Leszek Miller: będą blokady - policja będzie interweniować
Andrzej Lepper jest specjalistą od blokad. I cóż, jak zechce organizować tego rodzaju sytuacje, no to siły porządkowe będą interweniować, bo nikt nie pozwoli na to, żeby podróżni, którzy poruszają się po naszym kraju, byli narażeni na jakieś dodatkowe problemy - powiedział w poniedziałek w "Sygnałach dnia" premier Leszek Miller.
Sygnały dnia: Andrzej Lepper zapowiada od dziś rolnicze blokady w całym kraju. Twierdzi, że nie spełnił Pan tego, co zapowiedział w swoim sejmowym exposé. Przypomina, że mówił Pan o tym, że rolnik polski ma wiedzieć, co ma produkować, ile ma produkować, kto od niego kupi i ile, i kiedy zapłaci. Tak się nie dzieje, stąd protest.
Leszek Miller: – No tak, zdaje się, że chyba nikt nie jest specjalnie zdziwiony, że Andrzej Lepper zapowiada blokady i używa takiej retoryki. Andrzej Lepper jest specjalistą od blokad. I cóż, jak zechce organizować tego rodzaju sytuacje, no to siły porządkowe będą interweniować, bo nikt nie pozwoli na to, żeby podróżni, którzy poruszają się po naszym kraju, byli narażeni na jakieś dodatkowe problemy.
Sygnały dnia: Ale odrzuca Pan ten zarzut, że nie spełnił Pan tego, o czym mówił Pan w exposé?
Leszek Miller: – Zawsze można powiedzieć, wziąć jakiś segment, stwierdzić, że coś się za wolno realizuje. Ale jeśli tym powodem do blokad ma być sytuacja na rynku wieprzowym, bo zdaje się o to chodzi...
Sygnały dnia: Tak.
Leszek Miller: – ...to przypomnę, że na poprzednim posiedzeniu Rada Ministrów podjęła decyzję o dopłatach do eksportu wieprzowiny, będziemy także mówić o systemie interwencji na tym rynku, zatem rząd nie potrzebuje takiego sygnału drastycznego typu właśnie blokady, tylko rząd reaguje nie w zależności od tego, czy będą zapowiadane blokady, czy nie, tylko od obserwacji sytuacji na rynku.
Sygnały dnia: Panie Premierze, a z tym unijnym liczeniem – Pan wie, ile i jak duże pieniądze dostanie polski rolnik?
Leszek Miller: – Oczywiście, przecież tu się nic nie zmienia. Zresztą dziękuję za to pytanie, bo jak słucham wypowiedzi, a zwłaszcza przedstawicieli pewnej części opozycji (mam na myśli zwłaszcza Prawo i Sprawiedliwość i Ligę Polskich Rodzin, bo muszę z uznaniem powiedzieć, że nie cała opozycja zachowuje się w takim sposób typowy dla przysłowiowego „polskiego piekła”), to mogę odnieść wrażenie, że oto największym problemem w tej chwili jest to, iż kwota wynegocjowana w Kopenhadze uległa jakiemuś drastycznemu zmniejszeniu. Więc jeśli mnie teraz słuchają rolnicy, to chcę potwierdzić, że żadne euro nie ubyło. My się w Kopenhadze koncentrowaliśmy na uzyskaniu jak największych kwot. Kiedy jechaliśmy do Kopenhagi, to wiedzieliśmy, że w pierwszym roku dopłaty będą na poziomie 25%, w drugim 30, w trzecim 35, i to wszystko, to miało być wszystko. Kiedy wracaliśmy z Kopenhagi, to było dwa raz więcej, i to jest ten sukces, i to jest ta wielka nadzieja dla polskiego rolnictwa. I nikt dzisiaj w Brukseli nie
kwestionuje uzyskanych kwot – one w dalszym ciągu będą takie dokładnie jak zostały wynegocjowane.
Natomiast ten sukces rodzi problem – problem, jak dzielić te pieniądze, ale o tym w Kopenhadze w ogóle nie dyskutowaliśmy. Chcę to z wyraźną mocą podkreślić – jak dzielić te pieniądze, te temat nie był przedmiotem dyskusji w Kopenhadze, on stał się przedmiotem dyskusji po szczycie w Kopenhadze, wtedy, kiedy trzeba było przystąpić do spisywania traktatu akcesyjnego. No i tutaj są pewne problemy. Cały czas jesteśmy w kontakcie z Brukselą. Dzisiaj jedzie kolejna misja w tej sprawie, o godzinie 9 wylatuje grupa naszych przedstawicieli, spotkają się ze specjalistami Brukseli. Myślę, że za kilka godzin będzie wiadomo, dlatego że rodzi się pewien system, pewien kompromis, ale nie chciałbym w tej chwili o tym mówić. (Polkie Radio/mag)
Rozmawiali: Krzysztof Grzesiowski i Wiesław Molak.