Łowy na kojota w nowojorskim Central Parku
Policyjni snajperzy uzbrojeni w naboje ze środkiem usypiającym, strażnicy parkowi oraz śmigłowiec prowadzili łowy na dzikiego kojota, który zabłąkał się na Manhattan do nowojorskiego Central Parku. Schwytano go w środę. Kojota, którego personel Central Parku zdążył już nazwać Halem, zauważono po raz pierwszy w niedzielę.
W pewnym momencie, kiedy wydawało się, że już udało się zagonić zwierzę w róg parku, sprytny kojot wskoczył do wody, zanurkował i przepłynął pod mostem i pobiegł dalej. W końcu udało się go dopaść - powiedział rzecznik nowojorskich terenów zielonych Ashe Reardon.
Kojot na Manhattanie to nietypowa sprawa, zwłaszcza, że musiał przepłynąć przez rzekę, żeby tu dotrzeć - powiedział komisarz ds. parków Adrian Benepe. Dodał, że zwierzę wcale nie wyglądało na zmartwione, najwidoczniej "kojoty muszą mieć w sobie żyłkę awanturniczą".
Podczas spotkania z dziennikarzami burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg powiedział: "To Nowy Jork i sugerowałbym, że to kojot ma większe problemy niż my".
Schwytany kojot trafi na objęty ochroną przyrody teren w górnej części stanu Nowy Jork. Poprzedni, który zabłąkał się do Central Parku w 1999 roku, mieszka od tego czasu w ogrodzie zoologicznym w Queens.