ŚwiatLider ukraińskiej opozycji zaatakowany bronią biologiczną?

Lider ukraińskiej opozycji zaatakowany bronią biologiczną?

Wobec lidera ukraińskiej opozycji Wiktora
Juszczenki mogła być zastosowana broń biologiczna lub specyficzne
komponenty chemiczne, które używane są przy jej produkcji -
oświadczył wiceprzewodniczący parlamentu Ołeksandr
Zinczenko, powołując się na list lekarzy z wiedeńskiej kliniki
Rudolfinerhaus.

Zinczenko, który jest też szefem kampanii wyborczej Juszczenki przed zapowiedzianymi na 31 października wyborami prezydenckimi, odczytał list podpisany przez lekarzy i dyrekcję wiedeńskiej kliniki w trakcie dyskusji w parlamencie nad sprawozdaniem specjalnej komisji parlamentarnej, badającej, czy Juszczenko padł ofiarą zamachu poprzez otrucie.

Nietypowa choroba

List adresowany jest do Juszczenki. Dyrekcja i lekarze wiedeńskiej kliniki proszą w nim o wyrażenie zgody na przeprowadzenie nowej serii badań. Doszliśmy do wniosku, że pana choroba jest nietypowa. Mamy podstawy podejrzewać, że zastosowano wobec pana broń biologiczną. Wychodząc z powyższego, jesteśmy zmuszeni poprosić o pomoc specjalistów z tej dziedziny. Skłaniamy się do wniosku, że mamy do czynienia z przypadkiem zaatakowania organizmu specyficznymi środkami, które zazwyczaj są komponentmi broni biologicznej - piszą Austriacy.

Sensacyjne wystąpienie Zinczenki zakończyło czwartkowe posiedzenie parlamentu, poświęcone sprawozdaniu specjalnej komisji śledczej, która bada, czy Juszczenko padł ofiarą zamachu. Powołano ją dwa tygodnie temu, po tym, gdy lider opozycji i faworyt wyborów prezydenckich na krótko przerwał leczenie w Austrii i z trybuny parlamentarnej oskarżył ukraińskie władze o dokonanie zamachu na jego życie przez otrucie.

Odczytując sprawozdanie komisji jej przewodniczący Wołodymyr Siwkowycz powiedział, że dotychczas nie znaleziono dowodów na to, że Juszczenko padł ofiarą zamachu. Zaznaczył jednak, że są to wstępne wnioski, gdyż komisja czeka na wyniki kilku analiz na Ukrainie i za granicą.

Zamachu nie było?

Obecnie można powiedzieć jedno: nie ma podstaw, aby mówić, że dokonano zamachu na życie Juszczenki - powiedział Siwkowycz. Zaznaczył przy tym, że komisja nie zapoznała się nawet z materiałami wiedeńskiej kliniki, gdyż dostarczono je dopiero w czwartek rano.

Za przyjęciem tego sprawozdania opowiedziało się ośmiu członków komisji, pięciu innych, w tym trzej zawodowi lekarze, głosowało przeciwko. Opozycja przyjęła tekst oświadczenia z oburzeniem.

Wiceprzewodniczący specjalnej komisji, zawodowy lekarz Serhij Szewczuk, określił sprawozdanie Siwkowycza, jako "fałszywkę", która ma wprowadzić w błąd społeczeństwo. Obecnie rzeczywiście nie mamy dowodów na to, że doszło do próby otrucia Juszczenki. Ale nie możemy też tego wykluczyć. W swojej wieloletniej praktyce lekarskiej po raz pierwszy spotykam się z tak dziwnym przypadkiem (choroby). To nasuwa wiele podejrzeń. W Austrii przyczyny choroby Juszczenki badają teraz specjaliści z medycyny sądowej - powiedział Szewczuk.

Z medycznego punktu widzenia

Szewczuk nie jest członkiem opozycji. Należy do prorządowej frakcji Ludowo-Demokratycznej Partii Ukrainy. W swoim wystąpieniu podkreślił, że sprawozdania, które odczytał Siwkowycz nie poparł żaden z lekarzy - członków komisji parlamentarnej, gdyż z medycznego punktu widzenia jest ono nie do przyjęcia. Komisja ma kontynuować śledztwo w tej sprawie.

Juszczenko jest faworytem zapowiedzianych na 31 października wyborów prezydenckich. Zmierzy się w nich z kandydatem z obozu władzy, premierem Wiktorem Janukowyczem. Na początku września trafił do prywatnej kliniki w Wiedniu. Lekarze orzekli, że dalsza zwłoka w prawidłowym leczeniu (na Ukrainie lekarze stwierdzili u niego grypę)
mogła zakończyć się nawet śmiercią pacjenta.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)