PolskaLeszek Balcerowicz: praw arytmetyki nie da się zgwałcić

Leszek Balcerowicz: praw arytmetyki nie da się zgwałcić

Jeżeli się nie ogranicza wydatków, no to obniżki podatków w jednym punkcie muszą być gdzieś wyrównywane podwyżkami w innych punktach. Czyli wracamy do zasadniczego problemu, a mianowicie nadmiernych wydatków budżetu, bo one w Polsce są ogromne, i w efekcie jeżeli się to akceptuje, a nawet zwiększa, bo w ostatnich miesiącach zwiększono wydatki co roku o 3 miliardy, no to nie można tak naprawdę ograniczyć podatków, nie gwałcąc prawa arytmetyki, a tych praw arytmetyki nie da się zgwałcić - powiedział prezes NBP Leszek Balcerowicz w "Sygnałach Dnia".

03.04.2006 | aktual.: 03.04.2006 13:03

"Sygnały Dnia": Jednym z pomysłów Samoobrony – oprócz, oczywiście, zmiany zakresu działania Narodowego Banku Polskiego – jest także wprowadzenie podatku obrotowego, o którym pani prof. Zyta Gilowska w dzisiejszym wywiadzie dla Gazety Wyborczej mówi, że jeśli miałby wejść, to przedtem musi chyba Samoobrona przeforsować ideę rozpisania w referendum jakiejś wielkiej rewolucji, tak, aby Polska wystąpiła z Unii Europejskiej. Pan ma podobne poglądy na ten temat?

Leszek Balcerowicz: To ja to już pozostawię dialogowi wewnątrz tworzącego się układu, to znaczy między panią minister Gilowską a panem Lepperem.

Ale ma pan zdanie na temat podatku obrotowego niewątpliwie.

- Można powiedzieć, że w świetle ekspertyz, które są dostępne, to jest pomysł niekwalifikujący się w ogóle do poważnego rozpatrzenia i jak rozumiem, tego rodzaju zdanie podziela również pani minister Gilowska.

Zapoznał się pan, panie profesorze, z propozycjami podatkowymi na 2007 rok, nad propozycjami zmian?

- Tylko pobieżnie, bo nie jestem w stanie w szczegółach się zapoznać, w związku z tym nie jestem w stanie się także szczegółowo wypowiadać. Chciałbym natomiast powiedzieć rzeczy, które wydają mi się ważne, że jakakolwiek głębsza, tak bardzo potrzebna w Polsce reforma podatków, która musi polegać na ich obniżeniu w stosunku do naszego dochodu narodowego, żeby gospodarka mogła trwale przyspieszyć, aby zatrudnienie mogło szybciej rosnąć, a bezrobocie szybciej spadać, wymaga ograniczeń wydatków, bo przecież wysokie podatki biorą się wyłącznie z tego, że mamy zbyt duże wydatki, że zbyt dużo polityków obiecuje każdemu wszystko, co miłe i w rezultacie uchwala się kolejne ustawy wydatkowe, a to prowadzi w pierwszej kolejności do narastania długu, od którego płaci się odsetki, a potem do utrzymywania lub narastania podatków. Tu jest sedno sprawy. Oprócz tego, oczywiście, warto tam, gdzie jest to możliwe, podatki upraszczać, aby było mniej szarej strefy, aby ludziom zajmowało to mniej czasu wypełnianie tych formularzy
podatkowych, żeby uczciwa gospodarka i jawna gospodarka mogła ruszyć.

Ograniczenie wydatków zgoda, ale przyzna pan, panie profesorze, że równie ważne jest obniżanie tak zwanych pozapłacowych kosztów pracy, co obecny minister finansów chce wprowadzić od 2007 roku.

- Ale to są też podatki. To od razu warto wyjaśnić. To są bodaj najgorsze formy podatków, chociaż nazywane są mylnie składkami, bo one obciążają koszty pracy. Ale skąd się biorą do tej pory te ogromne obciążania kosztów pracy? Z ogromnych, źle adresowanych i źle wydawanych wydatków socjalnych. To tak jak dwie strony tego samego równania – jeżeli są bardzo duże wydatki, w tym wypadku socjalne, to są bardzo duże obciążenia kosztów pracy, w efekcie firmy są mniej skłonne i zdolne do tworzenia nowych miejsc pracy, jest bezrobocie, a bezrobocie powoduje, że trzeba płacić zasiłki, a bezrobotni nie płacą podatków. Czyli to jest błędne koło, które należy przerwać w jakim punkcie? W tym punkcie, gdzie się zaczyna, to znaczy ograniczać nadmierne wydatki. Ulga prorodzinna jest wydatkiem socjalnym?

- Każda ulga powinna być uzasadniana swoim celem i – jak wiemy – nie wystarczy powiedzieć, że się ma szlachetne intencje, że na przykład chce się, żeby więcej było dzieci w Polsce. Trzeba pokazać, że te szlachetne intencje można było zrealizować. I w tym punkcie akurat zgadzam się z panią minister Gilowską, która chyba w "Gazecie Wyborczej" mówi, że ona wątpi, aby wprowadzenie ulg prorodzinnych mogło cokolwiek zmienić w sytuacji demograficznej. Tylko powstaje pytanie – jeśli tak, to dlaczego się je w ogóle proponuje?

No bo to jest część programu wyborczego.

- To nie wystarczy, trzeba powiedzieć. Jeżeli chcemy być świadomymi obywatelami wolnej Polski, to musimy nie zatrzymywać się na etapie deklaracji, tylko pytać, czy proponowane środki będą służyć deklarowanym celom.

Skoro gdzieś będzie mniej, to gdzieś musi być więcej, krótko mówiąc, musi się to wszystko jakoś bilansować. Te obniżki podatków w 2007 roku mają być bilansowane między innymi przez wzrost akcyzy na paliwo, na tytoń, na olej opałowy... Czyli będzie co? Drożej.

- Proszę państwa, jeżeli się nie ogranicza wydatków, no to obniżki podatków w jednym punkcie muszą być gdzieś wyrównywane podwyżkami w innych punktach. Czyli wracamy do zasadniczego problemu, a mianowicie nadmiernych wydatków budżetu, bo one w Polsce są ogromne, i w efekcie jeżeli się to akceptuje, a nawet zwiększa, bo w ostatnich miesiącach zwiększono wydatki co roku o 3 miliardy, no to nie można tak naprawdę ograniczyć podatków, nie gwałcąc prawa arytmetyki, a tych praw arytmetyki nie da się zgwałcić.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)