Liedel: ryzyko zemsty na Polakach ze strony Palestyńczyków jest niewielkie
Polska firma ochroniarska zamierza wysłać stu pracowników do Izraela. Mają oni bronić mieszkańców przed atakami palestyńskich nożowników. Rodziło to obawy przed ewentualnym zagrożeniem dla Polski ze strony dżihadystów. Jednak według Krzysztofa Liedela, dyrektora Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas, obecność ochroniarzy w Jerozolimie nie spowoduje wzrostu niebezpieczeństwa dla Polaków zarówno w kraju, jak i za granicą. - Ryzyko potencjalnej zemsty ze strony Palestyńczyków jest niewielkie. Poza tym ruch palestyński związany jest z terroryzmem wewnętrznym. Nie wchodzi on w skład światowego dżihadu - mówi WP ekspert.
Obecnie trwają ustalenia między polską agencją ochrony City Security a izraelskim MSW na temat wysłania pracowników firmy do m.in. Jerozolimy. Pomysł ten popiera Krzysztof Liedel, który zaznacza, że wsparcie ochroniarzy na Bliskim Wschodzie miałoby charakter defensywny, nie zaś ofensywny. - Oni nie będą nikogo zabijać, tylko mają reagować na różnego rodzaju zagrożenia, np. podczas miejskich patroli - twierdzi ekspert.
Potwierdza to Beniamin Krasicki, prezes City Security, który zaznacza, że do zadań jego pracowników będzie głównie należało wsparcie funkcjonariuszy policji w m.in. Jerozolimie. - Nie będą oni uzbrojeni. Być może w ich wyposażeniu znajdzie się jedynie gaz obezwładniający - informuje.
Liedel przyznaje, że organizacje takie jak Al-Kaida czy Państwo Islamskie z chęcią wciągnęłoby Palestyńczyków do swojej działalności terrorystycznej. - Na razie jednak tak się nie stanie, ponieważ mamy do czynienia z wewnętrznym konfliktem pomiędzy Izraelem a Palestyną. Oni nie angażują się w działania światowego dżihadu, ponieważ walczą o lokalne cele, np. o Strefę Gazy - podkreśla.
Zagrożeń z powodu pobytu pracowników ochrony na Bliskim Wschodzie nie widzi także dr Marek Madej z Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem muzułmanie są skoncentrowani na problemach lokalnych i nie ma powodów, aby przenosili walkę w inne rejony, w tym do Polski. Poza tym, pracownicy ochrony są personelem prywatnej firmy, a nie reprezentantami państwa. Wobec tego nie będą nosić oznaczeń wojskowych, a fakt, że są z Polski nie będzie nawet zauważany - zaznacza.
Wstępnie wysłanie polskich ochroniarzy miało kosztować blisko 700 tys. dolarów. Jednak jak informuje Beniamin Krasicki, wydatek ten z dnia na dzień maleje. - Otrzymaliśmy niedawno atrakcyjną ofertę cenową od linii lotniczych, a także poprzez forum skontaktowały się z nami osoby, które zadeklarowały przyjęcie pod dach pracowników ochrony. Dzięki temu zmniejszą się koszty pobytu tych ludzi - podkreśla prezes firmy.
Pomysł wsparcia izraelskich funkcjonariuszy przez pracowników ochrony powstał w wyniku współpracy z fundacją From the Depths, która zajmuje się ochroną dziedzictwa kultury żydowskiej na terytorium Polski.