Leszek Miller: SLD poczeka z wnioskiem o wotum nieufności dla Radosława Sikorskiego
Lider SLD Leszek Miller zapowiedział, że Sojusz poczeka ze złożeniem wniosku o wotum nieufności dla szefa MSZ Radosława Sikorskiego do czasu rozstrzygnięcia kwestii ewentualnego zajęcia przez niego stanowiska szefa unijnej dyplomacji. To propaństwowa postawa - ocenił.
W środę w Brukseli odbędzie się szczyt UE poświęcony obsadzie dwóch stanowisk w Unii: szefa Rady Europejskiej i szefa unijnej dyplomacji. Źródła zbliżone do polskiego rządu oceniają, że minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wciąż ma szanse na objęcie stanowiska szefa unijnej dyplomacji. W mediach pojawiały się sugestie, że premier Donald Tusk ma duże szanse na objęcie stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej.
- Jest oczywiste, że łącznie rozpatrując Sikorski i Tusk nie mogą otrzymać stanowisk jednocześnie. Sądzę, że pan Sikorski nie jest dziś faworytem, dzisiaj największe szanse ma pani Mogherini, minister spraw zagranicznych Włoch, a to by umożliwiło awans Donalda Tuska. Ale jak będzie, zobaczymy - powiedział Miller w środę po południu dziennikarzom w sejmie.
Choć - jego zdaniem - szanse szefa polskiego MSZ są "nikłe", to - jak poinformował - SLD nie będzie składać wcześniej zapowiadanego na ten tydzień wniosku o wotum nieufności dla Sikorskiego do czasu, aż zapadną rozstrzygnięcia co do stanowisk w UE. - My nie składamy wniosku o wotum nieufności w stosunku do niego, aby nie utrudniać mu sytuacji. Z wnioskiem poczekamy do chwili, gdy kwestie się tu wyjaśnią. Pokazujemy propaństwową postawę - oświadczył szef Sojuszu.
Dopytywany, jakie szanse widzi na objęcie przez Tuska fotela przewodniczącego Rady Europejskiej, powiedział, że nie wie. Przyznał, że jego zdaniem premier ma wysokie kwalifikacje. Zastrzegł, że jak na razie nie ma pojęcia, czy premierowi takie stanowisko proponowano i czy rozważa on jego objęcie.
- Każdy spełniony, pełnokrwisty polityk w pewnym momencie zaczyna myśleć o rozwiązaniach zagranicznych. Ja nie wiem, czy pan premier Tusk o tym myśli" - powiedział Miller. Dodał, że jeśli nie, to każdy polityk może się "zasłonić interesem wewnętrznym swojego kraju" i odmówić.
Krytycznie podszedł natomiast do uwag m.in. szefa klubu PO Rafała Grupińskiego, że partią można kierować przez telefon z Brukseli. - PO bez Donalda Tuska nie istnieje(...) A przez telefon to można zadzwonić do żony i do cioci Józi, i sterować ciocią Józią, ale nie partią - powiedział lider SLD.
Miller mówił też, że choć stanowisko szefa Rady Europejskiej nie przyniosłoby raczej Polsce wymiernych korzyści, to jest to prestiżowe stanowisko. - I warto, by Polska mogła się tym pochwalić, niezależnie do tego, jaką realną władzę ma szef, to wchodzi on do najwyższego kręgu liderów europejskich - zaznaczył szef SLD.
Podkreślił, że Polska - która jest od 10 lat w UE - ma prawo do aspiracji ws. stanowisk unijnych. Jednak - podsumował - "to jak będzie, zależy głównie od podziału stref wpływów pomiędzy chadekami a socjalistami".