Lepper: sam do prokuratury się nie zgłoszę
Szef Samoobrony Andrzej Lepper zapewnił, że jest do dyspozycji
prokuratury w sprawie tzw. seksafery w jego partii. Zaznaczył
jednak, że sam do prokuratury się nie zgłosi.
Kolejny raz chcę oświadczyć, że jestem, żyję, jestem w Polsce. Nie mam zamiaru ukrywać się przed żadną prokuraturą - mówił Lepper na konferencji w Warszawie. Dodał, że do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu skierowano skargę odnośnie sposobu prowadzenia śledztwa w tej sprawie i ujawniania informacji.
W niedzielę zakończyła się V kadencja Sejmu, a tym samym Leppera, który był posłem tej kadencji, nie chroni już immunitet parlamentarny.
Szef Samoobrony powiedział na konferencji prasowej, że w niedzielę wysłał pismo do Prokuratury Okręgowej w Łodzi, w którym informuje, że jest do jej dyspozycji "jeśli będzie potrzeba". Panowie nie muszą przychodzić o szóstej rano w kominiarkach. Nie muszą przychodzić do domu, stresować rodzinę - dodał Lepper.
Jestem do dyspozycji prokuratury, nie mam czego się bać, nie mam czego ukrywać. Sam jednak do prokuratury nie pojadę. Jestem w tej sprawie osobą niewinną. W tej sprawie nie ma żadnych konkretnych dowodów, zeznań, które obciążałyby Leppera - ocenił.
Od poniedziałku łódzcy prokuratorzy będą mogli ewentualnie postawić zarzuty Lepperowi w śledztwie w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie. Łódzcy śledczy oficjalnie nie wypowiadają się w tej sprawie, ale przyznają, że w śledztwie badana jest m.in. kwestia podstaw i granic ewentualnej odpowiedzialności karnej Leppera.
Pełnomocnik szefa Samoobrony mec. Wiesław Żurawski uważa, że nie ma żadnych nowych dowodów w "seksaferze".
Uważam, że nie ma żadnych nowych dowodów od dnia skierowania wniosku o pozbawienie immunitetu posła Stanisława Łyżwińskiego, czyli od dnia 12 lipca 2007 roku - powiedział Żurawski.
Mecenas dodał, że odebrał szereg telefonów od dziennikarzy z pytaniem co planuje w związku z wygaśnięciem immunitetu Leppera. Odpowiadałem, że nie widzę potrzeby przygotowywania się do czegokolwiek - mówił. Prokurator stwierdził, że zgromadzony materiał dowodowy jest niewystarczający do postawienia zarzutów przeciwko osobie - dodał.
Według Żurawskiego, "gdyby pojawił się jakikolwiek nowy dowód w sprawie, najpierw wiedziałyby o tym media, a potem dopiero zainteresowani, bo tak było od początku rozgrywane".
To jest jakiś horror. Takie podchodzenie do sprawy ośmiesza niektóre działania niektórych instytucji - powiedział Lepper.
Dodał, że do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu skierowano skargę odnośnie prowadzenia śledztwa, ujawniania informacji, co - jak powiedział - zgodnie z przepisami jest zabronione.
Żurawski powiedział, że skarga została wniesiona w imieniu Łyżwińskiego, ale w znacznej części zarzuty naruszenia Konwencji Praw Człowieka dotyczą całego postępowania.
To postępowanie w mojej ocenie zostało przeprowadzone w sposób naruszający procedury karne. Narusza przepisy regulaminu wewnętrznego urzędowania powszechnych jednostek prokuratury i w konsekwencji narusza również konwencję praw człowieka - powiedział.
Jak dodał, "procedura karna nie przewiduje nawet dla prokuratora możliwości ujawnienia przez niego jakichkolwiek przepisów z akt sprawy".
Żurawski powiedział, że jest przepis, który stanowi o możliwości udostępnienia akt przez prokuratora innym osobom, zgodnie z uchwałą Sądu Najwyższego. Nie oznacza jednak - podkreślił Żurawski - zgody na upublicznianie tych informacji.
Jest przepis regulujący postępowanie przed sądem, kiedy sąd może dopuścić do udziału w procesie media. Więc w tym sensie wyrazić zgodę na upublicznianie - mówił. Sąd ograniczony jest tu dwoma wymogami. Taka zgoda na udział mediów, musi wynikać z interesu publicznego, ale nie może naruszyć interesu strony, w tym oskarżonego - dodał.
Żurawski powiedział, że "Konwencja Praw Człowieka dopuszcza ujawnienie informacji ze śledztwa w taki sposób, kiedy nie narusza to zasady domniemania niewinności i dóbr osobistych osoby, której to dotyczy".
W ocenie mecenasa, zanim doszło do przesłuchania Łyżwińskiego, został on publicznie okrzyknięty przestępcą.
Zdaniem Żurawskiego, prokurator prowadził konfrontację między świadkami po to, aby ich zeznania nabrały zgodności. W tym sensie, aby jedne potwierdziły inne - dodał.
Mecenas powiedział, że w przypadku tzw. seksafery postępowanie było intensywnie prowadzone od grudnia 2006 r. do stycznia 2007, a potem nastąpiła niczym nieuzasadniona przerwa. Zatem był interes w tym, aby ta sprawa czekała na "lepsze czasy" - ocenił.
Pełnomocnik Leppera powiedział, że w skardze są też zarzuty o nierzetelne prowadzenie sprawy. Tu zatajono dowody przeciwne, podważające zeznania osób pokrzywdzonych - stwierdził.
Lepper podkreślił, że nie boi się zatrzymania, bo wszyscy wiedzą gdzie przebywa. Nie czuję się zagrożony w tej sprawie. Prowadzone jest dochodzenie, ale nic konkretnego nie ma. Gdybym był winny czegokolwiek, to bym mógł się bać - dodał.