Łodzianie donoszą na sąsiadów
Rozmawiasz przez telefon podczas jazdy samochodem? Nawet jeśli nie zatrzyma cię policja, to nie znaczy, że nie dostaniesz mandatu. Wystarczy, że zauważył to sąsiad lub przechodzień. Policja nie ukrywa, że ma stałych informatorów, którzy na przykład telefonem komórkowym rejestrują przewinienia innych. Podobnie jest w straży miejskiej. Strażnicy, od kiedy dostali nowe uprawnienia, są zalewani donosami od mieszkańców.
24.03.2011 | aktual.: 24.03.2011 10:51
- Łodzianie przestali już przymykać oko, kiedy obok nich ktoś łamie prawo. Są bardziej wyczuleni, spostrzegawczy... Coraz częściej dzwonią do nas na przykład lokatorzy osiedlowych bloków, którzy widzą, że kierowcy parkują w niewłaściwych miejscach i na przykład niszczą zieleń. Wtedy przyjeżdżamy i interweniujemy - opowiada Leszek Wojtas z łódzkiej straży miejskiej. - Nie ma wymogów przedstawiania się, więc są to anonimowe zgłoszenia.
Inaczej jest w policji...
- Sygnały pochodzące od mieszkańców wyczulonych na wszelkie przejawy łamania prawa zawsze są sprawdzane. W każdym przypadku informatorzy zostają przesłuchani w charakterze świadka, więc nie pozostają anonimowi. Ich zeznania mają istotne znaczenie dla postępowania - mówi Grzegorz Wawryszuk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Donosy płyną też do urzędów skarbowych, szczególnie teraz, podczas składania rozliczeń podatkowych. Rocznie do urzędów z terenu Łodzi wpływa około 600 donosów. W innych miastach regionu jest ich kilkadziesiąt. - Nie posiadamy stałego korespondenta, są to z reguły osoby przypadkowe, które prawdopodobnie próbują się "odwdzięczyć" za jakieś tam krzywdy - informuje Wiesław Kupisiński, naczelnik Urzędu Skarbowego w Skierniewicach.
- Donoszą na siebie m.in. poróżnieni sąsiedzi. Piszą na przykład, że sąsiad prowadzi działalność gospodarczą, której nie zarejestrował.
Agnieszka Pawlak z Izby Skarbowej w Łodzi podkreśla, że donosy od "życzliwych" docierają do urzędów w naszym regionie przede wszystkim za pośrednictwem poczty. - Mimo że większość donosów jest podpisanych, to w wielu przypadkach podpisy i dane składane osób donoszących zawierają dane osób nieistniejących - mówi Pawlak. - Zdarzają się sytuacje, w których donoszący podpisuje pismo z imienia i nazwiska oraz z adresem, a przy weryfikacji informacji okazuje się, że podpisana osoba donosu takiego nie pisała.
Profesora Zbigniewa Bokszańskiego, szefa katedry socjologii kultury Uniwersytetu Łódzkiego, nie dziwi rosnąca liczba donosów. - Rośnie liczba konfliktów pomiędzy ludźmi, mamy coraz więcej samochodów, coraz większe potrzeby. Dlatego donosy to forma rywalizacji. Chcemy w ten sposób pozbyć się konkurentów - mówi profesor.
Polecamy: Łódzkie fontanny czekają na maj