Linux z lekkim interfejsem

Większość znanych dystrybucji Linuksa instaluje się z olbrzymimi, ciężkimi interfejsami, najczęściej z KDE albo z Gnome. Nie można jednak zapomnieć, że graficzne nakładki na systemy uniksowe wykorzystywane były kiedyś na maszynach dużo słabszych niż współczesne pecety i w związku z tym musiały być lekkie i szybkie. Warto do nich wrócić, jeśli mamy zamiar uruchamiać dowolny system uniksopodobny na starszym komputerze. Dziś przespacerujemy się w okolicach Window Makera, IceWM, Enlightenment oraz - faworyta autora - Xfce.
Ostatnio coraz więcej użytkowników dokupuje do domu drugi komputer: nowy, pracujący pod kontrolą Windows, staje się podstawową maszyną, natomiast starszy uzyskuje szlachetne miano "środowiska testowego". Bardzo często pojawia się na nim ta czy inna dystrybucja Linuksa.

Niestety, jeśli jest to pecet wyposażony w procesor pracujący z częstotliwością 100-400 megaherców oraz w 64-128 MB RAM, użytkownik bardzo szybko zniechęci się do pingwina. Nie dostrzeże bowiem stabilności, wydajności systemu w sieci czy prawdziwej wielozadaniowości. W oczy rzuci mu się natomiast, że system jest mułowaty i bardzo opornie reaguje na wszelkie akcje.

Nic dziwnego - większość dystrybucji ( SuSE, Debian, Ubuntu, Mandriva, Aurox ) domyślnie instaluje bardzo wymagające środowiska graficzne, czyli KDE ( ostatnio dostępne w wersji 3.5 ) albo Gnome. Owszem, prezentują się one okazale, jednak nawet po wyłączeniu wszelakich ornamentów i innych wodotrysków mają dość spore zapotrzebowanie na moc procesora i pamięć komputera. Dlatego właśnie warto odkurzyć stareńkie już alternatywy.

Window MakerWindow Maker - http://www.windowmaker.org/ jest menedżerem okien, który miał zapewniać użytkownikom wygodę pracy znaną ze środowisk NEXT. I choć te ostatnie mało kto kojarzy, Window Maker ma swoich zagorzałych wielbicieli od wielu lat. Nic dziwnego, menedżer jest prosty w obsłudze, a pasek z dużymi ikonami nie mógłby zostać zaprojektowany jako bardziej czytelny. W WMakerze po prostu się klika i... już aplikacja jest na ekranie. W dodatku całe środowisko jest bardzo lekkie i nawet z włączonymi animacjami zwijania i rozwijania okien będzie działać sprawnie na Pentium/Pentium 2 z 64 MB RAM-u. Oczywiście jeśli przyjdzie nam ochota na załadowanie innej, dużej aplikacji ( np. GIMP-a ), musimy się liczyć z potrzebą dołożenia dodatkowej pamięci.

W prywatnej maszynie z P2 na pokładzie zwykle korzystam z Xfce, jeśli jednak jestem proszony o prezentację, najczęściej przełączam się do WMakera - żeby nie zmuszać słuchaczy do oczekiwania przez kolejne sekundy.

WMakera warto polecić wszystkim, którzy chcą przygotować komputery osobom ( np. rodzicom, dziadkom, sekretarkom ), które nienajlepiej czują się podczas obsługi skomplikowanych środowisk graficznych albo którym maksymalnie chcemy ograniczyć możliwość uruchamiania innych, zbędnych aplikacji.W zależności od dystrybucji należy skorzystać z polecenia apt-get install wmaker lub poszukać po słowach kluczowych "Window Maker" w panelu ułatwiającym instalację oprogramowania.

IceWMIceWM na pierwszy rzut oka nie zachwyca może wyglądem, jednak jest w nim coś, co pozwala znaleźć dla niego odpowiednią niszę. Otóż IceWM-a możemy "oskórkować" wedle własnego widzimisię: menedżer i okna mogą wyglądać jak w Windows 95 lub Windows XP. W dodatku jest on na tyle lekki, że nawet na Pentium/Pentium II będzie działał z normalną szybkością.

Wydaje mi się, że IceWM jest najlepszy, jeżeli zechcemy zachęcić zatwardziałych zwolenników Windows do Linuksa. Niebieski, charakterystyczny interfejs znany z systemów z Redmond potrafi przyciągnąć oko. Co prawda mogą się bardzo szybko zniechęcić faktem, że menu i uruchamianie programów "nie funkcjonuje jak powinno", jednak zainteresowanie pozostanie.

