PolskaLider "Solidarności" oskarżony o płatną protekcję

Lider "Solidarności" oskarżony o płatną protekcję

Pierwszy przewodniczący NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych Jan K. i Małgorzata S. są oskarżeni o powoływanie się na wpływy w instytucjach rządowych przy pośrednictwie przejęcia nieruchomości w stolicy - poinformowało CBA.

27.08.2010 | aktual.: 27.08.2010 11:16

Akt oskarżenia przeciwko nim skierowała do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście Prokuratura Apelacyjna w Warszawie. Od lipca 2009 r. oskarżeni byli przez kilka miesięcy aresztowani po kontrolowanym wręczeniu im przez agentów CBA 250 tys. zł łapówki.

Sprawę w listopadzie ubiegłego roku opisała "Gazeta Wyborcza". Jak napisano, dotyczy to operacji CBA, w której chodzi o parking tuż obok kancelarii premiera. Tajna akcja miała zostać przerwana po miesiącu, na samym jej początku.

Oskarżony, obecnie 52-letni Jan K., twierdził w listopadzie, że chodziło o to, by go skompromitować jako legendę pierwszej rolniczej "Solidarności", przyjaciela Lecha Wałęsy i sympatyka PO.

Jan K. do czasu aresztowania świadczył usługi konsultingowe. Zarzut, jaki mu postawiono, dotyczył powoływania się na wpływy w kancelarii premiera i w urzędzie wojewody mazowieckiego Jacka Kozłowskiego z PO. Grozi za to do 8 lat więzienia.

W lipcu zeszłego roku, po zatrzymaniu Jana K., CBA poinformowało, że do zatrzymania doszło, gdy mężczyzna, który towarzyszył zatrzymanej z nim Małgorzacie S. (inżynier budowlaniec, współwłaściciel firmy doradczej na rynku nieruchomości) w stołecznej restauracji "U Szwejka", wziął teczkę z 250 tys. zł. Jak donosiło CBA, miało to stanowić pierwszą ratę za "pomoc" - w przejęciu nieruchomości przy ul. Bagatela 6/8 w Warszawie. Ta działka, o wartości szacowanej na kilka milionów dolarów, sąsiaduje z kancelarią premiera. Należy do skarbu państwa, zarządza nią Centrum Obsługi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a użytkuje CBA.

Według cytowanej w "Gazecie Wyborczej" Małgorzaty S., jej firma w 1998 r. uzyskała prawo użytkowania wieczystego działki na 29 lat. Od lat chciała tam postawić budynek biurowy z centrum konferencyjnym i garażami dla KP RM. W 2002 r. miała nawet warunki zabudowy, które - wobec niezrealizowania inwestycji - wygasły. Wtedy miała zacząć szukać osoby, która pomogłaby jej uregulować stan prawny pod inwestycję. Znajomi polecili jej mężczyznę, który przedstawił się jako "Marek Przecławski". Agent miał obiecać Małgorzacie S. znalezienie "strategicznego inwestora", który podołałby finansowo inwestycji przy Bagateli. Tym inwestorem miał się okazać inny agent CBA.

Nazwisko "Przecławski" jest znane z procesu oskarżonej o korupcję b. posłanki PO Beaty Sawickiej - nosi je agent CBA udający biznesmena zainteresowanego inwestowaniem na Wybrzeżu. "Przecławskiemu" towarzyszył wtedy "Tomasz Piotrowski", którego Sawicka oskarża o to, że przekraczał granice intymności. Ten sam "agent Tomek" miał też zbliżyć się do celebrytki Weroniki Marczuk, podejrzanej o płatną protekcję. Z Małgorzatą S. agent spotykał się w modnych warszawskich lokalach na Trakcie Królewskim i w jednej z kancelarii prawnych.

Według notarialnej umowy, jaką Małgorzata S. zawarła z udającym biznesmena agentem kilka dni przed zatrzymaniem w lipcu 2009 r. - "Przecławski" zobowiązał się "pozyskać inwestora strategicznego w celu ostatecznego przejęcia i zagospodarowania nieruchomości przy Bagateli, a wcześniej zainwestować 4,95 mln zł. Pieniądze miały posłużyć do rozwiązania umowy z poprzednim inwestorem, wykupienie udziałów wspólnika w jej firmie i opinie prawne. W reportażu "Gazety Wyborczej" Małgorzata S. powiedziała, że czuje się oszukana.

Kobieta pytana o Jana K., stwierdziła, że znał on "praktykę poruszania się po urzędach". Jak zapewnia, "nie było mowy o załatwieniu, łapówkach". Mieli spotykać się z szefem obsługi KP RM i wojewodą mazowieckim, który miał przekonywać, że jest zainteresowany uporządkowaniem architektonicznym terenu godnym miejsca w centrum stolicy, w pobliżu siedziby rządu, ale zastrzegał, że potrzebne jest potwierdzenie z kancelarii premiera dzierżawy Małgorzaty S.

Według reportażu niedługo później udający biznesmena agent CBA przy stoliku restauracji "U Szwejka" podpisał z Małgorzatą S. umowę o nabyciu 200 udziałów w jej spółce za 250 tys. zł. i - jak twierdzi gazeta - operacja CBA została przerwana. Jan K. relacjonował to tak: agent położył czarną teczkę i poprosił, by przeliczyć. Gdy Jan K. odmówił, agent miał wcisnąć mu teczkę, mówiąc, "żeby był mężczyzną" i dla bezpieczeństwa pomógł kobiecie zanieść pieniądze do biura. "Gdy doszliśmy do auta, otoczyło nas CBA" - relacjonował mężczyzna.

W lipcu CBA prezentowało na swych stronach film z zatrzymania. Widać na nim jak agent pyta Jana K.: "Ile tu jest?", "Nie wiem" - odpowiada mężczyzna. "Na ile się umówiliście?"; "Na nic się nie umawiałem".

Według "Gazety Wybrczej" CBA, "przerywając grę o parking, najwyraźniej uznało, że korupcji na szczytach władzy nie dowiedzie, a wpływy Jana K. w urzędach są mocno wątpliwe".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (56)