Litwa przygotowuje się do impeachmentu
Litewski Sejm rozpoczął przygotowania do procedury odsunięcia prezydenta Rolandasa Paksasa (impeachmentu). Cztery partie powołały wspólną grupę roboczą, której zadaniem będzie opracowanie zarzutów stawianych prezydentowi i ich uzasadnienie.
W skład grupy wchodzą posłowie partii rządzących - socjaldemokraci i socjalliberałowie - oraz partii opozycyjnych - konserwatyści i deputowani Litewskiego Związku Liberałów i Centrum.
Nie wyklucza się, że do prac grupy roboczej włączeni zostaną prawnicy, gdyż - jak powiedział szef parlamentarnej frakcji socjalliberałów Eligijus Masiulis - "praca nad tekstem oskarżenia prezydenta jest bardzo poważna".
Tekst zostanie prawdopodobnie przygotowany na początku przyszłego tygodnia. Wówczas rozpocznie się zbieranie co najmniej 36 podpisów pod wnioskiem o powołanie komisji, która zbada zasadność stawianych zarzutów. Jak twierdzą posłowie, podpisów zebranych w 141-osobowym Sejmie będzie znacznie więcej.
Większość polityków nie jest zachwycona rozpoczęciem długiego i - jak zauważył premier Algirdas Brazauskas - "kosztownego" procesu impeachmentu. "Litwie już wystarczy reklamy" - uważa.
Zdaniem premiera, podobnie jak wielu innych przedstawicieli litewskich elit politycznych, Paksas powinien podać się do dymisji. Jednak prezydent we wtorek po raz kolejny oświadczył, że nie złoży rezygnacji.
"W demokratycznym państwie politycy, którym grozi proces, podają się do dymisji, by ratować swoją partię czy państwo. Prezydent Litwy zachowuje się wręcz odwrotnie. (...)Tym samym Paksas raz jeszcze demonstruje, że dla niego ważniejsze są ambicje pozostania u władzy niż prestiż państwa" - skomentował dziennik "Lietuvos Rytas".
We wtorek Sejm zatwierdził zdecydowaną większością głosów wnioski parlamentarnej komisji śledczej, która uznała, że Paksas był i jest narażony na wpływy zagrażające bezpieczeństwu państwa.
Przez prawie trzy tygodnie komisja badała, czy prezydent i ludzie z jego otoczenia mają kontakty z międzynarodowymi organizacjami przestępczymi. Informację o takich kontaktach zgłosiły pod koniec października służby bezpieczeństwa.