Leszek Miller rozpoczął reaktywację
Pomalutku, krok po kroczku były premier
znów pnie się po szczeblach partyjnej drabiny. Po udanych wyborach
w macierzystym kole SLD Leszek Miller przeszedł pomyślnie przez
kolejne sito - wybory dzielnicowe w dzielnicy Łódź-Śródmieście -
pisze w "Trybunie" jej redaktor naczelny Marek Barański.
21.10.2004 | aktual.: 21.10.2004 08:31
Podaje on, że na 66 głosów zaliczył tylko trzy skreślenia. To niezły wynik, zważywszy że w tej samej dzielnicowej organizacji w żaden przecież sposób bezpośrednio nieumoczona w rządzenie łódzka posłanka Alicja Murynowicz do dalszej gry prześliznęła się zaledwie jednym głosem.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego tak się stało - powiedziała "Trybunie" pani Murynowicz. Co prawda gdy porównuję te wybory z poprzednimi, to mój wynik jest o wiele lepszy, dostałam więcej głosów teraz niż wtedy, ale jest faktem, że przeszłam tylko jedną kreską. Nie wiem dlaczego, nikt nigdy nie postawił mi żadnego zarzutu, w rozmowach wewnątrzpartyjnych za nic mnie nie krytykowano, przeciwnie, byłam chwalona. Może - mimo że to nie w Śródmieściu, tylko na Bałutach postanowiono, żeby wycinać wszystkich parlamentarzystów - to jednak i u nas takie ciche porozumienie obowiązywało?
Może? A może po prostu "doły" w ten sposób oceniają "górę"? Może nie wszystko jest grą partyjnych układów i tajnych porozumień? Mimo wszystko na miejscu parlamentarzystów, liderów i wszelkich funkcyjnych członków SLD założyłbym, choćby teoretycznie, że tak cię teraz kreślą, jak cię dotychczas widzieli - konkluduje Marek Barański. (PAP)