Losy okrętu marynarki wojennej ORP "Żuraw"
Młodość, odwaga, porwanie okrętu i śmierć. Historia zbuntowanych marynarzy na ORP Żuraw stanowiłaby bardzo dobry scenariusz dla filmu, gdyby nie je tragiczne zakończenie i kary wieloletniego więzienia.
Marynarka Wojenna w latach pięćdziesiątych przechodzi bardzo poważne problemy. Starych przedwrześniowych oficerów wtrącono do więzienia, a zastąpiono sowieckimi żołnierzami, tzw. popi, czyli "pełniący obowiązki polaka". Młodym ludziom w nieskończoność przedłuża się służbę wojskową, a wypłacany żołd jest dramatycznie niski. Do tego dochodzi postępująca sowietyzacja marynarki oraz zaostrzenie kursu politycznego, wyrażające się między innymi w indoktrynacji.
Okręt Marynarki Wojennej "Żuraw" wyruszył z Gdyni do Kołobrzegu 22 lipca 1951 roku. Celem rejsu było dokonanie pomiarów głębokości oraz oczyszczenie torów wodnych. Jednocześnie statek holował tarcze strzelnicze przygotowane do strzelań artyleryjskich w czasie zbliżających się manewrów.
1 sierpnia, kiedy okręt zrealizował wszystkie postawione cele wyruszył, do swego macierzystego portu w Gdyni. Dowódca kmdr ppor Arkadiusz Ignatowicz zarządził krótką odprawę, podczas której przedstawiono rozkład wacht. Po czym marynarze rozpoczęli służbę, a oficerowie poszli zaznajamiać się z politrukiem, który zaokrętował się w Kołobrzegu.
W tym samym czasie marynarz Henryk Barańczak zdobył klucz do schowka z bronią i wykradł ją. Ok. godz. 19:00 uzbrojony Barańczak wraz z dwoma innymi marynarzami - st. mar. Wojciechem Pierścionkiem i st. mar. Jerzym Czarnieckim wpadł do kabiny i w ostrych słowach poinformował oficerów o buncie oraz zmianie kursu. Zaskoczeni oficerowie byli całkowicie bezbronni. Ich broń znajdowała się, zgodnie z wytycznymi MON, w magazynie Sztabu Marynarki Wojennej mieszczącym się w Gdyni. W efekcie dowodzący okrętem zostali zamknięci w mesie. Do buntu przyłączali się wszyscy marynarze - 12 osób. Po odizolowaniu oficerów Barańczak nakazał radiotelegrafiście zerwanie kontaktu z lądem i wykreślenie kurs w stronę szwedzkiego miasta Ystad.
"Żuraw" zakotwiczył w porcie Ystad 2 sierpnia ok. godz. 6:00. Na pokład weszły trzy osoby - oficer policji, jeden cywil oraz Polka jako tłumaczka. Kmdr ppor. Ignatowicz stwierdził, iż pozwoli zejść z okrętu marynarzom dopiero po rozmowie z przedstawicielem polskiej służby konsularnej. Była to próba wyrobienia sobie alibi. O azyl w Szwecji poprosiło 11 marynarzy. Na okręcie pozostał tylko jeden. Kiedy chętni zeszli na ląd, okręt w asyście szwedzkiej kanonierki wyszedł z portu.
Podczas powrotu do Gdyni dowódca okrętu otrzymał rozkaz nawiązania połączenia z ORP "Błyskawica”" i podawania własnego położenia. Kmdr. ppor. Ignatowicz zrozumiał, iż wysłano im na spotkanie niszczyciel. Spotkanie się z ORP Burza na morzu dałoby bardzo szerokie pole do popisu ówczesnej propagandzie. Toteż dowódca "Żurawia" zdecydował się na zmianę kursu. Nowy szlak został wytyczony prostopadle do linii brzegowej, wzdłuż której miał iść okręt, tak, aby nie napotkać niszczyciela. W piątek 3 sierpnia, ORP "Żuraw" zacumował w swoim macierzystym porcie.
Losy załogi statku potoczyły się bardzo różnie. Buntownicy, krótko po uzyskaniu azylu wyemigrowali do Ameryki Północnej. Załoga statku, która powróciła do kraju została uraczona dwoma procesami. Jednym dla marynarzy oraz drugim dla oficerów. Tadeusz Lata był jednym z marynarzy, który zdecydował się wrócić do Polski z Ystad.
W toku brutalnego postępowania przygotowawczego został przymuszony do złożenia zeznań o istnieniu grupy, która przygotowuje się do zdrady ojczyzny na Flotylli Trałowców oraz okręcie podwodnym B-11. Konsekwencje wyciągnięto wobec wszystkich osób wskazanych przez marynarza. Otrzymały wyroki od 10 do 15 lat pozbawienia wolności.
Zupełnie inny los spotkał oficerów. Za tchórzostwo w obliczu nieprzyjaciela i oddanie okrętu bez walki - kmdr ppor. Iwanow i por. Ignatowicz zostali skazani przez sędziego majora Obsta na 15 lat więzienia, a oficer polityczny "Żurawia" ppor. Bogumił na 12 lat. Prokurator wojskowy Leonard Azarkiewicz żądał kary śmierci. Wszyscy trzej zostali zdegradowani oraz stracili prawa polityczne na okres pięciu lat.
Marynarze i podoficerowie otrzymali kary od 2 do 10 lat pozbawienia wolności. Jedną osobę - marynarza Borgosza uniewinniono. Uciekinierzy zaś zaocznie zostali skazani na karę śmierci.