Ludzie Leppera zbierali haki jako "dziennikarze"
Wysłannicy Andrzeja Leppera, podszywając się pod dziennikarzy "Wprost", zbierali haki na Anetę Krawczyk - ustalił "Wprost".
23.09.2007 17:12
Robili to aresztowany w związku z aferą korupcyjną w resorcie rolnictwa Piotr R., oraz jego brat Janusz Ryba. Przemierzając Polskę, wypytywali znajomych bohaterki seks-afery o jej relacje z mężczyznami. Jak ustaliliśmy, zadanie specjalne miał braciom zlecić sam Andrzej Lepper.
O Piotrze R. zrobiło się głośno gdy w lipcu 2007 r. zatrzymało go Centralne Biuro Antykorupcyjne. Według śledczych, razem z Andrzejem K. chciał wyłudzić od podstawionego przez CBA biznesmena 3 mln zł za odrolnienie 35-hektarowej działki w Muntowie na Mazurach. R. wielokrotnie chwalił się, że u Leppera może załatwić wszystko. Okazuje się, że i on świadczył szefowi Samoobrony nietypowe usługi.
"Zlecenie" na Anetę Krawczyk mieli wydać Piotrowi R. i jego bratu Andrzej Lepper i Stanisław Łyżwiński. Chodziło o skompromitowanie ich dawnej znajomej, która w grudniu 2006 r. oskarżyła publicznie obu polityków o seksualne wykorzystywanie. W kwietniu 2007 r. Lepper zapowiedział, że wkrótce ujawni wstydliwe szczegóły z życia Krawczyk.
Łyżwiński spotkał się z Piotrem R. w swoim domu pod Grójcem. Wymyślili, że doradca Leppera, dawniej dziennikarz TVP, poda się za redaktora tygodnika "Wprost" i zacznie zbierać kompromitujące informacje o Krawczyk pod pozorem dziennikarskiego śledztwa. Podobno wzięli też z sobą kamerę - mówi informator tygodnika.
Piotr R. poprosił o pomoc swojego brata Janusza. Z nim i zaprzyjaźnioną kobietą odwiedzili m.in. rodzinę Anety Krawczyk w okolicy Radomska. Trafili także do Andrzeja Ch. Wypytywali mojego wujka, czy często przywoziłam do domu mężczyzn. Wujek się zdenerwował i ich przepędził z podwórka - mówi "Wprost" Aneta Krawczyk. Potem R. skarżył się Łyżwińskiemu, że musieli uciekać, bo rodzina Anety nie "łyknęła", że są z "Wprost" - mówi osoba z bliskiego otoczenia Leppera. Rzekomi dziennikarze "Wprost" nie poddawali się. Odwiedzili m.in. byłego męża Anety Krawczyk. Wyniki "dziennikarskiego śledztwa" okazały się jednak mizerne.
Andrzej Lepper nie zaprzecza, że szukał informacji o Krawczyk, ale twierdzi, że nie wie nic o tym, by ktokolwiek z Samoobrony podszywał się pod dziennikarzy "Wprost". Kontaktów z Piotrem R. i Łyżwińskim nie zamierzam się wypierać. Rozmawialiśmy o seksaferze, zastanawialiśmy się, jakie konsekwencje dla Samoobrony może mieć ta sprawa. Chcieliśmy się też czegoś dowiedzieć o Anecie Krawczyk, ale nigdzie Piotra R. nie wysyłałem. Ludzie sami z różnymi informacjami o Krawczyk do nas przychodzili - zapewnia "Wprost" szef Samoobrony.