PolskaLuiza Kobyłecka szczerze o matce Madzi z Sosnowca

Luiza Kobyłecka szczerze o matce Madzi z Sosnowca

- Katarzyna jest świetną manipulantką. Od dawna bałam się, że okazywana jej przez Krzysztofa pomoc, obróci się przeciwko niemu - mówi o matce Madzi z Sosnowca Luiza Kobyłecka. Partnerka i asystentka Krzysztofa Rutkowskiego nie kryje oburzenia zachowaniem matki Madzi z Sosnowca. - Okazała się nielojalna, zawiodła wszystkich, oszukała nas - podkreśla. Jej zdaniem media zepsuły Waśniewskich, zrobiły z tej historii "kiepską telenowelę".

04.04.2012 | aktual.: 05.04.2012 13:40

Kobieta zniknęła z łódzkiego mieszkania, które Waśniewskim udostępnił Krzysztof Rutkowski, w środę rano. Tego dnia wraz z mężem miała poddać się badaniom wariograficznym. Wieczorem odnalazła się na działce matki w Sosnowcu.

- O zniknięciu matki Magdy dowiedzieliśmy się około 10 od naszego człowieka, który pojechał do ich mieszkania. Gdy usłyszeliśmy, że jej nie ma, tylko spojrzeliśmy na siebie z Krzysztofem. Swoim zachowaniem Katarzyna pokazała, jakim naprawdę jest człowiekiem. Okazała się nielojalna, zawiodła wszystkich, oszukała nas, zakpiła z Krzysztofa, który okazał jej tyle pomocy i serca - mówi Wirtualnej Polsce Luiza Kobyłecka.

Dodaje, że jest jej - jako partnerce Krzysztofa – przykro. – Katarzyna wykorzystała go, jego dobroć. Przecież on pomagał im bezinteresownie, zaproponował swoje mieszkanie, ochraniał ich, wszystko za darmo. Swoją ucieczką wszystko przekreśliła. Zawiodła nas. Na miejscu Krzysztofa poczułabym się mocno urażona. Nie dziwię mu się, że zapowiedział, że nie zamierza im już więcej w żaden sposób pomagać – podkreśla.

Pytana, co sądzi o zniknięciu kobiety, tłumaczy, że ma w tej sprawie swoje prywatne zdanie, ale nie chce się nim dzielić. – Większość ludzi myśli teraz, że Katarzyna zabiła Madzię, dlatego uciekła. Ja nie chcę nikogo osądzać. Może nie wytrzymała ciśnienia, bała się badania wariografem, tego, że zakładając, że jest niewinna, źle w nim wypadnie. Ale mogła do nas zadzwonić, powiedzieć, że rezygnuje, jednak nie weźmie udziału w badaniu, a nie uciekać – zaznacza.

Kobyłecka wyjaśnia, że ostatni raz widziała się z Waśniewskimi w piątek. Razem z Krzysztofem Rutkowskim byli w ich mieszkaniu. - Powiedzieli nam, że chcą przebadać się wariografem, ponieważ mają dość oskarżeń, że są zabójcami Madzi. To wyszło od nich. Chcieli się zrehabilitować w oczach społeczeństwa. Udowodnić, że są czyści – tłumaczy. Dodaje, że rozmawiał z nimi Bartek. - Katarzyna siedziała obok, nie odzywała się. Od początku tak się zachowywała. Kontakt z nią był raczej niewerbalny. To Bartek zabierał głos, ona przeważnie siedziała cicho, czasami tylko się uśmiechała – opowiada partnerka i asystentka Rutkowskiego.

Manipulantka

Kobyłecka nie przypomina sobie w zachowaniu matki Madzi jakiejś zmiany, niczego, co mogłoby wskazywać, że myśli o ucieczce. – Ona zawsze, od samego początku była taka sama - mocno introwertyczna, zamknięta w sobie. Porcelanowa, kamienna twarz, z której nic nie dało się wyczytać. W piątek było tak samo – wspomina. Jej zdaniem Katarzyna jest świetną manipulantką. – Od dawna bałam się, że okazywana jej przez Krzysztofa pomoc, obróci się przeciwko niemu. I teraz tak właśnie się stało – zaznacza.

