Lokatorzy z Centralnego Biura Śledczego
Centralne Biuro Śledcze od kilku lat miało
precyzyjne informacje o nieprawidłowościach w kierowanym przez
działaczy SLD zarządzie miasta Płocka. Policjanci jednak, zamiast
wyjaśnić korupcyjne zarzuty, przyjęli od urzędników atrakcyjne
mieszkania - informuje "Rzeczpospolita".
06.04.2004 | aktual.: 06.04.2004 12:24
Wiedza funkcjonariuszy CBŚ była tak dokładna, że trudno wytłumaczyć, dlaczego nie udało im się zebrać wystarczających dowodów, które pozwoliłyby na postawienie urzędników przed sądem. "Pod inwestycjami podejmowanymi przez zarząd miasta Płocka kryją się wyłudzenia i usiłowania wyłudzeń znacznych kwot pieniędzy od wykonawców stających do przetargu - w zamian za jego wygranie" - czytamy w notatce CBŚ z listopada 2000 roku - podaje "Rzeczpospolita".
Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że przynajmniej dwie omówione w tej notatce sprawy skończyły się aktami oskarżenia. Ale w żadnym ze śledztw nie brało udziału płockie CBŚ. Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że uwikłali się oni w konflikt interesów. Od urzędników, których mieli rozpracować, dostali atrakcyjne mieszkania. Przyznała je w 1999 i 2000 roku komisja, w której, zasiadali dwaj wiceprezydenci Płocka z SLD oraz urzędniczka z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej (pracę MOPS nadzorowała wtedy żona obecnego wiceszefa SLD).
Najpierw mieszkanie dostał szef płockiego oddziału CBŚ Bogdan Makowski, a kilka miesięcy później inni funkcjonariusze. Otrzymanie mieszkania w MTBS jest w Płocku niezwykle atrakcyjne i graniczy z cudem. W kolejce czeka 1200 osób - podaje publicysta dziennika.
Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że policjanci, którzy dostali te mieszkania, byli bezpośrednio odpowiedzialni za prowadzenie śledztw dotyczących zarządu miasta. Chodzi o sprawę korupcji w przetargu na budowę centrum handlowego. Już po jego rozstrzygnięciu lokalne media ujawniły, że w czasie negocjacji jeden z wiceprezydentów z SLD miał się domagać 3 milionów złotych łapówki od jednego z oferentów.
W 2000 roku śledztwo zostało przekazane Prokuraturze Okręgowej w Olsztynie. Miało to dać gwarancję, że będzie bezstronne, a ludzie, którzy je poprowadzą, nie będą uwikłani w lokalne układy. Ale stało się dokładnie odwrotnie - w śledztwie ogromną rolę odegrali powiązani z lokalnymi układami funkcjonariusze płockiego CBŚ. Gdy trwało śledztwo, funkcjonariusze wciąż mieli tylko decyzje, a nie klucze. Mieszkania dostali dopiero w lipcu 2001 roku. A w sierpniu tego roku śledztwo zostało formalnie umorzone - informuje "Rzeczpospolita". (PAP)