Lepszy lokator z siekierą czy radykalne eksmisje?
Dwa tygodnie temu lokator z tasakiem gonił sąsiadkę. Zdążyła uciec. Mieszkańcy budynku, którego jestem współwłaścicielką żądają ode mnie radykalnych działań, a ja sama boję się nawet iść do tego człowieka - opowiada Barbara Kowalczyk. Lokatorzy, z którymi ma problem, mieszkają w budynku od dziesiątków lat. Mają ponad 20 tysięcy zł długów.
23.06.2010 | aktual.: 24.06.2010 10:36
Pan Marian już od niemal dziesięciu lat stara się o wyeksmitowanie trudnych lokatorów z jego kamienicy. Ci niegdyś, będąc pod wpływem alkoholu, podpalili piwnice. Mają psa, który załatwia potrzeby fizjologiczne na klatce schodowej.
- Gdy kiedyś wszedłem do ich mieszkania, pokój wyglądał jak pobojowisko, nie do opisania - mówi właściciel domu. - Są zadłużeni już na ponad 22 tysiące złotych. Wszyscy pracują i nieźle zarabiają. Kilka lat temu otrzymali wyrok eksmisyjny z prawem do lokalu socjalnego ze względu na to, że w rodzinie było niepełnoletnie dziecko. Chciałem pokryć koszty przygotowania takiego lokalu, opłacić za rok, ale z miastem bardzo trudno rozmawia się na ten temat. Dziecko tych państwa dorosło. Oni jednak nadal nie płacą. To ja muszę pokrywać koszty zużycia przez nich wody i wywozu śmieci.
W bloku jednej z poznańskich spółdzielni mieszka kobieta, która często nadużywa alkoholu. Sąsiedzi boją się, że może dojść do tragedii - na przykład wysadzenia budynku w powietrze. Współwłaściciel jednej z kamienic przy ul. Mickiewicza pozbył się niedawno takiej trudnej lokatorki. Zapewnił jej dach nad głową - miejsce w hostelu opłacone na trzy miesiące.
- Takie problemy ma chyba każdy właściciel budynku mieszkalnego w mieście - mówi Rafał Hojkowski, który zajmuje się "przejmowaniem" trudnych lokatorów. Uważa on, że urzędnicy poświęcają im za dużo uwagi i troski, tym samym nie szanując prywatnych właścicieli i społecznych pieniędzy. Tylko w ubiegłym roku suma odszkodowań, jaką wypłaciło im miasto z powodu niedostarczenia lokali socjalnych, wynosiła ponad 6 milionów złotych!
- Za te pieniądze można by niejeden dom wybudować - twierdzi Hojkowski. Od kilku lat składa propozycje miastu - chce "przejąć" takich lokatorów. Opracował projekt, który przedstawi radnym miejskim.
- Lokatorów tych typowałbym spoza zasobów miejskich, czyli z zasobów spółdzielni mieszkaniowych, budynków prywatnych i wspólnot mieszkaniowych - pisze Hojkowski. - Przy założeniu, że zasiedlam 20 lokali rocznie można by zaoszczędzić w miejskiej kasie 320 tysięcy co roku.
Hojkowski wskazuje też na inne aspekty problemu - ludzie, którzy nie płacą czynszu czują się bezkarni "bo im się należy od miasta". Kiedy równie bezkarni poczują się ich sąsiedzi, którzy choć płacą to narzekają na coraz gorsze warunki - brzydkie elewacje, zdewastowane klatki schodowe?
- Za zaoszczędzone pieniądze miasto mogłoby postawić budynek dla lokatorów z wyrokami eksmisyjnymi, których nie stać na czynsz wolnorynkowy z przyczyn zdrowotnych, poszkodowanych przez los oraz rokujących nadzieję na powrót do "normalnego" funkcjonowania w społeczeństwie - mówi Rafał Hojkowski. - Przed laty byliśmy w lokalach pana Hojkowskiego na Starołęce, do których trafiali trudni lokatorzy. Warunki były tam fatalne - mówi Aleksandra Konieczna z wydziału gospodarki komunalnej i mieszkaniowej. - Do takich nie mogą trafiać osoby z wyrokami eksmisyjnymi z prawem do lokalu socjalnego.
Konieczna twierdzi jednak, że jeśli pismo Hojkowskiego wpłynie do urzędu to przeanalizuje jego propozycję z prawnikami, bo przez lata zmieniła się m.in. sytuacja odszkodowawcza miasta. Przeszkodą jednak może być to, że pobiera on opłatę od właściciela domu "za wyprowadzenie". - To koszty przeprowadzki, odmalowania lokalu, zabezpieczenia rachunków - wyjaśnia Hojkowski.