Lepper: Samoobrona jest i będzie, nie ma rozłamu
Samoobrona "jest i będzie" - zapewniał szef partii Andrzej Lepper po zakończeniu
ponad dwuipółgodzinnego spotkania władz Samoobrony. Nie ma
żadnego rozłamu - podkreślał Lepper. Politycy Samoobrony nie chcieli wskazywać winnych porażki w wyborach parlamentarnych.
Zaprzeczył, by Samoobrona - po porażce w wyborach parlamentarnych - miała przekształcić się w nowe ugrupowanie. Według Leppera partia będzie działać pod szyldem Samoobrony przynajmniej do czasu kongresu, który odbędzie się w przyszłym roku.
Wiceszef partii Krzysztof Filipek powiedział, że na przyszłorocznym kongresie może dojść do "jakiegoś rozliczenia" z wyniku wyborczego, a - jak podkreślił - zmiana nazwy partii i zmiana szyldu w niczym nie pomoże.
Lepper pytany po posiedzeniu władz, czy poda się do dymisji odparł: "Nie nie, absolutnie". Nie widzę tutaj żadnych działań pochopnych i gorączkowych, bo to nie jest w ogóle wskazane - dodał.
Oceniając przyczyny porażki stwierdził, że każdy w partii popełnił jakiś błąd. Może zbyt mało w terenie byłem..., wejście w koalicję... Płaci się koszty tego wszystkiego - zastanawiał się szef Samoobrony.
Jako przyczyny fatalnego wyniku wymienił też formę kampanii wyborczej, która - jak powiedział - była plebiscytem między PO i PiS. Samoobronie - jego zdaniem - zaszkodziła też dominacja w mediach Prawa i Sprawiedliwości.
Dziewięć lat nie byliśmy w Sejmie i działaliśmy, więc ta przerwa może jest potrzebna - skwitował Lepper.
Bardziej rozmowni byli inni politycy partii. Filipek - jeden z najbliższych współpracowników Leppera - również unikał wskazywania winnych. Myślę, że błędy popełnione są. Teraz jest czas na wyciągnięcie wniosków z naszej działalności, poprawienie i wyeliminowanie tego, co było złe. A na takie gruntowne rozliczenie myślę, że jeszcze przyjdzie czas - podkreślił.
Filipek powiedział, że na spotkaniu nie było nawet głosowania, czy Lepper powinien nadal być szefem partii.
Co do samej kampanii myślę, że nikt nie może mieć nic na sumieniu - odpowiadał na pytanie o to, co ma sobie do zarzucenia w związku z wynikiem wyborczym, wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk. Dodał, że w partii czuć poczucie przegranej.
Polityk zapowiedział, że Samoobrona będzie śledziła realizację obietnic wyborczych PO. Już po przyjęciu budżetu zapytamy, gdzie są te radykalne podwyżki w budżetówce, w służbie zdrowia, administracji. Potem zapytamy, gdzie jest poprawa warunków zagospodarowania w rolnictwie i zapytamy jak spływa ta młodzież w objęcia pana Donalda Tuska - zapowiedział Maksymiuk.
Jego zdaniem, Samoobrona powinna dalej działać. "Na pewno będzie potrzebna" - ocenił. Pytany, czy partia wróci do starych metod, np. blokowania dróg odpowiedział: "Jeżeli rządzący postawią barykady, to wrócimy. Jeżeli rządzący będą chcieli prowadzić dialog społeczny w sprawach, które wymagają tego, to nie będzie takiej potrzeby".
Wicemarszałek Sejmu mijającej kadencji Genowefa Wiśniowska, pytana czym będzie się teraz zajmować stwierdziła, że ma zamiar napisać książkę.
Z kolei Filipek powiedział, że po zakończeniu kariery sejmowej będzie się zajmował tym, czym zajmował się wcześniej. Prowadziłem działalność gospodarczą - stwierdził jedynie.
Danuta Hojarska pochwaliła się, że ma już trzy propozycje pracy. Zdradziła też, że ma zamiar założyć firmę w Warszawie.
Inna posłanka Samoobrony Renata Rochnowska mówiła dziennikarzom, że napracowała się przez minione sześć lat w Sejmie i dobrze zrobi jej odpoczynek. Myślę, że dla osoby wykształconej, ze znajomością języka angielskiego, z różnymi innymi kursami znajdzie się jakieś miejsce pracy - mówiła. W razie czego - jak dodała - ma też prawo do zasiłku przedemerytalnego.
Rochnowska pytana, czy Lepper odpowiada za klęskę wyborczą powiedziała: "nie można tak powiedzieć". Wiele spraw się złożyło na to, każdy z nas może się uderzyć w piersi, że nie do końca się wywiązywał tak, jak powinien - oceniła. Sobie nie ma nic do zarzucenia. Mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku - mówiła.