Łódzcy policjanci są ofiarami mobbingu?
Gęsta atmosfera w wydziale konwojowym Wojewódzkiej Komendy Policji w Łodzi. Policjanci oskarżają swojego dowódcę o mobbing i wykorzystywanie służbowych zależności. Ze skargą zamierzają iść do Andrzeja Matejuka, komendanta głównego policji. - W Łodzi jesteśmy lekceważeni - mówią "Dziennikowi Łódzkiemu" policjanci.
16.10.2009 | aktual.: 19.10.2009 12:32
Wydział konwojowy zajmuje się m.in. dowożeniem przestępców z aresztu na sale sądowe. Policjanci podzieleni są na sekcje przypisane do konkretnych sądów. Z naszych informacji wynika, że w wydziale wrze już od kilku miesięcy. Najgorzej sytuacja wygląda w sekcji Sądu Okręgowego w Łodzi. Policjanci oskarżają swojego szefa, aspiranta sztabowego Zbigniewa Magdziarza, o stosowanie mobbingu.
- Podczas odpraw na porządku dziennym są wyzwiska, nawet pod adresem kobiet. Kto podpadnie Magdziarzowi, ma przechlapane. Jest straszony zwolnieniem, lżony. On zachowuje się, jakby był bogiem - mówią nam podlegli mu policjanci.
Ale lista zarzutów pod adresem szefa sekcji jest znacznie dłuższa. Policjanci twierdzą, że Magdziarz znęca się nad nimi psychicznie. Ma też przymykać oko na to, że jego zaufani ludzie wykorzystują innych policjantów, wysyłając ich na przykład po jedzenie do chińskich barów.
Policjanci w końcu nie wytrzymali. W sierpniu poprosili o spotkanie z podinspektorem Jackiem Miłakiem, naczelnikiem wydziału konwojowego komendy wojewódzkiej. Miłak potwierdza, że doszło do takiego spotkania, ale broni szefa sekcji.
- Spotkałem się z policjantami i skargi na zachowanie aspiranta Magdziarza są mi znane, ale w większości się nie potwierdziły - twierdzi Jacek Miłak.
Naczelnik nie zgodził się jednak na spotkanie z dziennikarzami "Polski Dziennika Łódzkiego". Odesłał nas do biura prasowego. Magdalena Zielińska, rzeczniczka łódzkiej policji, poprosiła o pytania na piśmie. Miłak w przesłanych do redakcji odpowiedziach przyznaje też, że po spotkaniu z policjantami konwojówki sporządził raport.
- Będzie on wykorzystany jako wnioski w sprawie usprawnienia pracy tego wydziału - pisze Miłak.
Szkopuł w tym, że od spotkania minęło kilka miesięcy, a sytuacja w wydziale się nie zmieniła. Atmosferę mieli rozładować policyjni psychologowie, ale z naszych informacji wynika, że funkcjonariusze konwojówki odmówili mediacji. Żądają głowy Magdziarza. On sam nie chce komentować zarzutów podwładnych.
- Nie mogę rozmawiać z panem bez zgody moich szefów. Najpierw musi rozmawiać pan z nimi - powiedział naszemu reporterowi Zbigniew Magdziarz.
Policjanci przez kilka miesięcy czekali na reakcję szefów łódzkiej policji. Teraz zdecydowali się rozmawiać z dziennikarzami, bo po wydziale zaczęła krążyć pogłoska, że Zbigniew Magdziarz dostanie... awans. Do tej pory tylko pełnił obowiązki szefa sekcji. 16 listopada ma nim zostać już oficjalnie.
Informacji tych nie potwierdza Jacek Miłak. Twierdzi, że nie podejmował żadnych decyzji personalnych wobec policjanta. Funkcjonariuszy konwojówki to nie uspokaja. Dlatego chcą szukać pomocy u Andrzeja Matejuka, komendanta głównego. - Nie wiemy czy to pomoże, ale nie możemy dopuścić, by sprawa została zamieciona pod dywan. Jeśli Magdziarz zostanie naszym szefem, będzie dramat. Już zapowiedział, że nawet grzywki będziemy zaczesywać na tę stronę, na którą on sobie zażyczy - skarżą się policjanci.
Witold Matuszyński, prezes Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego w Łodzi, uważa, że policjanci zanim doniosą o sprawie szefowi policji, powinni skorzystać z pomocy Biura Spraw Wewnętrznych, czyli tzw. policji w policji.
- Ta komórka potrafi wykryć nieprawidłowości. Ich kontrola może przytemperować niewłaściwe zachowania przełożonych - mówi Matuszyński.
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes/Łódź: Sprzedali narkotyki za 1,5 mln złotych