PolskaLondek Niezdrój

Londek Niezdrój

Wraz z otwarciem granic i możliwością podjęcia pracy w Wielkiej Brytanii wielu Polaków wybrało się w tym kierunku w poszukiwaniu lepszego życia. Niestety - bez znajomości języka i odpowiednich kontaktów ciężko osiągnąć w Anglii sukces. Mimo że stanowimy tam bardzo liczną grupę - Polacy nie będą sprzymierzeńcami w poszukiwaniach pracy.

26.06.2004 | aktual.: 26.06.2004 09:59

Codziennie do samego Londynu (w żargonie pracujących tu Polaków - po prostu Londka) przyjeżdża kilkanaście autokarów z Polski. Wiozą ludzi pełnych chęci do pracy i nadziei na godziwy zarobek. Jednak większość z nich nie zdaje sobie sprawy, co czeka ich w Anglii. Nie mają żadnych kontaktów, które pomogłyby im zdobyć jakąkolwiek pracę, a co gorsza, nie potrafią porozumieć się w języku angielskim. "Express" dotarł do młodych osób, które przebywały w Wielkiej Brytanii ponad rok i mogą wiele powiedzieć o sytuacji, w jakiej znajdują się Polacy. Ich opinia potwierdza, że do końca nie wiemy, na co się porywamy.

- Na pewno taki wyjazd jest dobrą szkołą - zarówno samodzielności, jak i nauki języka. Gdy wyjechałam do Anglii w zeszłym roku, miałam ten komfort, że praca już na mnie czekała - mówi Oliwia, która wróciła właśnie do Bydgoszczy z wyjazdu na saksy. - Teraz sporo osób przyjeżdża do Anglii, nie mając nic załatwionego.

Mieszkańcy Londynu są przyzwyczajeni do widoku wielu cudzoziemców i nielegalnych emigrantów, ale takiej liczby chyba się nie spodziewali. Atmosfera nie jest dla Polaków najlepsza. Krótko przed rozszerzeniem Unii Europejskiej w lokalnych telewizjach pokazywane były programy, które w bardzo niekorzystny sposób przedstawiały nasz kraj i Polaków. Trzeba jednak przyznać, że zdarzały się też programy, które pokazywały nasze sukcesy.

- Niewątpliwie o wiele łatwiej teraz wjechać na Wyspy, nie trzeba czekać w kolejkach dla obywateli spoza Unii, no i nie jesteśmy tak drobiazgowo sprawdzani na granicy. Pewne rzeczy są też dla nas tańsze, na przykład nauka języka w szkołach lingwistycznych przy collegach. Można też szukać legalnego zajęcia w oficjalnych biurach pracy. Jednak, jeśli ktoś nie ma dobrych kontaktów i nie zna języka nie powinien próbować szczęścia w Londynie ? zdecydowanie odradza Oliwia.

Kamikadze za 3 funty

- Mimo, że możemy pracować teraz legalnie, Polacy raczej z tego nie skorzystają - twierdzi Eliza (ponad rok pracy w Londynie). - Prawda jest taka, że dyplomy i certyfikaty uzyskane w naszym kraju nikogo tutaj nie obchodzą, a praca dostępna dla Polaków to zajęcia, których nie podejmą się miejscowi. Dziewczyny pracują w knajpkach, hotelach i restauracjach, bądź bawią dzieci lub opiekują się staruszkami. Dla chłopaków przeznaczone są miejsca na budowach lub drobnych firmach rodzinnych - sytuację w Londynie przedstawia Eliza.

- Nie zauważyłam też, żeby Polakom szczególnie zależało na podjęciu legalnej pracy. Chcą szybko i możliwie dużo zarobić, a legalna praca ma ten minus, że pracodawca musi płacić podatki i ubezpieczenia, więc i pensja bywa mniejsza. Zresztą liczba chętnych do podjęcia jakiejkolwiek pracy wzrosła po otwarciu granic do tego stopnia, że pensje oferowane nawet pracownikom na czarno są śmiesznie niskie.

Nie można się nawet targować, gdyż znajdują się "kamikadze" chętni do pracy nawet za trzy funty za godzinę. Wszystkie moje uwagi nie dotyczą oczywiście pracowników z Polski średniego i wysokiego szczebla, takich jak na przykład informatycy, którzy chętnie są zatrudniani i pracują za godziwe pieniądze. Jednak niewiele o nich można powiedzieć, gdyż tworzą zamkniętą grupę zawodową - dodaje Eliza.

Mafia żywi się naiwniakami

Najbardziej krytyczny stosunek do zmian jakie nastąpiły po rozszerzeniu Unii Europejskiej ma Marta z Bydgoszczy, która przebywa od roku w angielskim Peterborough.

- Zaraz po otwarciu granic zapełnił się kościół, gdzie odprawiano polskie msze. Wcześniej była nas garstka i wszyscy się znaliśmy. Teraz kościół pęka w szwach, a przecież i tak nie wszyscy do niego przychodzą - o skali emigracji wypowiada się Marta. - Nie ma dnia, żebym nie spotkała jakiegoś Polaka na ulicy lub w supermarketach, najczęściej przy stoiskach z przecenionym jedzeniem...

- Nie wiem, jak w Londynie, gdzie rynek pracy na pewno jest inny, ale w Peterborough można było przy odrobinie chęci znaleźć niezłą pracę, teraz jest to naprawdę trudne. Nie jest też prawdą - co mówię z całą odpowiedzialnością - że możliwe jest znalezienie legalnej pracy bez komunikatywnej znajomości języka. Nie należy oczekiwać, że ktoś - z wyjątkowo tutaj "upierdliwych" urzędników - będzie mówił po polsku. Aby podjąć legalną pracę, spełnić trzeba kilka warunków i nieźle się przy tym nachodzić - twierdzi Marta, która papierkowe sprawy ma już za sobą. - Do tego życie jest tu o wiele droższe. Gdy widzę, że niektórzy mają ze sobą dwa tysiące złotych oszczędności, to wiem, że wkrótce znajdą się w autobusie powrotnym do Polski. Tyle pieniędzy wystarczy na dwa tygodnie oszczędnego życia.

Wynajem mieszkania, które w Anglii jest koszmarnie drogie ? kosztuje około 50 funciaków plus depozyt. Nie polecam też kontaktów z cwaniaczkami, którzy żerują na naszej niewiedzy i zagubieniu. Tutaj otwarcie mówi się o polskiej mafii, która - zwłaszcza w Londynie - żyje z naciągania naiwnych Polaków. Czasem już nie chce mi się denerwować gdy słyszę, że 10 Polaków oddało komuś paszporty i zapłaciło po 150 funtów za możliwość podjęcia pracy. Chociaż to przykre, ale nie możemy liczyć na swoich rodaków za granicą Powiem więcej - zwłaszcza na nich liczyć nie możemy.

- Jeśli jednak masz znajomych, którzy pomogą w załatwieniu pracy i możliwość przenocowania przynajmniej przez pierwszy miesiąc, to naprawdę warto tu przyjechać. Niech jednak nikt nie liczy, że zbije kokosy w pół roku i wróci do kraju w glorii chwały. Rok to minimum, żeby zwróciły się wstępne koszty przyjazdu i pobytu i czas na zarobienie czegoś "ekstra" - podsumowuje Marta.

Sławomir Bobbe

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)