Liczba ofiar kataklizmu na Maderze przekroczy 50
Rzeczniczka rządu regionalnego Madery wyraziła przypuszczenie, że liczba śmiertelnych ofiar nawałnicy przekroczy pięćdziesiąt. Do tej pory mówiono o 42 ofiarach.
25.02.2010 | aktual.: 25.02.2010 20:57
Pani Conceicao Estudante przyznała, że do oficjalnie ogłoszonej liczby 42 ofiar należy doliczyć ludzi, którzy stracili życie w różnych miejscowościach południowego wybrzeża poza stolicą, Funchal, nie uwzględnione jeszcze w statystyce.
Podawane są różne liczby osób uznanych za zaginione, najczęściej ponad dwadzieścia.
W kostnicy urządzonej w tych dniach koło lotniska międzynarodowego Santa Catarina pod Funchal, zdolnej pomieścić 400 zwłok, umieszczono 39 zmarłych.
Po raz pierwszy podano do wiadomości listę miast i osiedli poza Funchal, w których katastrofalna ulewa sprzed sześciu dni wyrządziła największe zniszczenia. Są to Ribeira Brava, Santa Cruz, Calheta, Machico, Camara de Lobos i San Vicente.
Zdjęcia lotnicze południowego wybrzeża, na którym żywioł wyrządził największe szkody, przedstawiają ulice schodzące w stronę oceanu i plaże zalane grubą warstwą mułu naniesionego przez górskie rzeki i strumienie. Wiele zerwanych mostów, domy mieszkalne, które "zawisły" na skraju urwisk powstałych wskutek osuwania się gruntu.
Rząd regionalny apeluje o to, by "nie siać paniki" i nie przesadzać w ocenie rozmiarów katastrofy. Odmówił również, mimo nacisków ze strony stowarzyszeń ekologicznych i lewicowej opozycji, ogłoszenia Madery strefą klęski żywiołowej.
- Nie należy odstraszać turystów! - argumentuje premier Alberto Joao Jardim, przywódca konserwatywnej Partii Socjaldemokratycznej, który stoi na czele autonomicznego rządu regionalnego od 32 lat.
Jardim, uważany za twórcę cudu ekonomicznego, który biedna niegdyś Madera zawdzięcza turystyce międzynarodowej, zmuszony jest teraz odpierać ostrą krytykę organizacji ekologicznych i opozycji.
Zarzucają one premierowi, że jego rząd latami sam przygotowywał katastrofę. Zezwalając na nadmierną urbanizację i dziką, chaotyczną zabudowę, "zabetonował" wybrzeże. Trzy górskie potoki przepływające przez Funchal wylały z wielką siłą ze swych zwężonych o dwie trzecie i zabetonowanych koryt, zmieniając się w wielką niszczycielską siłę.
Szef regionalnego rządu odpowiedział swym krytykom: "Ci, którzy mnie dziś krytykują, to kanalie. Gdybyśmy nie skanalizowali potoków, nie byłoby dzisiejszego Funchal".
Tymczasem turyści zaczynają stopniowo znów przybywać na Maderę, a w Funchal przywrócono w 50% komunikację miejską. Na najbliższy weekend zapowiedziano zawinięcie dwóch statków wycieczkowych z 4 500 pasażerami.