Libia: 24 ofiary starć islamskiej milicji z grupą paramilitarną
24 osoby zginęły i ponad 150 zostało rannych w piątkowych starciach w Bengazi na wschodzie Libii pomiędzy islamską milicją i ugrupowaniem paramilitarnym. W walkach uczestniczyły samoloty i bojowe śmigłowce.
Jednostki libijskiego lotnictwa lojalne wobec Khalify Haftara, emerytowanego generała i byłego dowódcy armii libijskiej, który wrócił do kraju w 2011 roku, by przyłączyć się do powstania przeciwko dyktatorowi Muammarowi Kadafiemu, zbombardowały w piątek rano pozycje byłych islamskich rebeliantów w Bengazi.
Szef sztabu armii libijskiej Abdessalem Dżadallah zdementował jednak doniesienia o udziale regularnej armii w tych starciach. W telewizyjnym wystąpieniu zaapelował do "armii i rewolucjonistów, aby przeciwstawili się wszystkim ugrupowaniom, które próbują kontrolować siłą Bengazi".
Haftar z kolei powiedział, że celem operacji jest "oczyszczenie" Bengazi z "grup terrorystycznych".
Abd Allah as-Sani, który do niedawna był tymczasowym premierem kraju, na konferencji prasowej określił siły Haftara jako "grupę działającą poza prawem".
Po południu w piątek w Bengazi panował spokój, a według świadków siły Haftara wycofały się w rejon Sidi Fradż na południu miasta.
Według świadków celem nalotów była siedziba islamskiej milicji Brygady Męczenników 17 lutego. W odpowiedzi samoloty ostrzelano z dział przeciwlotniczych.
Rząd Libii jest słaby i ma trudności z utrzymaniem stabilności państwa, której zagrażają rebelianci ze wschodniej Libii, domagający się autonomii i większego udziału w dochodach z eksportowanej stamtąd ropy. Jest też skonfliktowany z parlamentem, który nie chce przyznać mu szerszych kompetencji.
W odpowiedzi na presję społeczną parlament zgodził się rozpisać wybory, ale dotychczas nie ustalił ich terminu. Wielu Libijczyków uważa, że spory między politykami są przyczyną niestabilnej sytuacji utrzymującej się w kraju od rewolty, która w 2011 r. zakończyła rządy Muammara Kadafiego.