Liderzy SLD o nieobecności prezydenta na III Kongresie SLD
Nowy szef SLD Józef Oleksy ze zrozumieniem przyjął nieobecność prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego na III Kongresie SLD i nie odczytuje tego jako wotum nieufności dla nowo wybranego przewodniczącego partii.
19.12.2004 | aktual.: 19.12.2004 13:32
Podobnego zdania jest ponownie wybrany na tę funkcję sekretarz generalny SLD Marek Dyduch. Natomiast b. szef Sojuszu Krzysztof Janik powiedział, że nie wie, co dlaczego prezydent nie przyjechał w niedzielę do delegatów na Kongres.
Oleksy pytany o nieobecność prezydenta na Kongresie podkreślił, że Aleksander Kwaśniewski jest idolem polskiej lewicy i zadeklarował gotowość wspierania polskiej lewicy. Rozumiem, że warunki nie pozwoliły mu na przybycie - dodał. Oleksy podkreślił, że niezwykle serdecznie został przyjęty list prezydenta do Kongresu. Dodał, że kontakt z prezydentem będzie "na pewno zapewniony".
Na pytanie, czy nieobecność Kwaśniewskiego może być odbierana jako wotum nieufności dla Oleksego, oświadczył, że nie ma żadnych podstaw, aby tak to odczytywać. Prezydent Aleksander Kwaśniewski ma zwyczaj wypowiadać swe oceny wprost - powiedział.
Nie wiem co się stało - powiedział były szef Sojuszu Krzysztof Janik pytany o nieobecność prezydenta na Kongresie. Wygrała inna koncepcja polityczna, co do której pan prezydent uznał, że nie jest mu po drodze - dodał. Pytany o tę koncepcję zaznaczył, że różnice były wyraźne: chodzi o stosunek do partii lewicowych, do rządu Marka Belki. Na pytanie, jaka koncepcja przegrała Janik odparł: "koncepcja popierania rządu Belki, koncepcja dotrzymywania słowa, koncepcja jedności lewicy."
Sekretarz Generalny SLD Marek Dyduch powiedział, że jest mu bardzo przykro, iż prezydent nie przybył na obrady, bo dobrze mu się z nim współpracuje. Ale przysłał list. Ma prawo tak się zachować - dodał. Na pytanie, czy gdyby Janik wygrał wybory na szefa partii, to prezydent przybyłby na Kongres, powiedział, że tego nie wie.
Dziennikarze zwracali uwagę na komentarze, jakie pojawiają się w związku z nieobecnością prezydenta: że nie przyjechał on do delegatów, bo się obraził za wybór Oleksego. Nie sądzę, aby tak było - podkreślił Dyduch. Jak dodał, na tym poziomie nie rozróżnia się sympatii personalnych. Kongres wybrał Józefa Oleksego i prezydent tak samo go szanuje, jakby kongres wybrał Janika - ocenił.
Dyduch podkreślił, że namawiał w sobotę delegatów, by nie było konfrontacji Sojuszu ani z prezydentem, ani z rządem. I tę linię w pełni podtrzymuję w obecnym kierownictwie - powiedział. Według niego, dopiero wybór wiceprzewodniczących partii ukształtuje pełną politykę SLD wobec tych dwóch instytucji - prezydenta i rządu. Jestem optymistą w tej sprawie - oświadczył.
Były premier i b. szef SLD Leszek Miller nie sądzi, by prezydent obraził się na Oleksego i dlatego nie przybył na Kongres. Mnie przekonuje argument, który słyszałem, że w sytuacji, w której lewica się dzieli, powstają rozmaite partie lewicowe; prezydent chciałby zachować równy dystans do wszystkich z nich -powiedział Miller dziennikarzom. Według niego, gdyby dziś Kwaśniewski był na Kongresie SLD oznaczałoby to, że inne partie lewicowe też by tego oczekiwały.
Na uwagę, że na poprzednich kongresach prezydent odwiedzał delegatów, Miller zwrócił uwagę, że to było m.in. przed utworzeniem przez Marka Borowskiego Socjaldemokracji Polskiej, "gdy dominująca pozycja SLD na lewicy była oczywista". Na pytanie, czy nieobecność Kwaśniewskiego to wotum nieufności wobec Oleksego, Miller podkreślił, że Oleksy i Janik to dwaj ludzie, których prezydent ceni tak samo. Trudno się dopatrywać, że jest to jakaś demonstracja - ocenił.
Ja raczej oceniam, że przyczyna była inna. Chodziło o to, że nasz Kongres odbywa się w nowej sytuacji na lewicy, która charakteryzuje się tym, że jest wiele bytów na lewicy. Prezydent nie chce akcentować, że z jakąś strukturą jest mu bliżej, a z jakąś inną nie - dodał Miller.