Łodzianie rzadziej donoszą
Tylko 44 donosy trafiły do łódzkich urzędów skarbowych od początku roku. Ich liczba wciąż spada. O ile w 2004 roku dotarło 468, to w ubiegłym roku "życzliwi" donieśli skarbówce o domniemanych grzeszkach innych tylko 390 razy - wynika z najnowszych danych łódzkiej Izby Skarbowej. Poza Łodzią zwyczaj ten jest jeszcze rzadszy.
06.03.2006 | aktual.: 06.03.2006 09:22
- Piszą zazwyczaj ludzie, niezadowoleni z usług, którym sprzedawca na przykład nie dał paragonu lub faktury - mówi Agnieszka Pawlak z Izby Skarbowej. - Donosi się też często na byłego pracodawcę i członków rodziny. Żona na byłego męża, teściowa na zięcia, zięć na teścia...
Urzędnicy mają obowiązek sprawdzić każdą informację, ale okazuje się, że często to nieopłacalna praca. - Efektywność donosów jest bardzo niska - twierdzi Agnieszka Pawlak. - Ich udział w ściągalności podatków jest marginalny.
Dlaczego? Bo donosiciele piszą pod wpływem emocji, a przez to mało konkretnie. Często nie można nawet zidentyfikować o kogo im chodzi.
Donos nie zawsze znaczy - anonim. Bywa, że zostaje opatrzony podpisem i adresem, choć niekiedy, po sprawdzeniu, okazuje się, że taka osoba zmarła dawno temu.
- Są jednak i tacy, którzy nie kryją swego nazwiska, a o to, jak sprawdzamy ich doniesienie dowiadują się bardzo często - dodaje Agnieszka Pawlak.