Łukasz Mężyk: sprawą inwigilacji dziennikarzy powinien zająć się Trybunał Stanu
- To jest niesympatyczne i niefajne. Sprawdzanie bilingów dziennikarza oznacza, że sprawdza się wszystkich jego rozmówców - mówiła w programie Wirtualnej Polski #dziejesienazywo Eliza Olczyk, publicystka "Wprost", która ma być w grupie dziennikarzy podsłuchiwanych za rządów PO-PSL. Łukasz Mężyk z portalu 300polityka.pl stwierdził, że tą sprawą powinien zająć się Trybunał Stanu.
Olczyk stwierdziła, że początkowo fakt, iż była sprawdzana przez służby, nie zrobił na niej wrażenia. - Ale w ostatnim raporcie przeczytałam, że mogły być sprawdzane moje bilingi z całego roku poprzedzającego rok 2009, czyli afery hazardowej, od której mogłabym być inwigilowana. Mogło być sprawdzane moje życieżycie prywatne, kariera zawodowa - mówiła.
- Umówmy się, że sprawa jest chyba jednak ważniejsza - zauważył prowadzący program Robert Mazurek. - Nie wiemy, czy możemy się domagać jakiegoś zadośćuczynienia, złożenia doniesienia o popełnieniu przestępstwa wobec nas. Nie wiemy, jaka była podstawa - odparła dziennikarka.
Łukasz Mężyk wyraził nadzieję, że ta sprawa zostanie doprowadzona do końca. - Że zostaną opublikowane dokumenty, kto podpisywał zgody, i że skończy się to Trybunałem Stanu w końcu. TS nie ma za wiele do roboty. Ta sprawa powinna się przed nim skończyć - mówił.
- Ponieważ oba moje telefony są na moje nazwisko, a jednym z nich posługuje się moja żona, która jest radcą prawnym, to jej tajemnica zawodowa runęła. Wolałbym, żeby państwo zajmowało się poważniejszymi sprawami niż inwigilowaniem felietonisty. Gdybym jeszcze był dziennikarzem śledczym, kontaktował się z terrorystą, który chce wysadzić Sejm w powietrze albo chociaż Łukasza Mężyka - powiedział Mazurek, który również miał być sprawdzany przez służby.
- To jest problem. Najlepiej by było gdybyśmy poznali te dokumenty. Bez tego możemy tylko gdybać - przyznała Olczyk.
- Łukaszu, ciebie nie inwigilowano. Jak się z tym czujesz? - pytał prowadzący. - No właśnie źle - odparł Mężyk.