Listonosze roznoszą karmę dla zwierząt. "Zwykłe listy nie są ważne"

O nietypowym zadaniu, jakie postawiono przez listonoszami Poczty Polskiej, poinformowano na profilu "Listonosze Polska" na Facebooku. Doręczyciele nie dostają za to dodatkowego wynagrodzenia. - Żeby zabrać na raz tę całą karmę, którą mam rozdać, musiałabym zapakować trzy wózki bagażowe - mówi w rozmowie Wirtualną Polską listonoszka Agnieszka.

Listonosze roznoszą karmę dla zwierząt. "Zwykłe listy nie są ważne"
Źródło zdjęć: © PAP
Karolina Rogaska

Pracownicy Poczty Polskiej rozpoczęli protesty w marcu tego roku. Od tego czasu nie ustają w staraniach o poprawienie warunków, w których muszą pracować. Zmiany zachodzą jednak bardzo powoli, a nawet dokłada się obowiązków już przeciążonym listonoszom. Teraz poza roznoszeniem przesyłek, ulotek czy zawieraniem umów bankowych muszą jeszcze roznosić karmę dla psów i kotów. - Ktoś na górze zgarnia za to duże pieniędze. A my nie dostajemy nic i jeszcze musimy robić po godzinach, żeby ze wszystkim zdążyć - skarży się nam listonosz Marcin.

Obraz
© Facebook.com | Karolina Rogaska

Kosztowne błędy

Listonosze nie mają wyboru. Zarząd traktuje promocyjne saszetki z karmą dla psów i kotów jako druki bezadresowe. A te pracownicy muszą roznosić czy im się to podoba czy nie. Jak to określił pracownik biura prasowego Poczty, "doręczanie tych materiałów przez służby doręczeń jest realizowane w ramach wykonywanych obowiązków". I dodał, że "negocjują z klientem nadawanie mniejszych gabarytowo przesyłek".

- Żeby zabrać na raz tę całą karmę, którą mam rozdać, musiałabym zapakować trzy wózki bagażowe. A do tego dochodzą jeszcze tysiące ulotek, które też musimy roznosić. To bardzo duże obciążenie. Coś musimy odkładać na potem i nie jest łatwo zdecydować co. Bo z jednej strony są naciski, by szybko rozdać ulotki. Z drugiej mamy zakodowane w głowie, że najważniejsi są klienci i ich listy - tłumaczy Agnieszka.

- Za pracę po 12 godzin dziennie dostajemy jakieś 1500 złotych na rękę. To, czy uda się coś otrzymać za nadgodziny, zależy od woli kierownika urzędu. Od czasu jak się zbuntowaliśmy dali nam 150 złotych podwyżki brutto - mówi Marcin. Kiedy listonosze są tak przeładowani łatwo o zgubienie jakiejś przesyłki. Albo pomyłkę z przepracowania. Każda taka "wpadka" słono kosztuje. Za nieczytelny podpis na przesyłce sądowej listonosz musi wyłożyć 50 złotych. A za zgubienie takiej przesyłki pracownik poczty płaci ponad 1000 złotych kary.

Trzy tysiące ulotek

Utrudnieniami, jakie stoją na drodze listonoszy w wykonywaniu swojej pracy na czas, są też sezony urlopowy i... nowi pracownicy. W wakacje ci pocztowcy, którzy mogą sobie na to pozwolić wyjeżdżają, by złapać choć trochę oddechu. Wtedy rejon, który obsługują musi przejąć ktoś inny. - Bywa tak, że jeden listonosz robi trzy rejony na raz. Czyli, przykładowo, ilość ulotek do rozdania z tysiąca rośnie do trzech tysięcy (bo jeden "rejon" w dużym mieście to zazwyczaj około 1000 mieszkań - przyp. red.) - tłumaczy Marcin. I dodaje: - Proszę sobie spróbować wyobrazić trzy tysiące kilkustronnicowych gazetek promocyjnych, które trzeba rozprowadzić w 2 albo 3 dni. Jak to się mówi: Poczta Polska to stan umysłu.

Wydawać by się mogło, że w takim przypadku nowi pracownicy powinni stanowić raczej odciążenie, a nie utrudnienie. - Jesteśmy delegowani do szkolenia ich z wypełniania dokumentów, sortowania, uczymy poruszania się po rejonie. A potem okazuje się, że to strata czasu, bo nowi często uciekają po tygodniu lub dwóch. Nie wytrzymują tempa pracy - mówi Agnieszka. Według niej "podejmowanie decyzji dobrych dla wizerunku Poczty i zwykłe listy nie są już ważne dla zarządu". Liczy się zysk z "reklamówek".

Nie wiadomo, jakie dokładnie są owe zyski w przypadku dystrybucji karmy dla zwierząt. Biuro prasowe informuje jedynie, że "za realizację tej usługi pobieramy opłatę zgodnie z obowiązującymi na dany rok kontraktowy warunkami cenowymi".

Robić coś potrzebnego

Co trzyma listonoszy w pracy, gdzie jest tak dużo wymagań, a brakuje współmiernej do wysiłku zapłaty? - Ja to po prostu lubię. Kontakt z ludźmi, rozmowy. Mam poczucie, że mimo zasypania tą karmą, ulotkami robię coś potrzebnego - wyjaśnia Marcin. Agnieszka myśli podobnie. - My, którzy protestujemy, nie chcemy działać na szkodę Poczty. Wręcz przeciwnie, poza wyższymi pensjami walczymy też o stworzenie nam warunków do godnego reprezentowania zawodu listonosza.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (102)