Przedstawiciele władz amerykańskich nie skomentowali tego oświadczenia.
Między Waszyngtonem a Mińskiem trwa w ostatnich miesiącach dyplomatyczny spór, a USA, tak jak wiele innych państw zachodnich, zarzucają władzom Białorusi łamanie praw człowieka.