Czy Bartek wiedział o planach żony? - Katarzyna zostawiła dla niego list pożegnalny. Napisała w nim m.in. że nie chce być dla niego dłużej ciężarem i dlatego odchodzi. Bartek pokazał ten list Krzysztofowi. Nie potrafię powiedzieć, czy on o wszystkim wiedział czy nie, ale jak mógł rano nie zauważyć zniknięcia żony? Dlaczego do nikogo nie zadzwonił? – dziwi się Kobyłecka.

Zapytana, co dalej z łódzkim mieszkaniem, w którym mieszkali Waśniewscy, wyjaśnia, że nie wie jeszcze, co postanowił Krzysztof, ale nie wyklucza, że Bartek przeniesie się z powrotem do Sosnowca. – To mieszkanie miało zapewnić rodzicom Magdy spokój i bezpieczeństwo. Teraz jednak i tak wszyscy znają ten adres. Bartek ma rodzinę, może ona go teraz przygarnie. Krzysztof powiedział bowiem krótko: „To koniec. Nie będę im więcej pomagał” – tłumaczy.

Luiza Kobyłecka podkreśla, że Waśniewscy są dorosłymi ludźmi i muszą ponieść konsekwencje swojego zachowania. – Od dawna to powtarzałam. Oni są kompletnie niedojrzali. Do tej pory jedyną pewną winą Katarzyny było to, że oszukała wszystkich, mówiąc, że Magda została porwana. Ludzie przy -17 stopniach rozklejali plakaty, rozdawali ulotki… Gdy przed kamerami płakała i prosiła porywacza, żeby oddał jej dziecko, wszyscy jej wierzyli. Ja też. Później gdy okazało się, że cały czas kłamała, ludzie zaczęli wątpić w jej łzy. Katarzyna i Bartek dostali jednak szansę od Krzysztofa, który wyciągnął do nich dłoń, chciał im pomóc. Dał im mieszkanie, pomagał szukać pracy, chciał ich usamodzielnić… A ona teraz po prostu bez słowa uciekła. Zachowała się nie fair. Ja już jej nie wierzę – mówi.

Czy Krzysztof Rutkowski włączy się w poszukiwania Waśniewskiej? – Krzysztof powiedział oficjalnie, że nie będzie jej szukał. Zawiadomił jedynie policję o zaginięciu – wyjaśnia Kobyłecka. Pytana, czy Rutkowski będzie składał zeznania w prokuraturze, tłumaczy, że jeśli dostanie wezwanie na pewno się tam stawi.

Kobyłecka nie ukrywa, że jest zaskoczona takim obrotem sprawy. – Śledztwo coraz bardziej się komplikuje, zamiast odpowiedzi, mamy tylko kolejne pytania - podkreśla. Potwierdza informację, że mecenas Marcin Szymonek zrezygnował z reprezentowania Waśniewskiej. Czy miało to związek z mającym odbyć się badaniem na wariografie? Kobyłecka przyznaje, że nie zna przyczyn decyzji adwokata, ale nie wyklucza, że mogła się do tego przyczynić zapowiedź testu na wykrywaczu kłamstw. – Może nie była to główna przyczyna, ale jednak dało to nam do myślenia – zaznacza.

"Media ich zepsuły"

Partnerka Rutkowskiego nie ukrywa, że jest zmęczona sprawą rodziców Madzi z Sosnowca i nie rozumie, dlaczego media tak interesują się tą parą. – Oni nie zasługują na uwagę, którą im się poświęca. Ci ludzie stali się celebrytami na grobie swojego dziecka. Gdy zobaczyli, jak zabiegają o nich dziennikarze, zaczęli wyżej nosić głowy, wybierać, komu udzielą wywiadu, komu nie, liczyć, ile dostaną za to pieniędzy. W ogóle nie widać po nich żałoby. Dziennikarze śledząc każdy krok Katarzyny i Bartka zepsuli ich. Zrobiła się z tego kiepska telenowela, teatr dla ubogich – uważa Kobyłecka.

Jej zdaniem wszyscy powoli zapominają, że za całą historią kryje się śmierć dziecka. - Ta kobieta zachowała się niemoralnie zarówno wobec własnego męża, rodziny, jak i wszystkich, którzy uwierzyli w jej kłamstwa. Matka, która w niehumanitarny sposób zakopała swoje dziecko pod gruzami, jest stawiana na piedestale. To naprawdę jest tak ciekawe? – pyta.

Paulina Piekarska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3111)