Łódź w gipsie
Wczoraj w Łodzi co pięć minut ktoś zgłaszał się na pogotowie ze złamaną lub zwichniętą ręką albo nogą. Ludzie przewracali się na nieodśnieżonych, chodnikach, przypominających ślizgawkę.
21.12.2004 | aktual.: 28.05.2018 14:51
Co trzecia osoba, która doznała urazu, musiała mieć założony gips. Zużyto go prawie 300 kg, a zapasy trzeba będzie dziś uzupełnić. Lekarze dyżurni w ambulatorium chirurgiczym w Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego przyjęli ponad 250 pacjentów.
- Wracałem z pubu i niefortunnie przewróciłem się na oblodzonym chodniku - mówi Tomasz Pietraszko, student UŁ, oczekujący na założenie gipsu. - Poczułem dotkliwy ból, dłoń zaczęła puchnąć. Okazało się, że mam złamane palce lewej ręki. Na szczęście, będę mógł chodzić na zajęcia.
- Do godz. 15 udzieliłem pomocy 120 pacjentom - mówi dr Marek Sasin, chirurg ortopeda z ambulatorium w Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi.
- Doznali złamań rąk i nóg oraz urazów palców. Starsze kobiety zgłaszają się często ze złamanym przedramieniem (co związane jest zapewne z osteoporozą)
, u wielu pacjentów dochodzi do uszkodzenia kostek w obrębie stawów skokowych. Liczne były też skręcenia kończyn dolnych, z którymi zgłaszali się młodzi ludzie.
Wszystkim pacjentom wykonuje się prześwietlenie. Jeżeli doszło do skręcenia kończyny, zakłada się opaskę elastyczną lub temblak. Jeżeli chory ma złamaną nogę lub rękę, trzeba ją unieruchomić w gipsie. Gipsowy but, który zakłada się na złamaną nogę, waży prawie 4,5 kg.
Kilka osób po wstępnej diagnozie i prześwietleniu kończyny trafiło podczas dyżuru na oddział ortopedyczny szpitala im. Jonschera. Dzieje się tak wtedy, kiedy złamanie jest skomplikowane i wymaga nastawienia w znieczuleniu. Po jego wykonaniu pacjent przez kilka dni przebywa w szpitalu. Na oddziałach ortopedycznych w Łodzi brakuje już wolnych łóżek.