Łódzka spółdzielnia zabiera lokatorom własność mieszkań
Spółdzielnia Mieszkaniowa "Czerwony Rynek" w Łodzi zabiera uwłaszczonym spółdzielcom własność mieszkań. Ludzie mają odebrać kilkadziesiąt złotych wpłacone za uwłaszczenie i oddać umowę o własności lokalu - informuje "Express Ilustrowany".
13.03.2009 | aktual.: 13.03.2009 09:24
Znowu zostają zwykłymi lokatorami bez prawa do dysponowania mieszkaniem. Takiego skandalu w Polsce jeszcze nie było!
- W listopadzie 2007 roku zostałem właścicielem mieszkania. Kilka dni temu spółdzielnia zawiadomiła mnie, że zawarta umowa jest nieważna. Mogę odebrać swoje sto złotych wpłacone za uwłaszczenie i nadal jestem lokatorem, tyle że już bez prawa własności do mieszkania - opowiada jeden z lokatorów.
W podobnej sytuacji znalazło się co najmniej kilkuset mieszkańców "Czerwonego Rynku". Spółdzielcy są zrozpaczeni, ale również tak zastraszeni, że występują tylko anonimowo, bo boją się zemsty władz "Czerwonego Rynku". Gdy zgodzą się na żądania spółdzielni, to odbiorą 100 zł, ale po nowym roku - zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego - za wykup tego samego mieszkania zapłacą 20 tys. zł.
Wszyscy mają ważne umowy ze spółdzielnią "Czerwony Rynek" o przekształcenie lokatorskiego prawa na własnościowe. Stanowią one dokument własności lokalu, są na nich podpisy władz: ówczesnego prezesa spółdzielni Ryszarda Sardeckiego i byłej głównej księgowej Danuty Grynowicz. Mimo że oboje już nie pracują na swoich stanowiskach, umowa jednak obowiązuje.
Tymczasem nowe władze twierdzą inaczej.
- Zawarte umowy nie rodzą skutków prawnych, a członek spółdzielni posiada nadal spółdzielcze, lokatorskie prawo do lokalu - informuje mieszkańców Zdzisław Olcha, członek zarządu spółdzielni "Czerwony Rynek".
Próbowaliśmy dowiedzieć się, skąd takie bulwersujące mieszkańców decyzje. Prezes Andrzej Grochulski był tak zajęty, że poprzez sekretarkę odpowiedział, że nie ma czasu na wyjaśnienia. Inni pracownicy spółdzielni nabrali wody w usta, bo bez zgody prezesa nie mogą nic powiedzieć.
Udało nam się ustalić przyczynę afery. Otóż poprzednie władze zawarły umowy o przekształcenie mieszkania lokatorskiego na własnościowe łamiąc ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych. Nie można było bowiem uwłaszczyć spółdzielców, gdy grunty były własnością spółdzielni, ale nieruchomość nie miała księgi wieczystej. Nowe, również łamią prawo, bo jednostronnie unieważniają legalną, chociaż niezgodną z przepisami, umowę i odbierają własność.