Łukaszenka: krok w lewo, krok w prawo i już obserwatorów nie ma!
Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka
oświadczył, że nie boi się obserwatorów OBWE na marcowych
wyborach prezydenckich, bo nie zamierza fałszować wyników
głosowania.
Jeśli wiemy, że zwyciężymy, to po co bać się obserwatorów? W czym oni mogą przeszkodzić? Zostali uprzedzeni, znają nasze prawa: dlatego krok w lewo, krok w prawo - i już was tu jutro nie ma - powiedział podczas wizyty w średniej szkole wojskowej w Mińsku.
Nie przeceniam swoich możliwości, komuś prezydent się nie podoba, nie podoba się mój styl pracy, ale ja znam nastroje ludzi. Wiemy, ilu ludzi jest gotowych zagłosować na prezydenta - cytuje jego słowa agencja Interfax-Zapad.
Dla nas jest bardzo korzystne, by pokazać uczciwym i nieuczciwym ludziom, jak przebiegną wybory prezydenckie. My w żadnym wypadku nie będziemy wyborów fałszować, lecz będziemy walczyć - zaznaczył Łukaszenka.
Wcześniej, zapraszając międzynarodowych obserwatorów na wybory, prezydent mówił, że zdaje sobie sprawę, iż nie uznają oni tego głosowania. Niech przyjeżdżają, nawet nasi przeciwnicy. My wiemy, że nie uznają naszych wyborów, że będą je opluwać - powiedział wówczas.
W czwartek białoruska telewizja cytowała obszernie przedstawiciela rosyjskiego MSZ Michaiła Kamynina, który zarzucił misji obserwacyjnej OBWE stronniczość. Powiedział, że jej członkowie już teraz "wyciągają daleko idące wnioski o braku niezbędnych warunków do przeprowadzenia w republice demokratycznych wyborów".
Rzecznik prasowy białoruskiego MSZ Andrej Papou powiedział w telewizji, że Mińsk całkowicie zgadza się z tą oceną, i określił ją jako "wspólne stanowisko".
Bożena Kuzawińska