"Lepper chce ratować swoją nędzną reputację"

Była radna Samoobrony Aneta Krawczyk w odpowiedzi na oskarżenia Andrzeja Leppera o fałszowanie przez nią dokumentów w celu wyłudzenia kredytu, powiedziała, że jest to "żałosna próba ratowania swojej nędznej reputacji". Lider Samoobrony przedstawił kserokopie zaświadczeń o zarobkach Krawczyk, które, jak twierdzi, zostały podrobione.

"Lepper chce ratować swoją nędzną reputację"
Źródło zdjęć: © PAP

11.03.2007 13:00

Andrzej Lepper stwierdził, że dokumenty zostały odkryte w "biurku pani Krawczyk". Zarabiała ona jako radna 1200 zł, tymczasem na zaświadczeniach o wysokości zarobków widnieje kwota 3200 zł - powiedział. Dodał, że na innym dokumencie jest kwota 2200 zł. Zapowiedział, że o tej sprawie jego partia powiadomi prokuraturę.

Aneta Krawczyk stwierdziła, że gdyby to były poważne oskarżenia, to by się nimi przejmowała. Całą sprawę Krawczyk uważa za próbę ratowania przez Leppera samego siebie.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro pytany, czy sprawa o której mówił Lepper będzie badana przez prokuraturę powiedział, że w każdej sytuacji, w której istnieje "uprawdopodobnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, powinno być prowadzone postępowanie".

Aneta Krawczyk to była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego. Na podstawie jej relacji w grudniu 2006 r. w "Gazecie Wyborczej" ukazał się tekst, po którym wszczęto śledztwo w sprawie tzw. seksafery. Krawczyk utrzymywała, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi.

Na konferencji prasowej Andrzej Lepper powiedział także, że w styczniu Samoobrona poinformowała prokuraturę o tym, że do siedziby partii przyszedł jej były doradca Piotr Podgórski, twierdząc że chce uzgodnić zeznania przed prokuraturą. Zapowiedział także, że skieruje w tej sprawie skargę do prokuratury.

Lepper poinformował również, że skierował pozew przeciw Krawczyk. Jego zdaniem, naruszyła ona jego dobra osobiste, twierdząc, że może być ojcem jej dziecka. Wykluczyło to badanie DNA.

Początkowo kobieta utrzymywała, że ojcem jej najmłodszego dziecka jest Stanisław Łyżwiński, jednak badania DNA ostatecznie to wykluczyły.

Łyżwiński został wykluczony z Samoobrony w grudniu ubiegłego roku. Na konferencji prasowej Łyżwiński przeprosił tych, którzy na niego głosowali, ale zapowiedział, że jeżeli będą zarzuty i zostanie uniewinniony, to wróci do Samoobrony.

W marcu do Sejmu ma trafić wniosek łódzkiej prokuratury o uchylenie immunitetu Łyżwińskiego. Śledczy prawdopodobnie chcą mu postawić zarzuty oferowania pracy w zamian za korzyść osobistą, zmuszania do usług seksualnych oraz gwałtu. Grozi za to do 12 lat więzienia. Niewykluczone, że wraz z wnioskiem prokuratura wystąpi o zgodę na aresztowanie posła.

Prokuratorskie śledztwo w sprawie tzw. seksafery dotyczy "żądania oraz przyjmowania korzyści osobistych o charakterze seksualnym" przez osobę pełniącą funkcję publiczną i uzależnienia od nich zatrudnienia w biurze poselskim. Dotąd w śledztwie przesłuchano ponad 120 osób.

Dotychczas prokuratura postawiła zarzuty dwóm osobom. Jackowi P., byłemu asystentowi posła Łyżwińskiego, zarzucono m.in. nakłanianie Krawczyk do przerwania ciąży, narażenie jej życia i poplecznictwo. Jacek P. trafił do aresztu. Nie przyznaje się do zarzutów, za które grozi mu do ośmiu lat więzienia.

Natomiast były działacz Samoobrony z Myślenic Franciszek I. jest podejrzany o poplecznictwo i podżeganie do składania fałszywych zeznań. Miał on instruować jednego ze świadków jak ma zeznawać na temat Łyżwińskiego. Grozi za to do pięciu lat więzienia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)