Lepper: nie zaproponuję Beger rezygnacji z kandydowania
Lider Samoobrony Andrzej Lepper powiedział, że nie zaproponuje Renacie Beger, która według "Gazety Wyborczej" kupowała podpisy poparcia pod listami wyborczymi, rezygnacji z kandydowania w wyborach parlamentarnych.
Lepper podkreślił, że ma zaufanie do posłanki, a ona wiedziała, że szykowana jest w stosunku do niej prowokacja.
Według piątkowej "Gazety Wyborczej" Beger miała od szefowej struktur partii w Szamotułach Renaty Jankowiak kupić listę 240 nazwisk, wśród których 150 było fikcyjnych. Całe zdarzenie dziennikarze "GW" zarejestrowali ukrytą kamerą. Jankowiak - jak relacjonuje gazeta - poinformowała posłankę, że podpisy przez nią dostarczone są "kombinowane".
Lepper powtórzył to, co mówił rano w radiowej "Trójce": władze Samoobrony w ogóle nie planowały zbiórki podpisów w okręgu pilskim, skąd do Sejmu kandyduje Beger. Jak zaznaczył, podpisy, które zbierała Beger, nie trafiły do Państwowej Komisji Wyborczej, ponieważ władze partii w ogóle nie planowały rejestrowania list w tym okręgu na podstawie podpisów poparcia, a na podstawie zaświadczenia z PKW o zarejestrowaniu list w co najmniej posłowie okręgów.
Zgodnie z ordynacją wyborczą do Sejmu i Senatu, komitet wyborczy, który zarejestrował listy okręgowe co najmniej w połowie okręgów wyborczych (21) uprawniony jest do zgłoszenia list w kolejnych okręgach bez konieczności dołączania do nich podpisów z poparciem.
Lepper odnosząc się do słów Beger, że spaliła te listy z podpisami powiedział, że jeżeli ich nie złożyła w Okręgowej Komisji Wyborczej, to "bardzo dobrze i mądrze zrobiła", że je spaliła, bo "nie można przetrzymywać danych osobowych".
W Pile robi się skandal wielki. Oczywiście, że pani Beger wiedziała, że jest prowokacja, nie twierdzę, że wiedziała, że jest to nagrywane - powiedział Lepper.
Lepper podkreślił, że ciągle urządza się prowokacje wokół Samoobrony, a jego zdaniem, taką prowokację jak "GW" wobec Beger "można było każdemu zrobić", bo - jak mówił - są sygnały z kraju, że w niektórych okręgach płacono studentom po 5 zł za głos. Czy tam dziennikarze "Gazety Wyborczej" nie widzieli tego? - pytał.
To, że ktoś komuś da na bułkę, na kanapkę, na kawę czy nawet na paliwo, to można w każdej partii zrobić, bo za coś ludzie jeżdżą - mówił Lepper. Jak podkreślił, w tych okręgach, gdzie Samoobrona złożyła podpisy, zbierane były one uczciwie. Nikt nie naruszył prawa - podkreślił.
Również sama Beger zaprzecza, by kupowała podpisy poparcia pod listami wyborczymi Samoobrony.