"Ludzie nie wiedzą, że politycy odstawiają show"
- Zwykli ludzie nie zdają sobie sprawy, że dwaj politycy, którzy w mediach wieszają na sobie psy, po programie przybiją piątkę z zadowolenia, jaki to świetny show odstawili, i pojadą do restauracji na wspólny obiad - mówi w wywiadzie dla dziennika "Metro" prof. Jakub Zdzisław Lichański.
Posłowie na oczach całego narodu obrzucają się obelgami. Prezenterzy telewizyjni zamieniają debaty polityczne w starcia: kto bardziej przyłoży przeciwnikowi. Sami nie jesteśmy lepsi: na forach internetowych wylewamy kubły frustracji i agresji. W końcu jeden z Polaków z nienawiści politycznej zabija człowieka. Co nas tak zatruło? O tym "Metro" rozmawia z prof. Jakubem Zdzisławem Lichańskim - kierownikiem Pracowni Badań Historii i Teorii Retoryki oraz Zakładu Retoryki i Mediów Wydziału Polonistyki UW, członkiem The International Society for the History of Rhetoric.
- Obraz polityki w mediach ma na nas ogromny wpływ. Politycy to lekceważą. Zachowują się tak, jakby nie znali podstawowej teorii językoznawczej: jeśli systematycznie kogoś wyśmiewam, mówię o nim świnia, oszust - czy odwrotnie, wychwalam go, mówię jaki wspaniały - to te słowa stają się rzeczywistością. Słowa kreują świat. Między innymi dlatego, że słuchacze przyjmują je w sensie dosłownym, realnym - mówi profesor.
Politycy oddzielają "walkę" od "walki politycznej", "prawdę" od "prawdy politycznej" i "życie" od "życia politycznego". A my? - pyta gazeta.
- Zwykli ludzie nie zdają sobie sprawy, że dwaj politycy, którzy w mediach wieszają na sobie psy, po programie przybiją piątkę z zadowolenia, jaki to świetny show odstawili, i pojadą do restauracji na wspólny obiad. Wielu z nas słusznie odebrałoby to jako fałsz. Ale dzięki takiej schizofrenii, nawet uczciwy prywatnie polityk może znajdować wytłumaczenie dla swych niecnych zagrywek w życiu publicznym - odpowiada naukowiec.