EnlightenmentTeoretycznie Enlightenment nie powinien znaleźć się w spisie lekkich menedżerów okien, bowiem jego twórcy postawili przede wszystkim na wygląd. Menu dostępne pod prawym klawiszem podobne jest do tego w Black- czy Fluxboksie ( o którym tu nie wspominamy ze względu na nieco wyższe wymagania względem użytkownika niż w przypadku innych menedżerów ), jednak wszędzie pojawiają się ozdobniki.

Ostatnią stabilną wersję Enlightenment udostępniono w 2000 r. - wtedy cukierkowość rzeczywiście mogła znacząco obniżyć jakość współpracy z komputerem. Teraz, nawet przy procesorze taktowanym częstotliwością 500-1000 MHz, nie powinniśmy przejmować się wymaganiami menedżera.

Jeżeli zdecydujemy się na instalację, warto użyć wersji "devel" albo nawet wersji udostępnianej przy pomocy mechanizmu CVS. Wodotryski są przyjemniejsze dla oka, pojawiają się animacje, światełka, podświetlenia, cienie, a całość działa wydajnie. Niestety, nie wszystko działa.

Gdy zechcemy kogoś zachwycić interfejsem, Enlightenment będzie najlepszym wyborem.

XfceOstatnim menedżerem, którym warto się zainteresować w przypadku starszych maszyn, jest Xfce - http://www.xfce.org/, zwłaszcza wersję 4.2.x. Z jednej strony jego wygląd jest bardzo zbliżony do Gnome'a, z drugiej - jest od niego lżejszy i wyraźnie szybszy. W dodatku skupił wokół siebie całkiem pokaźne grono programistów i użytkowników.Dzięki stworzonym przez nich pluginom możliwe jest upodobnienie Xfce do Windows, NEXT czy jakiegokolwiek innego systemu operacyjnego. Dodatki potrafią też pokazywać obciążenie procesora i wykorzystanie pamięci ( lewy dolny róg obrazka ), uruchomione zadania ( środek ) czy zmienić styl wyświetlanej daty ( prawy dolny róg obrazka ).

Minusy

Wszystkie opisywane powyżej menedżery okien mają jakieś wady. Z punktu widzenia użytkownika przechodzącego z Windows najbardziej dotkliwe mogą być dwie: brak wygodnego menedżera plików oraz brak pulpitu.W pierwszym przypadku warto skorzystać z doskonałego zastępnika, jakim jest Midnight Commander ( polecenie mc ) uruchamiany w konsolowym okienku. Choć oferuje inną filozofię pracy niż Eksplorator Windows, jest szybki, wydajny i doskonale współpracuje ze środowiskami graficznymi: można uruchamiać pliki czy filmy klawiszem [Enter] itd.

Wracając do menedżerów: jeśli nie korzystamy z Nautilusa lub Konquerora, nie warto zaprzątać sobie głowy innymi menedżerami. Dziesięć lat po Eksploratorze ciągle mają problemy z dogonieniem go w pewnych dziedzinach - jeśli wcześniej pracowaliśmy w Windows, prawie na pewno się zagubimy.

Dużo gorzej wygląda sprawa Pulpitu: poza KDE czy Gnome trudno o sensownie działające zastępniki. Użytkownik po prostu musi się przyzwyczaić, że znanego z Windows Pulpitu raczej ot, tak po prostu nie dostanie. Musi się nauczyć, że systemy uniksopodobne nieco inaczej hierarchizują pliki i że w systemach uniksopodobnych najwyżej w hierarchii stoi katalog domowy użytkownika. Najczęściej jest to /home/[nazwa_użytkownika].

Co wybrać?

Gdyby słynny Enlightenment E17 znajdował się już w wersji stabilnej, polecałbym go jako przyjemniejszego dla oka. Jednak z powodu istniejących od paru lat niedoróbek - oraz niezbyt przyjemnego sposobu instalacji - godne polecenia jest raczej Xfce.

Jeśli migrujemy z Windows, musimy pamiętać, że przenoszenie zachowań z systemów Microsoftu nie zawsze działa poprawnie. Jednym z elementów, którego trzeba się "nauczyć" jest obsługa wielu pulpitów. Choć na początku mogą się one wydawać niepotrzebne, z czasem okazuje się, że wygodnej jest nacisnąć [Ctrl]+[F2] ( przełączenie na drugi pulpit, gdzie są wszystkie potrzebne nam przeglądarki internetowe ) niż wielokrotnie próbować z [Alt]+[Tab]+[Tab]+[Tab] lub szukać odpowiedniego przycisku na pasku zadań.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)