Leszek Miller: referendum jedno z ważniejszych wydarzeń w historii
Niedzielne głosowania stały się w Polsce tradycją, to jest wrośnięty bardzo dzień do naszej świadomości. I gdyby się okazało, że teraz szukamy jakiegoś jeszcze innego dnia, ja nie sądzę, żeby to pomogło frekwencji. Frekwencja będzie tym większa, im więcej obywateli będzie przekonanych, że referendum stanie się jedną z najważniejszych dat w historii Polski i że warto w tym wziąć udział - mówi premier Leszek Miller w rozmowie z "Sygnałami Dnia".
Sygnały Dnia: Panie Premierze, wszystko wskazuje na to, że 8 czerwca będzie tą datą referendum unijnego. Pojawiła się propozycja (to jest rzecz przygotowana przez Instytut Spraw Publicznych na zamówienie Komisji Ustawodawczej Sejmu), by było to referendum dwudniowe, czyli 7 i 8 czerwca. Prezydent powiedział w tej sprawie „nie”, że ten pomysł mu się nie podoba. Są także zwolennicy tego pomysłu, m.in. Andrzej Lepper czy metropolita gnieźnieński ks. abp Henryk Muszyński. A jak Pan ocenia taką możliwość?
Leszek Miller: Mnie się wydaje, że nie można nikogo zmusić do udziału w referendum. Jeśli ktoś nie chce wziąć udziału, to nie weźmie. Nie można zatem na siłę tworzyć frekwencji wyborczej, bo ona zależy od chęci wzięcia udziału Polaków w referendum, a nie od ilości dni głosowania.
Sygnały Dnia: Ale może jakby były dwa dni, to ten jeden procent poszłoby więcej, no bo oni naprawdę nie mogą.
Leszek Miller: No to zróbmy w ten sposób, że na przykład zaczniemy głosowania od szóstej rano i skończmy o dwudziestej trzeciej czy nawet o dwudziestej czwartej, tak, żeby naprawdę wszyscy, którzy z różnych powodów w tą niedzielę są poza domem czy to będzie czerwiec, więc może będą gdzieś wypoczywać, może będą gdzieś na działkach, wrócą późno do domów, żeby mieli szansę jeszcze pójść do lokalu wyborczego i oddać swój głos.
Natomiast proszę zwrócić uwagę, że niedzielne głosowania stały się w Polsce tradycją, i to bardzo dobrą tradycją, to jest wrośnięty bardzo dzień do naszej świadomości. I gdyby się okazało, że teraz szukamy jakiegoś jeszcze innego dnia, ja nie sądzę, żeby to pomogło frekwencji. Frekwencja będzie tym większa, im więcej obywateli będzie przekonanych, że referendum stanie się jedną z najważniejszych dat w historii Polski i że warto w tym wziąć udział. I do tego raczej trzeba przekonywać obywateli, a nie zastanawiać się, czy referendum ma trwać dwa czy trzy dni.
Sygnały Dnia: Ba, nawet pojawił się taki pomysł, by to referendum było obowiązkowe. No, ale to chyba nie wchodzi w grę?
Leszek Miller: Raczej nie wchodzi w grę, chociaż w niektórych demokracjach, i to utrwalonych, takie przepisy obowiązują, że po prostu płaci się karę, jeżeli się nie weźmie udziału w głosowaniach. No, ale w Polsce na pewno by to wywołało przede wszystkim ogromne zdziwienie.
Sygnały Dnia: Ale jakby kara trafiła do budżetu państwa, to może wicepremier Kołodko by się ucieszył?
Leszek Miller: Myślę, że minister finansów mógłby być zwolennikiem takiego rozwiązania, ale przecież nie sądzę, aby można było to przeprowadzić przez Sejm i uchwalić stosowne prawo w tym względzie.
Sygnały Dnia: Skoro Pan Premier uważa, że trzeba ludzi przekonać, to wtedy pójdą – mamy dzisiaj szósty dzień stycznia, czyli już niedługo, bo pięć miesięcy jeszcze pozostało do referendum, pięć miesięcy i dwa dni, a tymczasem my wciąż nie wiemy, jak będzie wyglądała rządowa kampania informująca społeczeństwo, że naprawdę warto głosować na „tak”. Znamy już stanowiska tych, którzy chcą głosować na „nie” i zachęcać do głosowania na „nie”, natomiast rządowego pomysłu na akcję do tej pory nie znamy.
Leszek Miller: Wielokrotnie już o tym mówiliśmy, to w takim razie powtórzę, że chodzi o to, żeby wyniki negocjacyjne, które są już znane, żeby przetłumaczyć na język zrozumiałych korzyści dla podstawowych grup obywateli. I mogę powiedzieć w tej chwili tylko tyle, że dzisiaj zostanie podjęta stosowna – ważna w moim pojęciu – decyzja natury programowo-organizacyjnej, która będzie takim jasnym i czytelnym sygnałem, że rząd zajmuje się tą sprawą z pełną odpowiedzialnością. (Polskie Radio/an)