Leszek Miller: SLD inaczej niż rządzący - po stronie ludzi pracy
- Lewica jest wszędzie tam, gdzie ludzie żyją w kłopotach; w pełni solidaryzujemy się z postulatami protestujących związkowców - mówił podczas sobotniego posiedzenia Rady Krajowej SLD lider tej partii Leszek Miller. Rządzącej PO zarzucił, że nie ma nic do zaoferowania ludziom pracy.
14.09.2013 | aktual.: 14.09.2013 15:13
- Socjaldemokraci muszą być wszędzie tam, gdzie ludzie żyją w kłopotach - tam, gdzie mieszka desperacja, a mieszka ona nie tylko w wielu polskich domach, ale mieszka także niedaleko stąd, w miasteczku namiotowym, które zostało rozbite przez przedstawicieli związków zawodowych, przez związkowców, którzy przywieźli do Warszawy swoje żale, krzywdy i swoje niezadowolenie - przekonywał Miller na rozpoczętym w południe w Sejmie posiedzeniu Rady Krajowej.
Zapewnił, że doskonale rozumie, skąd się biorą. - Byliśmy u związkowców wielokrotnie - rozmawialiśmy z nimi i widzieliśmy poczucie niesprawiedliwości, żalu, poczucie deptanej godności, wielkie poczucie krzywdy, że związkowcy nie są wysłuchiwani, są lekceważeni, oczekiwanie, że to się może zmienić. Dlatego liczne przedstawicielstwa głównych central związkowych wychodzą dziś na ulicę przeciw polityce, która zaniedbuje ich interesy - podkreślił szef Sojuszu.
- Wychodzą w poczuciu rozgoryczenia, bo nie dość, że ludzie pracy muszą płacić za kryzys spowodowany przez finansowych manipulatorów i spekulantów, to jeszcze są przedmiotem kpin i szyderstw - ocenił.
Szef Sojuszu przekonywał, że jego formacja "w pełni rozumie frustracje, obawy i lęki, które ujawniają się w polskich domach", a w sobotę są wyrażane także na ulicach Warszawy. Dodał, że solidaryzuje się też z postulatami związkowców. - Już dawno zgłosiliśmy do laski marszałkowskiej propozycje zwiększenia płacy minimalnej do 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia, także przywrócenia trzeciej stawki podatkowej zniesionej przez rząd premiera Jarosława Kaczyńskiego - przypomniał Miller.
Zwrócił uwagę, że Sojusz wraz z OPZZ sprzeciwiał się w zeszłym roku podniesieniu wieku emerytalnego do 67. roku życia, proponując inne rozwiązanie - uzależnienia przejścia na emeryturę od stażu pracy: 40 lat dla mężczyzn i 35 lat dla kobiet.
Zdaniem Millera rządząca obecnie Polską prawica "nie ma człowiekowi pracy nic do zaproponowania". - Jej obietnice są puste, a słowa obłudne. W fałszywej trosce o warunki pracy towarzyszy wprowadzenie rocznych okresów rozliczeń - przepisu, który otwiera pole do wyzysku pracowników. Rząd nie robi nic, mimo także naszych postulatów, aby ograniczać zakres umów śmieciowych, za to robi wszystko, żeby stać na straży wielkiego kapitału - ocenił b. premier.
Według niego rząd powinien wprowadzić podatek od transakcji kapitałowych. - Wprowadzenie minimalnego podatku rzędu 0,1 proc., czy 0,2 proc. to są miliardy do budżetu. Jeśli zatem pan (minister finansów) Rostowski składa kolejne dramatyczne pytania, skąd wziąć na stymulację gospodarki, na poprawę warunków najuboższych, to mówimy mu wyraźnie - niech pan wyjmie rękę z kieszeni najbiedniejszych i włoży tę swoją rękę najbogatszym - przekonywał Miller.
- Niech pan nie stoi na straży londyńskiego city, śmiało i odważnie, jak to robią rządy w innych krajach europejskich, również w tych największych: Francji i Niemiec - apelował do ministra finansów Jacka Rostowskiego.
Według Millera polskie państwo nie może być też "biernym obserwatorem powierzającym losy Polaków niewidzialnej ręce rynku". - Ta ręka jest nie tylko niewidzialna - ona najczęściej jest po prostu ślepa - ślepa na ludzką krzywdę i nieprawości prowadzące do wykluczenia społecznego i ekonomicznego - mówił lider SLD.
Opowiedział się za państwem, które "tworzy warunki i zasady dla sprawiedliwej konkurencji na rynku", jednak - jak mówił - rynek ten ma być "otwarty i wolny, ale nie bezładny i dowolny". - Państwo powinno dążyć do możliwie pełnego zatrudnienia nie tylko poprzez prawne regulacje, ale przede wszystkim przez intensywny i dynamiczny rozwój gospodarczy, którego aktywnym udziałowcem powinny być struktury państwa - przekonywał szef Sojuszu.
Wyraził też pogląd, że rozwój i wzrost gospodarczy to nie wszystko. - Nie ma szybkiego i stabilnego rozwoju bez sprawiedliwego podziału. Sprawiedliwy podział to budowa państwa, którego obywatele mają zapewniony udział w owocach tego wzrostu, gdzie nikt nie jest pozbawiony nadziei i pozostawiony samemu sobie, w poczuciu bezradności i podeptanej godności, gdzie wzrost gospodarczy nie powoduje eksplozji nierówności i dysproporcji kosztem najczęściej najuboższych - zaznaczył Miller.
W ocenie Millera, wbrew temu, co premier Donald Tusk ogłosił na niedawnym Forum Ekonomicznym w Krynicy, kryzys ekonomiczny nie zakończył się. - On jest i nie siedzi w przedpokoju - rozsiadł się w salonie i dyktuje warunki domownikom. Kryzysu nie można przeczekać w piwnicy, jak to proponuje rząd. Kryzysu nie można również zaaresztować, jak chce PiS - zaznaczył b. premier. - Kryzys trzeba pokonać tak, jak to czynił SLD, rządząc dwukrotnie w czasie polskiej transformacji (...) Wygląda na to, że będziemy musieli tego dokonać trzeci raz. Jesteśmy do tego gotowi - zapewnił lider SLD.
Działacze Sojuszu mają przyjąć w sobotę kalendarz przygotowań do przyszłorocznych wyborów samorządowych i do Parlamentu Europejskiego. Mają ponadto przyjąć uchwałę o zwołaniu konwencji partii. Według propozycji zgłoszonej przez sekretarza generalnego Sojuszu Krzysztofa Gawkowskiego, miałaby się ona odbyć 14 grudnia.